Читать книгу: «Śluby panieńskie czyli Magnetyzm serca», страница 4

Шрифт:

AKT III

SCENA I

Aniela, Gustaw.

GUSTAW

wchodząc za Anielą ze drzwi prawych

 
Anielo! jedno, już ostatnie słowo.
 

ANIELA

 
Ach, tym ostatnim dzisiaj końca nie ma.
Lecz, by ich nadal nie wszczynać na nowo,
Chcę raz ostatni teraz wyznać szczerze:
Że kiedykolwiek, i każdy w tej mierze,
Taką odpowiedź niemylnie otrzyma,
Jaką pan Gustaw dziś ode mnie bierze.
Przedsięwzięciu więc, nie swojej osobie
Przypisać całą nieprzyjemność proszę.
Lecz gdy działając w otwartym sposobie,
Niejaką może osłodę przynoszę,
Chcę się spodziewać, że moje wyznanie
Ściśle tajemnem dla wszystkich zostanie,
Ponieważ czynię wbrew rozkazu matki,
Która rozumie, że choć znaczne siatki,
Jednak usidlić kiedyś z czasem mogą.
Słowem, mój zamiar zakazała głosić,
Muszę cierpliwie oświadczenie znosić,
Muszę wprzód poznać, nim odprawię kogo.
 

GUSTAW

 
Równie więc prostą i ja pójdę drogą!
I ja pomimo Radosta rozkazu,
Serce ci moje odsłonię do razu:
Kocham…
 

ANIELA

 
Ach, jużem tylekroć słyszała!…
 

GUSTAW

 
Ależ mi pozwól: – nie ciebie, Anielo.
 

po krótkiem milczeniu

 
Gdy nas chęci przeciwne nie dzielą,
W tobie nadzieja teraz moja cała.
Dziwisz się? – wierzę – lecz tak jest w istocie.
Stryj, który ojca zastąpił sierocie,
Który mym losem od kolebki prawie
Ciągle się dotąd zajmował łaskawie,
Żądał na koniec nagrody ode mnie,
Lecz jakiej, przebóg! – Prośby, łzy, błagania,
Co tylko serce do litości skłania,
Wszystkiegom użył, wszystko nadaremnie;
I w końcu przyrzec stryjowi musiałem,
Wszelkiem staraniem zyskać rękę twoję.
Lecz kiedy dzisiaj z upornym zapałem
Miłość głosiły drżące usta moje,
Ach, mamże wyznać, czy ciebie nie wzruszy,
Bałem się skrycie i truchlałem w duszy.
 

ANIELA

 
Jak to? Ze strachu?
 

GUSTAW

 
Ach, tak jest, niestety!
I wdzięki twoje i twoje zalety,
Których ukrywam krocie w każdej dobie,
Których nie widzieć wolno tylko tobie,
Co jak powabem, tak szczęściem być mogą,
Mnie, mnie jednego napełniały trwogą.
Zyskać twój uśmiech, przyjazne wejrzenie,
Obudzić w sercu najpierwsze westchnienie,
Nie chlubą, szczęściem – niebem nazwać muszę,
Jednak trwożyło nie moją już duszę.
 

ANIELA

 
Miłość to zatem ku innej osobie?
 

GUSTAW

 
A cóżby mogło bronić przeciw tobie?
Kochałem wtedy, kiedym ciebie poznał!
Stąd to dwuznaczne me postępowanie
Podpadło waszej tajemnej naganie.
Czułem jej słuszność i boleśniem doznał,
Że choć bez winy, jestem jednak winny!
Lecz sama powiedz, byłże środek inny?
 

ANIELA

 
Ja tylko śmiało to powiedzieć mogę,
Że w tym zamęcie jedną widzę drogę:
Wyznać stryjowi…
 

GUSTAW

 
Ach, ileż to razy
Do nóg rzucony i ze łzami w oku,
Wszystko wyznając, błagałem wyroku!
 

ANIELA

 
Cóż mówi na to?
 

GUSTAW

 
Powtarza rozkazy:
Ty masz, niestety, zostać moją żoną.
Którą mniej zamiar, więcej wstręt oddala,
A zaś kochankę sercem poślubioną
Nawet przed sobą wspomnieć nie dozwala.
 

ANIELA

 
Dlaczego?
 

GUSTAW

 
Długiej trzeba by rozprawy,
Lecz krotko mówiąc, dla odwiecznej sprawy
I pojedynku co ze sobą mieli
Mój stryj i ojciec Anieli.
 

ANIELA

 
Anieli?
 

GUSTAW

 
Imię stosowne jedno macie obie,
Którego odgłos bijąc w serce moje,
Budzi swym wdziękiem lube niepokoje.
Stąd jakiś pociąg zaraz w pierwszej dobie,
Jakby ku siostrze, uczułem ku tobie.
 

ANIELA

 
Dziwnie!
 

GUSTAW

 
O, gdyby ja tylko kochałem34,
A męki moim tylko były działem!
Ale czuć zawsze, że każde szarpnięcie
Echem bolesnem powtarza się skrycie
W drugiej istocie, droższej nam nad życie,
To wszelkich cierpień przechodzi pojęcie!
To przeciw sobie zwraca własną rękę,
By zgasić czucie i wzajemną mękę!
 

ANIELA

przestraszona prawie aż do płaczu

 
Panie Gustawie!… co to jest… o Boże!
Zabić się, zabić!… to bardzo nieładnie,
To grzech, wielki grzech; kto w niego popadnie,
Na tamtym świecie wiecznie cierpieć może.
 

GUSTAW

szybka rozmowa

 
Ratuj mnie.
 

ANIELA

z pośpiechem

 
Będę, będę, lecz czy mogę?
 

GUSTAW

 
Możesz.
 

ANIELA

jak wyżej

 
O śmierci nie będę słyszała?
 

GUSTAW

 
Nie.
 

ANIELA

 
Ja się jeszcze dotąd trzęsę cała.
 

GUSTAW

 
Chcesz więc?
 

ANIELA

 
Ale jak?
 

GUSTAW

 
Ja ci wskażę drogę:
Wstaw się do matki…
 

ANIELA

 
Dobrze, ja się wstawię.
 

GUSTAW

 
Niech mi przebaczy.
 

ANIELA

 
O, przebaczy pewnie.
 

GUSTAW

 
Proś!
 

ANIELA

 
Będę prosić, błagać, płakać rzewnie,
Aż mi przyrzeknie pomagać w tej sprawie.
Lecz nie rozpaczaj, mój panie Gustawie.
 

GUSTAW

 
W twojem więc ręku szczęście, życie moje.
 

ANIELA

 
W mojem? – Dla Boga!
 

GUSTAW

 
Matka uproszona…
 

ANIELA

 
Ach będzie, będzie, tego się nie boję.
Lecz koniec końców, cóż potrafi ona?
 

GUSTAW

 
Stryja przebłaga.
 

ANIELA

radośnie

 
Prawda! Wyśmienicie!
Biegnę bez zwłoki, tu idzie o życie.
 

GUSTAW

 
Przebóg! Nie teraz – miałaby przyczynę
Oskarżać stryja o zbyt wielką winę,
Że twą spokojność, nawet przyszłość całą,
Chcąc mnie powierzyć, narażał zbyt śmiało.
To by ich przyjaźń niemylnie zerwało,
A ja nieszczęsny, cel gniewu stron obu,
Cóż bym mógł zrobić, jak wstąpić do grobu!
 

ANIELA

 
Ach, cóż więc czynić?
 

GUSTAW

 
Chcesz mi pomóc?
 

ANIELA

 
Chętnie.
 

GUSTAW

 
Zostańmy zatem tak jak do tej chwili:
Ja niby zawsze zakochany w tobie,
Ty na tę miłość patrząc obojętnie!
A później, gdy nas już będą naglili,
Głośne, wyraźne oświadczenie zrobię.
Ty mi odmówisz w podobnym sposobie;
Tym zwrotem twoją matkę to nie zdziwi,
A mój stryjaszek choć się nieco skrzywi,
Brak posłuszeństwa zarzucać nie będzie.
Wtedy dopiero wzywam twej obrony,
Przebłagasz matkę, oświecisz w tym względzie.
 

ANIELA

 
Rozumiem, dobrze.
 

GUSTAW

całuje w rękę

 
Więc bez nienawiści?
 

ANIELA

 
Będę się cieszyć, jak się nasz plan ziści.
 

GUSTAW

 
Pamiętaj zawsze, postępując śmiele,
Ile ci ufam, jak zwierzyłem wiele;
Jeśli opuścisz w tej smutnej potrzebie,
Ja w świecie nie mam nikogo prócz ciebie.
W tobie jedyna opieka, obrona.
Bez ciebie szczęścia nadzieja stracona.
O, niech z twej ręki Anielę otrzymam,
A dosyć czucia, dosyć życia nié mam,
Bym mógł odwdzięczyć dobro mi nadane,
Com go niegodny, lecz godnym się stanę.
 

Całuje ją w rękę z uczuciem – przy ostatnim wierszu wszedłszy Radost, niewidziany, daje brawo, klaszcząc w ręce.

SCENA II

Aniela, Gustaw, Radost.

ANIELA

 
Słyszał.
 

GUSTAW

 
Co? Słyszał?
 

RADOST

 
Brawo, dzieci, brawo!
 

GUSTAW

rzucając się na kolana przed Radostem

 
Przebacz mi, stryju!
 

RADOST

cofając się zadziwiony

 
A! A to co znaczy?
 

GUSTAW

posuwając się za nim, cicho

 
Kiedyś już słyszał, łajże mnie, a żwawo.
 

RADOST

 
Guciu!
 

GUSTAW

cicho

 
Gniewaj się./ głośno/
Lituj się rozpaczy!
 

w tył się skłaniając, jakby odtrącony

 
Niech mnie twa ręka srodze nie odpycha!
cicho/ A gniewajże się, stryjaszku, do licha!
 

RADOST

 
Słuchaj no, trzpiocie.
 

GUSTAW

cicho

 
Lepiej, to za mało.
 

RADOST

 
Czyś ty oszalał?
 

GUSTAW

cicho

 
Dobrze./ głośno/
Już się stało!
 

RADOST

 
Tego już nadto!
 

GUSTAW

głośno

 
Wszystko jej wyznałem, / cicho
A nuże teraz! Z największym zapałem.
 

RADOST

 
A do stu katów!
 

GUSTAW

cicho

 
To, to, to!
 

RADOST

 
Drwisz sobie!
 

GUSTAW

głośno, tragicznie

 
Stryju mój, stryju! Chcesz mnie widzieć w grobie.
 

RADOST

rozgniewany

 
Dosyć tych żartów, dosyć już, mój panie;
Rób sobie, co chcesz, niech się co chce stanie,
Ja szalonemu nie chcę szukać żony./ odchodząc
A to waryjat35, wyraźnie szalony!
 

SCENA III

Aniela, Gustaw.

ANIELA

niespokojnie

 
Cóż teraz będzie?
 

GUSTAW

do siebie

 
Ścierpły mi kolana.
 

ANIELA

 
Nie dał się zmiękczyć.
 

GUSTAW

 
To rzecz niesłychana.
 

ANIELA

 
Może nie słyszał.
 

GUSTAW

 
Jak to, może?
 

ANIELA

 
Może.
 

GUSTAW

 
Samaś mówiła.
 

ANIELA

 
Nie, jam się pytała.
 

GUSTAW

 
Więc bez potrzeby ta utarczka cała,
I w najmniej dobrej wyprawiona porze,
Bo że nie słyszał, jestem pewny prawie,
Lecz o co idzie, łatwo teraz zgadnie.
 

ANIELA

 
Wszystko zerwane niewczesnym zapałem.
 

GUSTAW

 
Tak mnie znienacka i tak podszedł zdradnie!
 

ANIELA

chodząc niespokojnie

 
Cóż ja nieszczęsna pomogę w tej sprawie!
 

GUSTAW

na stronie

 
Mojego planu powierzyć nie chciałem.
 

ANIELA

jak wyżej

 
Jakże też można w porywczym zapędzie
Zniszczyć od razu, cośmy przedsięwzięli!
Biedna Aniela ileż cierpieć będzie!
 

GUSTAW

biorąc ją za rękę

 
Jakże nie kochać tej lubej Anieli?
 

ANIELA

 
Kochać ją trzeba.
 

GUSTAW

 
Poprzysięgłem sobie.
 

ANIELA

 
Ach! chętnie wierzę.
 

GUSTAW

 
W tem moje życzenie.
Sama więc widzisz: w tobie, tylko w tobie
Pomoc mam jedną, a wszystkie nadzieje.
 

ANIELA

 
Cóż ja pomogę i cóż ja odmienię?
Radost, tak dobry, dziś zemstą goreje.
 

GUSTAW

 
Jeśli nie słyszał, wszystko ja naprawię.
 

ANIELA

 
Nie trać więc czasu, idź, panie Gustawie.
 

GUSTAW

 
Ty zaś unikaj wszelkiej z nim rozmowy.
Ale się staraj, abyśmy po chwili,
Dla dalszej jeszcze w tym względzie umowy,
Znowu sam na sam tu ze sobą byli.
 

biorąc za rękę

 
I obyś zawsze, ciągle pamiętała,
Że w twojem ręku moja przyszłość cała,
A nawet więcej: i szczęście Anieli,
Z którą już w świecie nic mnie nie rozdzieli.
 

Całuje ją kilka razy w rękę, idzie ku drzwiom swojego pokoju, a obejrzawszy się, w inne drzwi odchodzi.

SCENA IV

Aniela sama.

Chodzi zamyślona, potem siada, opierając głowę na ręku.

 
Dziwnie – i dziwnie! Brzmią mi jeszcze uszy
Słowami, dotąd nieznanemi duszy.
Jak on ją kocha! I pewnie nie zwodzi:
Wszystko, co powie, wzrok jasny dowodzi.
On z nią szczęśliwy, ona z nim szczęśliwa,
I na czemże im, na czem jeszcze zbywa?
Jednego słowa do szczęścia im trzeba,
A do jakiego, do jakiego nieba!
Ufają sobie, kochają się szczerze;
Jestżem szczęśliwa, że w miłość nie wierzę?
Jednak ta miłość jest, trwa dowiedziona…
O Boże, serca nie czuję śród łona.
 

SCENA V

Aniela, Klara.

KLARA

 
Czegóż tak dumasz? Piszesz dzieło może?
 

ANIELA

 
Ach, Klaro, Klaro, żebyś ty wiedziała!…
Lecz twoja przyjaźń zdradzić nas nie może,
Wszystko ci powiem – krótko więc – rzecz cała:
Gustaw już nie mnie, lecz kocha Anielę.
 

KLARA

 
Kogo?
 

ANIELA

 
Anielę; ale Radost broni;
To wielki sekret, nie wydaj, dla Boga.
 

KLARA

 
Ależ nic nie wiem.
 

ANIELA

 
Bo to już za wiele.
 

KLARA

 
Co?
 

ANIELA

 
Ta zawziętość, nienawiść zbyt sroga.
 

KLARA

ze wzrastającą niecierpliwością

 
Czyja?
 

ANIELA

 
Radosta.
 

KLARA

 
I do kogo?
 

ANIELA

 
Do niej.
 

KLARA

 
Ależ…
 

ANIELA

 
Nie dręcz się obawą daremną;
Gustaw się wcale nie chce żenić ze mną.
 

KLARA

 
To źle, mężczyzna powinien chcieć zawsze,
Ażeby poznał, jak kobiety gardzą,
Zwłaszcza ten Gustaw, co to uczy rządzić.
 

ANIELA

 
On i tak biedny!
 

KLARA

ironicznie

 
Biedny?
 

ANIELA

 
Musiał błądzić.
 

KLARA

 
Wzbudził więc, widzę, uczucia łaskawsze.
 

ANIELA

 
Ja wszystkich mężczyzn nienawidzę bardzo,
Ależ on swój los w moje ręce składa:
Bronić go muszę.
 

KLARA

 
Tak? I bronić rada.
 

ANIELA

 
Rada nie rada, zdradzić go nie mogę.
 

KLARA

 
Zdradź go, zdradź, moja duszko! Zdradź sułtana.
 

ANIELA

 
Nigdy, przenigdy!
 

KLARA

 
Ja tobie pomogę.
 

ANIELA

 
A taż Aniela tak szczerze kochana?
 

KLARA

 
Znowu nic nie wiem.
 

ANIELA

 
Wszystko ci wyjaśnię.
 

KLARA

ciekawie

 
Mówże.
 

ANIELA

 
Gdzie mama?
 

KLARA

 
Wołała cię właśnie.
 

ANIELA

 
Ona tak dobra, i jej wszystko zwierzę.
Jej tylko jeszcze, a więcej nikomu.
 

KLARA

 
Moja Anielko, niech cię Pan Bóg strzeże,
Byś z męskich sideł nie poniosła sromu;
Ja twą nienawiść już słabnącą widzę.
 

ANIELA

 
O, jak cię kocham, ja ich nienawidzę.
 

RADOST

wchodząc, do odchodzących

 
Panno Anielo!/ Aniela
Ależ… panno… proszę…/ wracając
Hm, hm! spłoszone – coś tu znać Gustawa
Gotówbym przysiąc, że to jego sprawa.
Oj Guciu, Guciu! Kiedyś ja przepłoszę!
 

Gustaw wchodzi jednemi w głębi będącemi drzwiami, a zobaczywszy Radosta, nucąc w drugie odchodzi.

RADOST

goniąc za nim

 
Czekaj no, czekaj!
 

Wybiega za drzwi.

SCENA VI

Radost, Gustaw.

RADOST

prowadząc Gustawa

 
Chodź, chodź, mam cię ptaszku.
 

patrząc mu w oczy, po krótkiem milczeniu

 
Co to znaczyło to: przebacz, stryjaszku?
 

GUSTAW

 
To tak.
 

RADOST

 
Jak to, tak?
 

GUSTAW

 
Ot tak!
 

RADOST

 
Co to znaczy:
Ot tak?
 

GUSTAW

 
Niby – nic.
 

RADOST

 
Nic?
 

GUSTAW

 
Nic.
 

RADOST

 
To nic nie było:
Przebacz, stryjaszku, zlituj się rozpaczy.
 

GUSTAW

szybko

 
Ach, to rzecz jasna: w miłości niemiło,
Kiedy się czasem (bo któż to zaprzeczy?)
Kłótnia lub sprzeczka, albo z innej rzeczy,
W potęgę czucia moc niby mająca,
Sama od siebie walczy lub portąca,
Stąd koniec końców, kres wszystkich igraszek —
No, to rzecz jasna – rozumie stryjaszek?
 

Chce odejść.

RADOST

zatrzymując go

 
Ale czekaj no – ja nic nie rozumiem.
 

GUSTAW

 
A ja wyraźniej powiedzieć nie umiem.
 

RADOST

 
Czegożeś klęczał jakby do pacierzy?
 

GUSTAW

z udanym zapałem chodząc

 
To mi stryjaszek nie wierzy? Nie wierzy?
Kiedy tak – dobrze – dobrze – wiem co zrobię —
Każę zajechać i pojadę sobie.
Janie! hej!
 

RADOST

chodząc za nim i głaszcząc po ramieniu

 
No, no, Guciu, Guciuniu mój!
 

GUSTAW

zawsze chodząc w udanym gniewie

 
Kiedy ja mówię!…
 

RADOST

jak wyżej

 
Już, już, już stój no, stój.
 

GUSTAW

 
Ja się tłumaczę dobrze, jasno, szczerze.
 

RADOST

 
Już, już rozumiem, już wszystkiemu wierzę,
 

do siebie

 
A to saletra! Skra, ogień, płomienie!
 

GUSTAW

rzucając mu się na szyję

 
Luby stryjaszku!
 

RADOST

ściskając go

 
Ach, Guciu mój luby,/ płaczliwie
Nie słuchasz rady.
 

GUSTAW

 
I słucham, i cenię
A co wykonam, godne będzie chluby.
 

RADOST

 
Lecz czemu Klara…
 

GUSTAW

 
Ach, Klara, ta Klara,
To jest prawdziwie boska na mnie kara.
Wszędzie jej pełno, we wszystkiem zawadzi:
Przy tem zawzięte, jak kogucik młody,
Kikiki zawsze,/ pokazując/
a tak w górę sadzi!
I wiesz, stryjaszku, dla powszechnej zgody,
Wiesz co?
 

RADOST

 
Na przyklad?
 

GUSTAW

 
Żeń się z nią.
 

RADOST

 
Szalony!
 

GUSTAW

 
Zrób mi tę grzeczność.
 

RADOST

 
Pomysł godny głowy.
 

GUSTAW

 
Bardzo mi bruździ.
 

RADOST

wzruszając ramionami

 
Dlatego ja stary?…
Bruździć nie będzie, nie bruźdź ty z twej strony.
Na cóż Albina przez jakieś namowy
Chcesz jej zbuntować?
 

GUSTAW

 
On już zbuntowany.
 

RADOST

 
Jak to?
 

GUSTAW

 
W Anieli jak kot zakochany.
 

RADOST

 
Kto? Albin?
 

GUSTAW

 
Albin.
 

RADOST

 
A to nie do wiary.
 

GUSTAW

 
Tak, tak ją kocha, ledwie że nie skona;
Nie ma gadania, to rzecz dowiedziona.
 

RADOST

 
Albin, ten Albin!
 

GUSTAW

 
O, nie wszystko złoto,
Co się nam świeci – o, to sztuczka płocha:
Jednej przysięga, a w drugiej się kocha.
 

RADOST

 
Ale z Anielą jakże idzie tobie?
 

GUSTAW

po długiem milczeniu – zakładając ręce

 
Co to magnetyzm?
 

RADOST

zdziwiony

 
Ma… magnetyzm?
 

GUSTAW

 
Co to?
Co? Powiedz!
 

RADOST

 
Ale skąd o tem w tej dobie?
 

GUSTAW

po krótkiem milczeniu

 
Magnetyzm, mówią, jest to wolna władza,
Co z ciała w ciało zdrój życia wprowadza.
Jeżeli zatem mam zarodne siły,
Ogień swój własny w obce przelać żyły,
Dlaczegóż miałbym w pięknej, młodej duszy,
Czystej jak śnieżek, co świeżo przyprószy,
Przez silną wolę, pałające tętna,
Własnego czucia nie wycisnąć piętna?
 

RADOST

 
Jeśli rozumiem, niech mnie piorun trzaśnie!
 

GUSTAW

 
Kocham i będę kochany; to jaśnie?
 

RADOST

 
Jaśnie, wyraźnie, lecz trochę za śmiało.
 

GUSTAW

 
Śmiałość przed szczęściem, jak szczęście przed chwałą!
 

RADOST

 
Będziesz kochany, ale nie bądź trzpiotem.
 

GUSTAW

 
O, mój stryjaszku! Tobie myśleć o tem.
 

RADOST

 
Ach, czyż nie myślę i nie smażę głowy?
 

GUSTAW

 
Ja też ci zawsze dziękować gotowy.
 

RADOST

 
Dziękuj, kiedy chcesz, lecz się popraw razem.
 

GUSTAW

 
Co się już stało za twoim rozkazem.
I dobrze skończyć mam wszelką nadzieję,
Byleś nie zważał, co się z nami dzieje;
W zgodzie czy kłótni, we wrzawie czy ciszy,
Niech oko drzemie, a ucho nie słyszy.
 

RADOST

 
Cóż z tego będzie?
 

GUSTAW

 
Co będzie?
 

ściskając go

 
Wesele.
 

Wybiega.

RADOST

idąc za nim

 
Rozsądku mało, pewności za wiele.
 

AKT IV

SCENA I

Gustaw, Jan.

Gustaw chodzi zamyślony, Jan krok w krok za nim z czarną chustką w ręku.

GUSTAW

podając lewą ręką, nie stając

 
Zawiąż!/ do siebie/
Stało się – kocham ją szalenie —
Lecz ona? —
 

JAN

chodząc za nim i opatrując rękę

 
Wcale nic…
 

GUSTAW

stając

 
Jak to nic?
 

JAN

jak wprzódy

 
Nie ma
Tu nic.
 

GUSTAW

 
Na ręku! – Wiąż tylko —/ Chodzi; do siebie:/
Hm, sprzyja,
Ale jak będzie, gdy rolę odmienię? —
Jak? Kiedy zacząć?
 

JAN

nie mogąc w chodzie zawiązać ręki dla 36 różnych gestów Gustawa

 
Niech się pan zatrzyma.
 

Gustaw wyrywa rękę, którą Jan chwyta i dalej, chodząc, wiąże.

GUSTAW

do siebie

 
Zatrzymać – pewnie – węzeł jest —
 

JAN

puszczając

 
Jest, panie.
 

GUSTAW

do siebie

 
Lecz jak rozwiązać?
 

JAN

 
Za koniuszek.
 

GUSTAW

stając w gniewie

 
Janie!
 

JAN

 
Słucham.
 

GUSTAW

 
Głupiś.
 

JAN

 
Tak?
 

GUSTAW

zrzucając chustkę

 
I nie tę zawija!
Lewą nie piszę.
 

JAN

 
Któraż ręka boli?
 

GUSTAW

 
Co ci do tego – na, masz: zawiąż prawą.
 

Podaje lewą rękę i zaczyna chodzić. – Do siebie:

 
Pierwszy raz kocham.
 

JAN

 
Ależ panie…
 

GUSTAW

wciąż chodząc

 
No, a żwawo!/ do siebie
Inna to miłość.
 

JAN

 
To ta sama.
 

GUSTAW

 
Kłamiesz.
 

JAN

 
Lewa.
 

GUSTAW

podając prawą rękę

 
A, ręka – no – jakże powoli.
 

Zaczyna chodzić i ciągnie za sobą opierającego się gwałtem Jana

 
Będę kochany… Aj, rękę mi złamiesz!
 

JAN

 
A którą, panie?
 

GUSTAW

 
Puść już, do kaduka!
 

JAN

 
Wiązać nie sztuka.
 

GUSTAW

 
Ale milczeć sztuka.
 

SCENA II

Gustaw, Albin.

Jan na znak Gustawa odchodzi.

GUSTAW

na stronie

 
Już czuję wilgoć, zbliża się fontanna;
 

do Albina:

 
Albinie smętny! jak rosa poranna,
Tak mgła z łez twoich napełnia dom cały.
 

ALBIN

 
A jednak mojej nie zmiękczyły skały!
 

GUSTAW

 
Nim się więc staną saletrzanym kwasem,
Inny ci sposób poradzę tymczasem.
 

ALBIN

 
Poradź mi, poradź, a lepiej niż rano.
 

GUSTAW

 
Źle żem poradził?
 

ALBIN

 
Bóg to będzie sądzić.
 

GUSTAW

 
Cóż ci się stało?
 

ALBIN

 
Drzwi mi pokazano.
Radź mi więc, radź, tylko mi nie kaź rządzić.
 

GUSTAW

 
Pierwej pocieszę.
 

ALBIN

 
Mnie? Pocieszyć?! Nieba!
 

GUSTAW

 
Klara cię kocha.
 

ALBIN

 
Zbyt bolesne żarty.
 

GUSTAW

 
Ręczę.
 

ALBIN

 
Nie wierzę.
 

GUSTAW

 
Przysięgać ci trzeba.
 

ALBIN

 
Jak wiesz?
 

GUSTAW

udając urażonego

 
Cóż to jest? Chcesz, nie wierz, uparty,
Ale nie żądaj, bym zdradził zwierzenie.
 

ALBIN

rzucając mu się na szyję

 
Ach, ach! Gustawie! słów nie mam… łzy moje…
 

GUSTAW

głaszcząc

 
Cyt, cyt, Albinie.
 

ALBIN

 
Kocha mnie.
 

GUSTAW

 
Szalenie!
 

ALBIN

 
Cóż teraz będzie?
 

GUSTAW

 
Albina ożenię.
 

ALBIN

 
Mnie? Mnie? Z nią? – z Klarą?
 

GUSTAW

 
Ale jak nastroję,
Tak ty grać będziesz – przyrzekasz mi święcie?
 

ALBIN

 
Dobrze, cóż zrobić?
 

GUSTAW

 
Zwalić przedsięwzięcie,
Które twych nieszczęść przyczyną się stało,
A potem zmusić, by prawdę wyrzekła.
 

ALBIN

 
Szczęścia za wiele!
 

GUSTAW

 
Trzebaż ci tak mało?
 

ALBIN

 
Z nią?! Wielkie nieba!
 

GUSTAW

 
Nudnyś, wielkie piekła!
 

ALBIN

 
Cóż chcesz?
 

GUSTAW

 
Słuchaj mnie.
 

ALBIN

 
Słucham…
 

GUSTAW

 
Daj jej uczuć,
Że inną kochasz.
 

ALBIN

 
Przebóg! Nie kończ, ginę.
 

GUSTAW

namawiając

 
Czas jakiś!
 

ALBIN

 
Nigdy!
 

GUSTAW

 
Dzień.
 

ALBIN

 
Nie chcę.
 

GUSTAW

 
Godzinę.
 

ALBIN

 
Wprzód umrę.
 

GUSTAW

zniecierpliwiony

 
Mrzyj więc.
 

ALBIN

 
Nie zmienię mych uczuć.
 

GUSTAW

 
No, to udawaj, żeś je zgasił w sobie.
 

ALBIN

 
Nie mogę.
 

GUSTAW

 
Nareszcie, że kochasz nie tyle.
 

ALBIN

 
Udawać?
 

GUSTAW

prosząc

 
Trochę.
 

ALBIN

po krótkiem milczeniu

 
Nie ufam mej sile.
 

GUSTAW

na stronie

 
A bogdajżeś pękł!
do Albina:/
No, to milcz.
 

ALBIN

 
Jak długo?
 

GUSTAW

 
Dzień jeden.
 

ALBIN

 
Milczeć?
 

GUSTAW

 
Nie mdleć.
 

ALBIN

 
Dzień?
 

GUSTAW

 
Nie wzdychać.
 

ALBIN

 
Nie wzdychać?
 

po krótkiem milczeniu

 
Ciężko na mnie.
 

GUSTAW

z zapałem

 
Razą37 drugą
Wszystko odzyskasz; i po całej dobie
Będziesz mógł jęczeć, płakać, wzdychać, kichać.
Tylko nie teraz, nie teraz, u licha!
 

ALBIN

 
A gdy nareszcie, jak ty każesz, zrobię,
Gdy pozna Klara, że Albin nie wzdycha?
 

GUSTAW

zniecierpliwiony

 
Wtedy Albina ożenię, ożenię —
 

ALBIN

po krótkiem milczeniu

 
Do jutra?
 

GUSTAW

 
Daj słowo.
 

ALBIN

 
Ale…
 

GUSTAW

 
Dajesz?
 

ALBIN

 
Daję.
 

GUSTAW

 
A teraz bądź zdrów,
 

ściskając go

 
kochaj mnie…
 

obracając się ku drzwiom

 
Idź sobie.
 

Albin

Sam.

 
Tak zatrudnienie dla Klary sposobię,
Kocha go, czy nie – pewnie jest ciekawa:
Zajmie ją zatem ta odmienna sprawa,
A nim jej dojdzie po zakrętach wielu,
Ja krok po kroku zbliżę się do celu.
 
34.gdyby ja tylko kochałem – dziś popr.: gdybym tylko ja kochał. [przypis edytorski]
35.waryjat – dziś: wariat. [przypis edytorski]
36.dla (tu daw.) – z powodu. [przypis edytorski]
37.drugą razą (daw.) – następnym razem. [przypis edytorski]
Возрастное ограничение:
12+
Дата выхода на Литрес:
19 июня 2020
Объем:
90 стр. 1 иллюстрация
Правообладатель:
Public Domain
Формат скачивания:
epub, fb2, fb3, ios.epub, mobi, pdf, txt, zip

С этой книгой читают

Новинка
Черновик
4,9
163