Читать книгу: «Śluby panieńskie czyli Magnetyzm serca», страница 2

Шрифт:

SCENA VIII

Pani Dobrójska, Aniela, Klara, Albin.

Albin, wszedłszy, opiera się o ścianę blisko stolika i z założonemi rękami, często wzdychając, oka nie spuszcza z Klary.

PANI DOBRÓJSKA

wchodząc, do Albina:

 
Kocha się, kto się kłóci, dawne to przysłowie.
 

KLARA

całując ją w rękę

 
Czy się ciocia kłóciła?
 

PANI DOBRÓJSKA

do Klary:

 
Oj, zielono w głowie.
 

KLARA

 
O, nie!
 

PANI DOBRÓJSKA

 
O, tak.
 

KLARA

 
Dlaczego?
 

ANIELA

 
Klara, moja mamo,
Bywa bardzo rozsądna.
 

KLARA

 
Aniela toż samo.
 

ANIELA

 
Zgadzamy się we wszystkiem.
 

KLARA

 
Radzimy wzajemnie.
 

PANI DOBRÓJSKA

 
Kiedy dwie głowy radzą daremnie,
Rozsądna zatem Klara rozsądnej Anieli
Zapewne jej uwagi rozsądnej udzieli,
Że grzeczność, a szczególniej w swojej matki domu,
Najmniejszej przynieść krzywdy nie może nikomu;
A nawzajem Aniela poradziła Klarze,
Że obojętność szydzić niekoniecznie każe.
 

KLARA

kłaniając się nisko Albinowi

 
Panie Albinie, bardzo dziękujemy.
 

ANIELA

do Dobrójskiej

 
Trzebaż się starać o pana Gustawa?
 

PANIE DOBRÓJSKA

 
Ale nie krzywić, nie dąsać się zawsze.
 

Siadają przy okrągłym stoliku i robótki biorą, prócz Klary.

ANIELA

szybka rozmowa

 
On nas nie widzi.
 

KLARA

 
I ślepy, i niemy.
 

ANIELA

 
Mamże14 go błagać o względy łaskawsze?
 

KLARA

 
Mówić, gdy milczy; gdy nudzi, zabawiać?
 

ANIELA

ironicznie

 
I jakaż na wsi może być zabawa!
 

KLARA

podobnie, coraz prędzej

 
I z wieśniaczkami o czemże rozmawiać!
 

ANIELA

 
O pięknym czasie15, albo słotnej porze.
 

KLARA

 
Miejskim rozumem zaćmiłby nas może.
 

ANIELA

 
Przez litość, gęstą daje mu zasłonę.
 

KLARA

 
Przez litość, drzemiąc, stara się o żonę.
 

PANI DOBRÓJSKA

 
Już to mnie przegadacie, moje piękne damy.
 

ANIELA

 
Ależ, mamo kochana! cóż my robić mamy?
 

KLARA

 
Kiedy na sofie rozparty szeroko,
Półgębkiem gada, śpi na jedno oko,
Mamyż mu śpiewać arietkę wesołą?
Albo z girlandą tańcować wokoło?
 

Klara, mówiąc ostatni wiersz, robi kilka kroków tańca z chustką w ręku. Albin rzuca się i odrzuca krzesło za nią stojące.

ALBIN

 
Przebóg!
 

KLARA

 
Cóż?
 

ALBIN

 
Krzesło.
 

KLARA

rozgniewana

 
Ach! Z panem… prawdziwie…
Nawet potknąć się nie można!
 

ALBIN

 
Niestety.
 

ANIELA

do Dobrójskiej

 
Bardzo rozsądnie.
 

PANI DOBRÓJSKA

śmiejąc się

 
Ja sama się dziwię.
Nie arietki, nie, ani też balety,
Lecz grzeczność, skromność, to wasze zalety.
 

KLARA

ironicznie

 
Zresztą, jest Radost, jest Albin, jest Gustaw…
Trzech mężczyzn! to sąd podług męskich ustaw;
Trzech! razem! ogrom! i czegóż im trzeba?
Cóż rozum kobiet, ten słaby twór nieba,
Co się im zbliżyć nawet praw nie rości,
Dałby za korzyść tym sędziom honoru,
Wszechwładcom świata, skarbonom mądrości?
Nasze uczucia, nie sięgając wzoru,
Na męskiej duszy twór zawsze wyniosły
Pęta by tylko albo skazę niosły.
 

PANI DOBRÓJSKA

 
Nie wszystko straszne, co czasem zastrasza.
Mają wady mężczyźni, ma także płeć nasza;
Zatem szalę rozsądku ta strona przeważa
Co swoje błędy karci, a cudzym pobłaża.
 

SCENA IX

P. Dobrójska, Aniela, Klara, Albin, Gustaw.

Albin stoi przy prawej stronie sceny, przy nim siedzi przy stole pierwsza Klara, druga Aniela, trzecia Dobrójska, robótkami zajęte. – Gustaw wchodzi i, skłoniwszy się, stawia krzesło na środku – siada obrócony do parteru trochę na przodzie sceny – Gustaw w tej scenie mówi z roztargnieniem, aby tylko co mówić, z początku swoim ubiorem zajęty.

GUSTAW

 
Przecie deszcz ustał – pogodniej na niebie.
 

KLARA

 
Arcyprzyjemna aura, w samej rzeczy.
Do Anieli
Że grzecznie bawię, nikt już nie zaprzeczy.
A teraz kolej, Anielo, na ciebie.
 

PANI DOBRÓJSKA

do Klary z nieukontentowaniem

 
Klaro, czy znowu?
do Gustawa
Albin mówił właśnie,
Że z nowej chmury nowa grozi słota.
 

ALBIN

 
Dla mnie pochmurno, ach, nawet ciemnota.
Bo i nadzieja powoli już gaśnie,
Kiedy mym smutkiem Klara ucieszona.
 

KLARA

zniecierpliwiona

 
Ach nie, wcale nie, smuci się, i bardzo.
 

GUSTAW

zawsze z roztargnieniem, byle co mówić

 
Panie pracują.
 

KLARA

 
Mężczyźni tem gardzą
Lubo w tej pracy najprędsza obrona
Przeciw tym nudom, w które wieś obfita.
 

PANI DOBRÓJSKA

do Klary z nieukontentowaniem

 
Czy ty się nudzisz?
 

KLARA

 
Mnie się ciocia pyta?
 

GUSTAW

jak wprzódy

 
Słabym się czuje, kto szuka obrony.
 

KLARA

 
O sobież tylko myśleć nam wypada?
 

GUSTAW

pozierając 16 na Albina

 
Tak, i o bliskich – to pięknie i hojnie.
 

KLARA

ze wzrastającym zapałem

 
Bliski, niebliski może być znudzony.
 

ANIELA

do Klary na stronie

 
Klaro, daj pokój.
 

GUSTAW

zawsze obojętnie

 
Ogólna więc rada…
 

KLARA

 
Rady dość nigdy....
 

GUSTAW

sens kończąc

 
Dla popsutych dzieci.
 

KLARA

 
Wiem zatem, gdzie się zwracać.
 

GUSTAW

obojętnie

 
Do zwierciadła.
 

PANI DOBRÓJSKA

 
Klara nie może rozmawiać spokojnie.
Lada dmuchnięcie tę iskrę roznieci.
 

GUSTAW

wyciągając się na krześle

 
O, proszę pani, mnie to dosyć bawi.
 

KLARA

urażona, ironicznie

 
Czy tak? Doprawdy? Nie byłabym zgadła,
Że moja mowa takie cuda sprawi./ Do Albina
Ach, proszęż mnie tak nie ścigać oczyma.
 

ALBIN

z westchnieniem

 
I tego wzbraniasz?
 

KLARA

 
Ach, bo miary nié ma.
do Anieli
Żeby choć mrugnął, mogłabym się skrzywić.
 

PANI DOBRÓJSKA

po krótkiem milczeniu

 
Pan Gustaw mógłby i słusznie się dziwić,
Że wiejska cisza, a zwłaszcza w tej porze,
Dla kogokolwiek przyjemną być może.
 

GUSTAW

mówi coraz wolniej

 
I owszem, owszem… wcale się nie dziwię…
Wieś jest przyjemna,/ Ziewa skrycie.
przyjemna prawdziwie.
 

KLARA

do Anieli na stronie:

 
Widzisz?
 

ANIELA

 
Co?
 

KLARA

 
Ziewa.
 

ANIELA

 
Grzeczny…!
 

KLARA

(sens kończąc)

 
Ciocia powie./ głośno
Otóż to grzeczność…
 

na wejrzenie Dobrójskiej

 
Chwalić wbrew gustowi.
 

GUSTAW

coraz wolniej

 
Nie, wieś ma swoje wdzięki… mówię szczerze.
 

Ziewa skrycie.

 
Na wiosnę kwiatki… listki… trawki świeże,
A w lecie, w lecie!… są te… piękne żniwa;
No i w jesieni…/ ziewając/
także… tam coś bywa;
W zimie wieczory… tak… w zimie… wieczory;
Są, są zabawy… o, są każdej pory.
 

Ziewa i wkrótce zaczyna drzemać.

PANI DOBRÓJSKA

 
W nas to samych zabawy i nudów przyczyna.
Jeśli bezczynnie każda wlecze się godzina,
Konieczne zatrudnienia nie dzielą nam czasu,
Jeśli w ciągłym odmęcie śród17 gwaru, hałasu,
Zawsze pragniemy nowych rzeczy, nowych ludzi,
Wtedy jak wieś, tak miasto, koniec końców – znudzi.
Dlatego nas zapewne nadzieja nie mami,
Iż pan Gustaw potrafi bawić się i z nami.
 

KLARA

po krótkiem milczeniu, cicho

 
Pst! Ciociu!/ pokazując śpiącego Gustawa
Już się bawi.
 

PANI DOBRÓJSKA

 
A! co tego…
 

KLARA

 
Chodźmy stąd wszyscy.
 

ANIELA

 
Zostawmy samego.
 

ALBIN

 
Ja i w nocy tak nie śpię.
 

PANI DOBRÓJSKA

 
To za wiele.
 

KLARA

 
Chodźmy.
 

PANI DOBRÓJSKA

 
Ale nie…
 

ANIELA

ciągnąc za rękę

 
Moja mamo, proszę.
 

KLARA

biorąc za drugą rękę

 
Ja także za nim suplikę zanoszę:
Wszakże się wyśpi, jak sobie pościele,
Tak sobie posłał, niechże śpi do woli.
 

do Albina

 
No, chodźże waćpan – prędzej! – pst! – powoli.
 

Wszyscy wychodzą – Gustaw śpi – wkrótce wbiega Radost – przypatruje się z żalem Gustawowi – zakłada ręce i siada na krześle, na którem siedziała pani Dobrójska.

SCENA X

Gustaw, Radost.

RADOST

żałośnie, zaledwie nie z płaczem, coraz głośniej

 
Gustawie! mój Gustawie! okrutny Gustawie!
 

GUSTAW

otwiera oczy i patrząc przed siebie, odpowiada jakby pani Dobrójskiej:

 
Tak, mościa dobrodziejsko, ja się na wsi bawię.
 

RADOST

parskając śmiechem

 
I śmiać się muszę, kiedy łajać chciałem.
 

GUSTAW

zadziwiony, po krótkiem milczeniu, wstając

 
Zasnąłem trochę.
 

RADOST

ironicznie

 
Gdzie tam.
 

GUSTAW

z nieukontentowaniem

 
Spałem, spałem,
Nie ma co mówić.
 

RADOST

udając Gustawa

 
„Jak się dziś poprawię,
Zadziwisz się, stryjaszku” – Otóż się i dziwię,
Żeś dobrze zasnął i chrapał szczęśliwie.
 

GUSTAW

z nieukontentowaniem

 
No, spałem, prawda; ale z drugiej strony,
Trudno kochanka uśpi huk moździerzy,
 

z udanem uczuciem

 
Łacno głos fletów, głos kobiet pieszczony.
 

RADOST

 
O! o… głos fletów! Niby kto uwierzy!
Dla Boga, chłopcze! Boska na mnie plago!
Próżnoż cię ścigam prośbą i uwagą,
Powiedz, czy serce zastygło w twem łonie,
Spać przy kochance18, jakby już przy żonie?
 

GUSTAW

niekontent z siebie, odtrącając krzesło

 
Hm! Diabeł nadał krzesło tak wygodne!
Tak mnie znienacka jakoś… rozmarzyło.
 

RADOST

 
I chce się żenić! – To zaloty modne!
Chcesz spać, no, to śpij, kiedy ci spać miło.
 

GUSTAW

 
Ale stryjaszku, to niechcący było.
 

RADOST

 
A cóż, u diaska! miałżeś jeszcze może
Dobranoc wszystkim powiedzieć dokoła?
 

GUSTAW

 
No, no, stryjaszku, nie zachmurzaj czoła:
Wszystkim nieszczęściom zaraz kres położę.
 

RADOST

zatrzymując go

 
Jak? co? gdzie?
 

GUSTAW

 
Wszystko chcę naprawić godnie.
 

RADOST

prosząc najpokorniej

 
Guciu, Guciuńciu, nie czyń mi zakały,
Bądź też rozsądny, tydzień, tydzień mały!
 

GUSTAW

 
Będę, stryjaszku, będę… dwa tygodnie.
 

RADOST

 
Dla ciebie błagam.
 

GUSTAW

 
Stryjaszku kochany!
Wart twego gniewu, wart jestem nagany,
Umiem czuć, cenić ojcowskie przestrogi,
Dzięki ci, dzięki, stryjaszku mój drogi./ Ściskają się.
 

RADOST

rozczulony

 
Guciu kochany!/ po krótkiem milczeniu/
Ale ja się boję,
Że ty dziękujesz i znów robisz swoje.
 

GUSTAW

 
Nie, teraz jestem, będę zakochany,
Z samym Albinem na wyścigi idę.
 

RADOST

wstrzymując go

 
Ach, czekaj! Nową naprowadzisz biedę.
Za drwinki wezmą nagłość tej odmiany.
 

GUSTAW

 
Nie, westchnę tylko – raz na pół godziny.
Lecz patrzeć będę, tego mi nie zganią
Ale jak patrzeć! – Już wiem. – Wzrok jedyny!
 

biorąc go pod rękę i ciszej

 
Jak niegdyś patrzał stryjaszek na panią…
 

RADOST

zatykając mu usta

 
Cicho, bądź cicho!/ oglądając się/
Ty, widzę, szalony…
 

GUSTAW

 
Ale co gorzej, co mnie trochę smuci,
Że panna na mnie i okiem nie rzuci.
 

RADOST

 
Ach, mój Gustawku, wszak ty szukasz żony;
Chciałżebyś takiej, co ściga oczyma,
Jakby wołała: «Kto kogo przetrzyma»,
Lub tej, co spojrzy i westchnie przed siebie
Jakby szeptała: «Poszłabym za ciebie»?
 

GUSTAW

 
Nie – ja chcę, chociaż niby jestem trzpiotem…
 

RADOST

z westchnieniem

 
Niby.
 

GUSTAW

 
Dobrą mieć żonę.
 

RADOST

 
A któż wątpi o tem?
 

GUSTAW

 
I gdybym nie czuł przymiotów Anieli,
 

Radost w niemem zachwyceniu wyciąga ręce ku niemu.

 
Jużbyście mnie tu dotąd nie widzieli.
 

RADOST

ściskając go

 
Ach, jakiż anioł przemówił przez ciebie?
 

GUSTAW

 
Prawda? – Rozsądnym umiem być w potrzebie?
 

RADOST

 
Ach, strasznie, strasznie, byle tylko trwale.
 

GUSTAW

 
Idę więc biegać, śpiewać…
 

RADOST

żałośnie, zatrzymując go

 
Tego wcale…
 

Gustaw przerywa mowę Radosta gwałtownem uściśnieniem, w którem mówi wiersz następujący:

GUSTAW

 
Sam się zadziwisz, jak się dziś poprawię!
 

Wytrąca niechcący tabakierkę z rąk Radosta, a wybiegając, wywraca krzesło – Radost, goniąc za tabakierką i raz na nią, raz na Gustawa patrząc, gdy zasłona spada:

RADOST

 
Czekaj! Zmiłuj się! o Boże! Gustawie!
 

AKT II

SCENA I

P. Dobrójska, Radost.

PANI DOBRÓJSKA

 
Tak, tak, panie Radoście, podzielam twe żale.
Ale mnie się pan Gustaw nie podobał wcale!
Miłość własną, przeczącą, co drugim należy19
Najtrudniej mi przychodzi przebaczyć młodzieży.
 

RADOST

 
Tej wady Gustaw nie ma.
 

PANI DOBRÓJSKA

 
Ma tylko zalety,
A żadnej wady? – prawda?
 

RADOST

 
Ach, ma, ma, niestety!
 

PANI DOBRÓJSKA

 
A tą jest?
 

RADOST

 
Roztargnienie, wesołość, pustota…
No, co mam obwijać – trzpiot!
 

PANI DOBRÓJSKA

 
Nie widzę w nim trzpiota.
 

RADOST

 
Ach, mościa dobrodziejko, któż to już zaprzeczy?
Ale ma serce dobre, głowę nie od rzeczy;
To nie minie jak płochość, z czasem nie uleci,
To jest szczęścia rękojmią dla żony i dzieci.
 

PANI DOBRÓJSKA

 
Wszystko dobre w nim widzisz.
 

RADOST

 
Kocham go jak syna.
żałośnie/ Ale tylko ja jeden.
 

PANI DOBRÓJSKA

 
To nie moja wina.
 

RADOST

 
I Aniela się krzywi.
 

PANI DOBRÓJSKA

 
I wprawdzie ma czego.
 

RADOST

 
Biedny Gustawek! Wszyscy bij zabij na niego.
 

PANI DOBRÓJSKA

 
A ten sen? jest trzpiotostwo? – nie: lekceważenie.
 

RADOST

 
Ach! wszakcim20 go obudził!
 

PANI DOBRÓJSKA

 
A to jak ocenię,
Gdy potem wleciał do nas, jakby jęty szałem?
Co robił? – Byłeś.
 

RADOST

 
Wszakci21 na niego mrugałem.
 

PANI DOBRÓJSKA

 
Lubię w młodym wesołość; i wesołość szczera,
Choć czasem w zbytek przejdzie, jednak wzgląd odbiera22.
Lecz udana już nie ma do tych względów prawa,
I taka dziś wzbudziła szaleństwa Gustawa.
 

RADOST

 
Szaleństwa; – był szalony – to nie ma gadania,
Lecz czasem i nieśmiałość do tego nas skłania:
Drży, stoi, a potem huż, jak ów koń z narowu,
Co raz z miejsca, już nie zna ni płotu, ni rowu.
 

PANI DOBRÓJSKA

wstrzymując się od śmiechu

 
Co? On?
 

RADOST

sens kończąc

 
Nieśmiały.
 

PANI DOBRÓJSKA

 
Gustaw?
 

RADOST

 
Gustaw. Ręczę pani.
 

PANI DOBRÓJSKA

 
A, wybornie!/ Śmieje się.
O, biedny! biedny Gucio mały.
Trzech nie zliczy!/ Śmieje się.
 

RADOST

zmieszany

 
No… prawda, że jest nadto śmiały.
żałośnie/ Ale cóż ja mam robić?
 

PANI DOBRÓJSKA

 
Wziąć go lepiej w kluby23.
Bo mówiąc między nami, ten Gustawek luby
Wyrabia ze stryjaszkiem, co mu się podoba.
 

RADOST

 
Oho, ho, ho! – I jedna nie przeminie doba,
Żeby mu paternoster24 nie wleciał do ucha.
 

PANI DOBRÓJSKA

 
O, tak, wiem dobrze: waćpan zrzędzisz, on nie słucha.
 

RADOST

 
Ach, jak on mi dziękuje za każdą przestrogę.
Ale chcesz pani prawdy, ja nią służyć mogę:
Pani to dobrodziejka psujesz panny swoje.
 

PANI DOBRÓJSKA

 
Ja psuję!
 

RADOST

 
Pani.
 

PANI DOBRÓJSKA

 
Bój się Boga!
 

RADOST

 
Ja się boję.
Lecz tak jest.
 

PANI DOBRÓJSKA

 
Drżą przede mną.
 

RADOST

ironicznie

 
Zapewne!
 

PANI DOBRÓJSKA

 
I pewnie.
Szkoda, żeś tu dziś nie był, jak płakały rzewnie.
 

RADOST

 
Ale chociaż ja zero, Gustaw pełen winy,
Jednak nic mi nie kryje.
 

PANI DOBRÓJSKA

 
Cóż znaczą te miny?
Ściągasz je do Anieli, albo też do Klary?
 

RADOST

 
Hm! Hm!
 

PANI DOBRÓJSKA

 
Cóż?
 

RADOST

 
Jakieś śluby!
 

PANI DOBRÓJSKA

 
Dziecinne zamiary,
O których nie chcę wiedzieć, domyślam się ledwie.
Długo przy matce Klary bawiły obiedwie25,
Wiesz, jakie przed oczyma miały tam pożycie;
Przy tem kilka złych książek przeczytanych skrycie,
Równie jak mego szwagra gorszące rozmowy
Wpoiły, nie w ich dusze, ale w młode głowy,
Ową nienawiść mężczyzn, którą ciągle puszą.
Na cóż więc zbijać myśli, co się zmienić muszą?
 

RADOST

 
Zmienić się, zmienią, pewnie, lecz kłopot dla Gucia.
 

PANI DOBRÓJSKA

 
Zresztą lepiej za mało, niż za wiele czucia.
 

RADOST

z uczuciem całując ją w rękę

 
Ach, mościa dobrodziejko!
 

PANI DOBRÓJSKA

 
Zawsze Radost jeszcze…
 

RADOST

jak wprzódy

 
Zawsze.
 

PANI DOBRÓJSKA

 
Idź, popieść Gucia.
 

Odchodzi.

RADOST

 
Już ja go popieszczę.
 

SCENA II

Radost sam.

RADOST

 
Co ja pocznę z tym chłopcem! To rzecz niesłychana!
Żebym go mógł, u czarta, związać jak barana,
Przywieść gwałtem przed ołtarz, narzucić mu żonę,
Szczęście by dla obojga było zapewnione.
Ale trzpiot w sprawie – piskórz26 w stawie – jeden diasek!
Tu go trzymasz, tu nié masz27 – w oczach pewny piasek.
 

SCENA III

Radost, Gustaw.

GUSTAW

 
A co, stryjaszku? – Wszak poprawa wielka?
 

RADOST

 
Gdybym nie widział, nie dałbym był wiary.
 

GUSTAW

 
Tylko coś trochę bruździ mi Anielka.
 

RADOST

 
Już tak za pan brat! – Jakby z jednej pary?
 

GUSTAW

 
Dąsa się na mnie.
 

RADOST

do siebie

 
Anielka! No proszę!
 

GUSTAW

 
Ale im rzadsze, tem większe rozkosze.
Niech mało mówi, a kocha bez miary,
Bo coraz więcej za serce mnie chwyta.
 

RADOST

rozgniewany

 
A ty coraz mniej.
 

GUSTAW

 
Mniej?
 

RADOST

 
Mniej.
 

GUSTAW

 
Czy żart?
 

RADOST

ironicznie

 
Żart, żart.
 

GUSTAW

 
To źle.
 

RADOST

ze wzrastającym gniewem

 
To dobrze.
 

GUSTAW

 
Czemu?
 

RADOST

 
Boś tego wart.
 

GUSTAW

 
Cóżem ja zrobił?
 

RADOST

 
I jeszcze się pyta!
Zmiłuj się, powiedz, czyś duszy chciał ze mnie?
Czy tarantula pogryzła ci pięty,
Że kiedym mrugał i chrząkał daremnie,
Ty w susach, skokach, na wszystko zawzięty,
Tłukłeś, łamałeś – nawet biedną suczkę…
 

GUSTAW

 
Cóż złego? – chciałem pokazać im sztuczkę.
 

RADOST

 
O, ty do sztuczek! Mistrz! Jakby spadł z nieba —
Lecz nie do takich, gdzie zgrabności trzeba.
Kto z wesołości do głupstwa przechodzi,
Może rozśmieszyć, sobie tylko szkodzi;
Lecz kiedy głupstwem chce zabawić kogo,
Krzywdzi go wtenczas i złą idzie drogą.
 

GUSTAW

 
Prawda, stryjaszku, prawda co do joty;
Co to za szczęście, że cię mam przy sobie,
Że zawsze radzisz w tak jasnym sposobie,
Bo nie raz głupstwo byłbym zrobić w stanie.
 

RADOST

wnosząc oczy ku niebu

 
Byłby?
 

GUSTAW

ściskając go

 
Dziękuję, mój stryjaszku złoty,
Za twoją radę, za twoje kazanie,
Wszystko już teraz, jak każesz, tak zrobię.
 

RADOST

prosząc

 
Więc te rozmowy…
 

GUSTAW

 
Ej tam u kaduka!
Już w gardle stoi to wiejskie gdakanie!
 

RADOST

 
O… o… już zły, już.
 

GUSTAW

 
Nazbyt wielka sztuka,
Z miasta przybywszy wiejskie bawić panie.
Wspomnij świat wielki: ho, ho! górne tony.
Mów o rolnictwie: – za cóż to nas trzyma?
Czy nad młot, omłot, innej treści nié ma?
O literaturze: fiu! jaki uczony!
Żartuj: trzpiot z ciebie. Nie żartuj: rozumny.
Bądź wesół: szydzisz. Bądź smutny: pan dumny.
Dosyć, że na wsi nim będziesz poznany
Mów i rób co chcesz, zawsześ wart nagany.
 

RADOST

 
Ale Aniela czy jej także warta?
 

GUSTAW

 
Cóż mam z nią mówić? – Mówiłem o łanach,
Łąkach, strumykach, owcach i baranach,
O czemże jeszcze mam mówić, u czarta?
 

RADOST

 
Kiedy się gniewasz i sadzisz czartami…
Ale cóż w mieście?
 

GUSTAW

 
Nie gadam z pannami.
 

RADOST

 
Panna, niepanna, któż wgląda tak ściśle!
 

GUSTAW

 
Ach, mój stryjaszku, jakżeś się zestarzał.
Gdy nie śmiem wyrzec, co z zapałem myślę,
Sto słów na jedno, będę giął, powtarzał,
Nim mnie powoli do celu przybliży;
Bo myśl jak woda; im ciaśniej, tem wyżéj.
 

RADOST

 
Argument jasny, porównanie piękne.
 

GUSTAW

 
Z panną, sam powiedz, kiedy raz już jęknę:
«Kocham waćpannę», a ona odpowie:
«Kocham waćpana» – jużci po rozmowie.
 

RADOST

 
A jak: «Nie kocham»?
 

GUSTAW

 
Także koniec będzie.
 

RADOST

 
Lecz z tobą końca i diabeł nie dojdzie.
Ale stój, czekaj! Zatrzymaj w pędzie!
Wiesz, jaki zamiar Anieli i Klary?
 

GUSTAW

 
Nie.
 

RADOST

 
Żadna za mąż nie chce i nie pójdzie.
 

GUSTAW

z udanym przestrachem, odprowadzając go na stronę

 
Jak to, stryjaszku? – A, to nie do wiary!
Chcą mężczyzn zgubić, trwać w panieńskiej cnocie?
Może tak wszystkie?
 

RADOST

głaszcząc go pod brodę

 
Oj ty, ty mój trzpiocie!
 

Odchodzi.

GUSTAW

sam po krótkiem milczeniu

 
Ten wzrok oziębły, a miłosne oko,
Westchnienie w piersiach zamknięte głęboko,
Czoło pochmurne, kiedy twarz się śmieje —
Na honor, lubię, kocham się, szaleję!
 
14.mamże (daw.) – czyż mam, mam przecież. [przypis edytorski]
15.piękny czas – tu (z fr. beau temps): ładna pogoda. [przypis edytorski]
16.pozierać – dziś: spozierać, patrzeć. [przypis edytorski]
17.śród – dziś: wśród. [przypis edytorski]
18.kochanka (tu daw.) – ukochana, wybranka; tu: przyszła narzeczona. [przypis edytorski]
19.Miłość własna, przecząca, co drugim należy – tj. egoizm. [przypis edytorski]
20.wszakcim go obudził – dziś: przecież go obudziłem. [przypis edytorski]
21.wszakci (daw.) – przecież. [przypis edytorski]
22.wzgląd odbiera – znajduje uznanie. [przypis edytorski]
23.kluby (daw.) – kajdany, dyby; wziąć w kluby – wziąć w ryzy, zmusić do posłuszeństwa. [przypis edytorski]
24.paternoster (z łac. pater noster: ojcze nasz) – tu: codzienna wymówka, kazanie wychowawcze. [przypis edytorski]
25.obiedwie – dziś: obydwie. [przypis edytorski]
26.piskórz – dziś popr.: piskorz. [przypis edytorski]
27.nié masz – daw. forma z é pochylonym, wymawianym jak i; tu zachowana ze względu rym wewnśtrzny: trzymasz – nié masz. [przypis edytorski]
Возрастное ограничение:
12+
Дата выхода на Литрес:
19 июня 2020
Объем:
90 стр. 1 иллюстрация
Правообладатель:
Public Domain
Формат скачивания:
epub, fb2, fb3, ios.epub, mobi, pdf, txt, zip

С этой книгой читают

Новинка
Черновик
4,9
163