Читать книгу: «Józki, Jaśki i Franki», страница 9

Шрифт:

Rozdział dwudziesty piąty

Rozmowy o Warszawie. Wymiana podarków. Ostatni ranek.

– Ja byłem w Psarach w zeszłym roku.

– Ja w Pobożu.

– A ja w Ciechocinku.

I opowiada się o Psarach i o Pobożu, i porównywa157 z nimi Wilhelmówkę: gdzie ładniej, weselej, gdzie panowie lepsi?

W Ciechocinku nudno, bo nie ma lasu i nie ma gdzie latać. A jak raz chłopcy zrobili dziurę pod parkanem i wyszli na drogę, to były aż cztery dwójki ze sprawowania.

W Psarach przyjemnie, bo był mały źrebaczek, który na werandę przychodził, i chłopcy chleb mu dawali. A raz się dwa stogi siana zapaliły, taka łuna była, ale pan nie chciał z nimi iść do pożaru. Raz znów fura z węglem przyjechała, zaczęli się wozić i pchnęli furę na parkan, mało parkanu nie rozwalili. To znów chłopak poszedł do pralni i piłkę wsadził w wyżymaczkę i pękła. A dyżurny taki był zły: piłki tylko dawał, jak był z kim158 dobrze, a na jednego, żeby nie wiem co, nigdy nie poskarżył, bo znał go z Warszawy. Lepiej, jak dyżurny jest co tydzień inny i jak pan sam zabawki i książki wydaje.

I tu jak w Michałówce przez ostatnie dnie mówi się o kolonii jak o czymś, co było – i dużo o domu, szkole, warszawskich zabawach i rozrywkach.

Franek ma psa Azora, nauczyciel za byle co targa za uszy, w pudełku z gilzami159 zawsze jest jakiś prezent, a magik w kapeluszu jajecznicę ugotował i pokrajał chustkę do nosa, i zrosła się, jak dmuchnął.

Raz chłopcy na Woli proszku pod tramwaj nasypali i tak huknęło, że olaboga; a na Bródnie wykopali dół i zakopali chłopaka, tylko mu głowa sterczała – i krzyż postawili nad nim. Kazik bawi się często w chowankę160, bo piwnica w ich domu ma ze sto zakrętów, a Wacek ma taką kupę braci i sióstr, że co miesiąc to inne imieniny.

A jak w cyrku małpa małpę w wózku woziła, a znów druga małpa po drucie z zawiązanymi oczami chodziła, a słoń siedział przy stole i przynosili mu jeść, i dzwonił na lokaja.

Taką miał długą trąbę, okręcił ją koło człowieka i dopiero sobie z nim chodził.

Strasznie drogi musi być taki słoń, a chłopaki mówią, że guma do wycierania ołówka, co na niej jest słoń narysowany, to ze skóry słonia zrobiona. Gdzieżby znów, za cztery grosze?

– Prawda, że skóra droższa od kości słoniowej?

Jeśli się mówi o Warszawie, jakże nie opowiedzieć, za co kto w skórę dostał od ojca lub matki.

Józik dostał baty, bo zamiast dziecko kołysać, przez okno z parteru skikał161; Wiktor zbił nowy klosz, bo chciał zobaczyć, czy ciężki; Władek na rachunku ojca popisał swoje nazwisko i cały rachunek pomazał. Bociek na lampki się zagapił na Marszałkowskiej ulicy, a w domu myśleli, że zginął, Bronek chciał strącić z daszka tasiemkę i siostrę trafił kamieniem, a jednemu znów ubranie całe w kąpieli ukradli i kolega mu tylko koszulę pożyczył.

– Jak mnie matka w koszuli zobaczyła, to ci było dopiero…

A dzień wyjazdu z kolonii się zbliża. Dziewczynki wyjeżdżają już jutro.

Zapomniane dawne urazy; już teraz ani domki i meble z piasku, ani szałasy niepotrzebne.

Dziewczynki dają chłopcom splecione z sitowia koszyczki, trzepaczki, kapelusze – na prezent dla sióstr w domu, a chłopcy dają dziewczynkom wycięte z kory łódki, solniczki, młotki, serduszka, krzyżyki. Dziewczynki już w swoich ubraniach, chłopcy jutro będą się ważyli, pojutrze się dopiero przebiorą.

– Jeszcze trzy dni zostało.

– Nieprawda, bo dwa tylko.

– A trzy; dzisiejszy dzień się liczy, bośmy obiadu jeszcze nie jedli.

I znów:

Ostatnia wycieczka do lasu, ostatnia jajecznica, ostatnia kąpiel, ostatnia partia palanta.

Każdy myśli o jakimś prezencie dla swoich – więc kilka grzybów, szyszek zielonych, korale z czeremchy, kwiat dziewanny; nawet biedny Dziadyga wiezie upominek: sześć ulęgałek zielonych znalezionych w lesie. Wraca Geniek Dziadyga do swej suteryny162, gdzie trzeba na noc łóżka na środek izby wysuwać, bo ze ścian wilgoć się leje.

Aż nadszedł ranek wyjazdu.

Ledwo świt szary, jeszcze w welonie mgły białej las tonie, jeszcze przed chłodem porannym tuli matka w gnieździe pisklęta. Na salach gwar, bo niezadługo śniadanie i droga powrotna do domu.

Ostatnia trąbka wzywa na werandę. Mała jeno163 garść chłopców zebrała się przed ołtarzem, bo reszta jeszcze na salach się pakuje, bacząc, by nie zapomnieć czego164: grzebienia, szyszek, szczoteczki do zębów. Już podczas modlitwy cicho, na palcach zbliżają się z przewieszonymi przez ramię woreczkami – przyklękają i coraz ich więcej, małych pielgrzymów.

Aż zebrali się wszyscy i kiedy po modlitwie rozległ się śpiew, sto pięćdziesiąt głosów popłynęło w stronę szarego nieba:

 
Kiedy ranne wstają zorze,
Tobie ziemia, Tobie morze,
Tobie śpiewa żywioł wszelki:
Bądź pochwalon, Boże wielki…
 

Zajechały ciche wozy pieśnią zgłuszone.

Śniadanie szybkie, niegwarne i siadają.

Oto mały Józik Przybylski, kuc rączy, oto Pogromca Tygrysów, Frajer Pompka z bratem, Olek Ligaszewski, który nie dokończył sadzawki przy szałasie; dzielny kapitan Sulejewski, taki teraz drobny i szary; układny prezes Grudziński i Zdzisiek, co na czubki zielone lubi patrzeć, i Zabucki, co miał trzy razy dostać po łapach, i kronikarz Troszkiewicz.

– Wszyscy już mają miejsca?

– Wszyscy.

Wozy wysuwają się z lasu na szosę. A w Warszawie nowych stu pięćdziesięciu chłopców cieszy się i dnie liczy:

– Za trzy dni na wieś wyjadą.

– Za dwa dni.

– Jutro.

Dodatek

Szałas 1, otoczony wałem

(Ogródki, dwa klomby, siadanka do bajek po prawej stronie. Okręt nr 1)

Mieszkańcy:

1. Jeliński

2. Łęgowski

3. Rozum

4. Karaś (potem nr 7)

5. Cieniewski (ubył)

6. Dajnowski (ubył)

7. Iwanicki (potem nr 3)

8. Tarasiuk

9. Królik

10. Omelańczyk

Szałas 2, otoczony wspólnym wałem

(Wspólne podwórze z szałasem Jelińskiego)

1. Ligaszewski

2. Mały

3. Troszkiewicz

4. Kucharski

5. Piechowicz (potem nr 14)

Ligaszewski jest kapitanem okrętu „Błyskawica” nr IV.

Szałas 3, z chorągiewką burmistrza

1. Chąbiński, burmistrz

2. Lokajski, pisarz

3. Iwanicki, pomocnik burmistrza

4. Dranek

5. Trzciński

Szałas 4, szpital

1. Michnowski

Szałas 5

1. Kowalski

2. Tokarski

3. Silczyński

4. Świderski

5. Dobilis (potem Łysa Góra)

6. Kuczyński

7. Moskwik (usunięty)

Szałas 6 i okręt nr III

1. Zieliński

2. Wiśniewski

3. Kowalski (z grupy B)

4. Koziełł (potem nr 11)

5. Dałkiewicz

6. Szkiela (potem nr 10)

Szałas 7

1. Kaza

2. Banduła

3. Maślanka

4. Zabucki (wydalony)

5. Jagodziński

Szałas 8 i okręt nr II

(Zbudowany na miejscu szałasu Ulricha)

1. Bień Czesław

2. Bień Marian

3. Pecal

4. Pawlak

5. Wojciechowski

Szałas 9, szałas Towarzystwa Przyjaciół Czytania

1. Kossowski

2. Loba

3. Badun

4. Jaśkiewicz

5. Nowakowski

6. Galas

7. Szyling

8. Nałencz

9. Troszkiewicz (potem Łysa Góra)

Szałas 10

1. Waliszewski Zdzisław

2. Szkiela

3. Gajewski (młodszy)

Szałas 11

1. Słotwiński

2. Augustowski

3. Krzyżanowski

4. Koziełł

5. Kozłowski (potem nr 13)

Szałas 12

1. Barszczewski

2. Skłodowski

3. Górski

Szałas 13

1. Jagodziński

2. Kozłowski

3. Pakuła

Szałas 14

1. Kowalczyk

2. Piechowicz

Razem: 14 szałasów; 4 okręty; 61 zameldowanych stałych mieszkańców z prawem głosu na zebraniach gminnych.

157.porównywa – dziś popr.: porównuje. [przypis edytorski]
158.kim – tu dziś popr.: kimś. [przypis edytorski]
159.gilza – łuska naboju. [przypis edytorski]
160.chowanka (daw.) – zabawa w chowanego. [przypis edytorski]
161.skikać (gw.) – skakać. [przypis edytorski]
162.suteryna – mieszkanie znajdujące się poniżej parteru. [przypis edytorski]
163.jeno (daw.) – tylko. [przypis edytorski]
164.czego – tu dziś popr.: czegoś. [przypis edytorski]
Возрастное ограничение:
0+
Дата выхода на Литрес:
01 июля 2020
Объем:
130 стр. 1 иллюстрация
Правообладатель:
Public Domain
Формат скачивания:
epub, fb2, fb3, ios.epub, mobi, pdf, txt, zip

С этой книгой читают