Читать книгу: «Sława», страница 4

Шрифт:

Rozdział dziesiąty

Było już prawie ciemno. Władek czytał śpiesznie, żeby skończyć rozdział do zupełnego zmroku. Czytał akurat o tym, jak czerwonoskórzy chcieli spalić podróżnika, któremu już na pomoc biegli towarzysze. I nagle ktoś pociągnął Władka za rękaw.

– Kto to? Czego chcesz? – prawie przestraszył się Władek.

To była Pchełka.

Zawsze wesoła i skacząca, Pchełka teraz była pokorna i smutna.

– Władeeek!

– Co?

– Nie będziesz się na mnie gniewał?

Pchełka miała łzy w oczach, duże, okrągłe łzy.

– Co zrobiłaś, Pchełko?

– A nie będziesz się gniewał i nie powiesz nikomu?

– Nikomu nie powiem.

– Więc: widzisz, ja jestem niedobra. Wicuś jest mały i głupi; to nie jego wina, że ja kupowałam cukierki.

Wicuś, usłyszawszy swe imię, wylazł zza szafy i wolnym krokiem zbliżył się do Władka.

– Raz kupiłam za grosz, a potem za dwa grosze. Potem założyłam się o dwa grosze i także przegrałam.

– A skąd miałaś pieniądze? – zdziwił się Władek.

– Właśnie, że nie miałam.

Władek wszystko zrozumiał: Pchełka narobiła długów, teraz szarpią ją wierzyciele34 – tak jak pana Witolda. Pchełka jest lekkomyślna, żyła nad stan35 i teraz pokutuje.

– Ile jesteś winna? – zapytał Władek.

– Najbardziej jestem winna pięć groszy: w ochronie trzy grosze i na podwórku dwa.

Pchełka dziś wcale nie była w ochronie, bo ta dziewczynka kazała jej przynieść pieniądze, bo dłużej czekać nie może i powie wszystko pani, i pani ją z pewnością wyrzuci.

– Mój Władku, mój Władku kochany, tylko nie mów nic mamie. Ja już nigdy nie będę.

I Pchełka powoli wszystko powiedziała.

Zaczęło się od tego, że kupiła od Józi landrynkę za grosz, niby że będzie jej winna – bo przecie za grosz można dostać cztery landrynki. Potem nie miała grosza, więc się założyła i przegrała – to już były dwa grosze. Wtedy Józia kazała jej przynieść serwis Mani za te dwa grosze, ale Pchełka nie chciała. Potem Wicuś powiedział, że się poskarży mamie, więc musiała mu kupić karmelek, żeby nic nie mówił, i pożyczyła od dziewczynki w ochronie; tego karmelka nawet nie skosztowała. Władek pamięta to zielone szkiełko, co jak przez nie patrzeć, wszystko było zielone? Więc szkiełko i pieczątkę z aniołem, i maluśkiego kotka porcelanowego bez nogi – wszystko oddała – i więcej nic już nie ma.

Władek zupełnie zapomniał o podróżniku, którego mieli spalić czerwonoskórzy.

Gdyby zamiast myśleć o Indianach i tygrysach, więcej patrzał na Pchełkę, toby zauważył, że już dawno była ona smutna, że nie śmieje się i nie skacze jak dawniej, że niechętnie chodzi do ochrony, że tajemniczo szepcą ciągle z Wicusiem. Mama prosiła, żeby uważał na Pchełkę i Wicusia, a on co? Nic sobie z tego nie robił.

Pchełce obiecał Władek, że spłaci jedenaście groszy długów, a sobie przyrzekł, że więcej będzie dbał o młodsze rodzeństwo.

I kiedy Pchełka znów głośno się śmiała i wesoło skakała, Władek myślał z zadowoleniem, że to jego zasługa.

Rozdział jedenasty

Teraz się nareszcie wykryło, dokąd mama wychodzi co dzień i długo nie wraca. Chodziła mama od jednej cukierni do drugiej, od jednej piekarni do drugiej – i szukała dla ojca lepszego zajęcia. Po drodze wstępowała do sklepów i pytała, czy nie potrzebny chłopiec do posług albo dziewczynka, to znaczy Mania.

Władek dobrze wiedział, jak przykro słyszeć wszędzie, że się jest niepotrzebnym, i nie dziwił się teraz, że mama tak się ciągle gniewa. Jeden powie grzecznie, że nie ma u niego roboty, drugi ofuknie, żeby mu nie zawracać głowy, a trzeci każe się wynosić. Nawet pies rzuca się na tego, kto szuka pracy – wie o tym Władek.

Dopiero teraz mama powiedziała wszystko od razu.

Ojciec będzie miał dzienną robotę i lepiej płatną, bo go tam znają jeszcze z dawnych czasów, kiedy był młody i nie miał dzieci ani żony. Mania chodzić będzie do fabryki kwiatów. Władek pójdzie do mydlarni, gdzie musi być bardzo ostrożny, żeby nie zrobić pożaru.

– Nie zdechniemy z głodu w zimie – powiedziała mama wesoło; ale ojciec był smutny i wzdychał.

– Nie o tym ja myślałem – powiedział ojciec.

– Słuchaj, Antoni – tłumaczyła mama – nie bądźże dzieckiem. Wiesz, ile nam zostało z pieniędzy Witolda? Wszystkiego dwanaście rubli. Pamiętaj, że zima się zbliża. Może na wiosnę znów odbierzesz trochę pieniędzy i coś się lepszego obmyśli.

– Ja wiem; ale jakże dzieci tak gonić do pracy. Już i tak się nie uczą. Co z nich wyrośnie?

Pierwszy raz mama rozmawiała o ważnych sprawach przy Władku i Mani; dawniej wysyłano ich zaraz z pokoju.

Mama wzięła ołówek i papier, zaczęła rachować, ile kosztuje komorne, węgle, jedzenie. Potem obliczyła, co trzeba kupić z ubrania. Gdzież myśleć o szkole i książkach? A gdyby nawet darmowa szkoła – i tak nic z tego nie będzie. Władek i Mania zarobią razem ośm36 i pół rubla – bez tych pieniędzy nie można się obyć.

– Wyrzutów ci nie robię – powiedziała mama – ale dużo tu twojej winy.

Wtedy ojciec zerwał się z krzesła, nic nie odpowiedział, włożył czapkę i wyszedł.

Władek dużo myślał tego wieczora.

Już dawno podejrzewał Władek, że jest andrusem37, bo do szkoły nie chodzi, bo z gołą głową schodzi na podwórze i małą Abu nosi na rękach. Ale nie jest jednak andrusem, bo papierosów nie pali, nie mówi brzydkich wyrazów, nie wiesza się przy dorożkach i tramwajach; a jeśli widzi ucznia w tornistrze, chociaż mu bardzo przykro, nie woła przecież:

 
Uczeń pierwszej klasy,
Złapał konia, zjadł kiełbasy.
 

I Olek nie jest andrusem. Olek chce być sławnym wodzem, ale nie może, bo musi zarabiać.

Są na podwórzu andrusy; ale nie dlatego, że nie mają tornistrów, piórników i pasków z błyszczącymi klamrami, tylko że nikt ze starszych nie ma czasu, aby się nimi zająć, aby im powiedzieć, co dobre, co złe.

I Władkowi przyszła do głowy pewna myśl, o której38 musi naradzić się z Olkiem.

Rozdział dwunasty

Trzy tygodnie trwały narady. Bo teraz i Władek cały dzień zajęty w mydlarni, więc dopiero wieczorem zbierali się na dachu lodowni. Radzili Olek i Władek, potem wzięli Manię i Natalkę. Przychodziła głuchoniema Michalinka, ale ona tylko patrzała – niech sobie siedzi, kiedy nie przeszkadza.

Wreszcie statut, to jest przepisy stowarzyszenia, był gotów. Nazwa początkowo brzmiała Zeterce – i tak nazywano nowe stowarzyszenie, dopóki Władek nie zauważył, że „honor” napisany był w książce przez h, a nie przez ch. Trzeba więc było Związek Rycerzy Honoru nazwać: Zeterha – i tak było lepiej; bo dlaczego honor w skróceniu miał się mówić: ce?…

Zeterha jest związkiem rycerzy honoru.

Zeterha ma hasło: Sława.

Zeterha ma naczelnego wodza. Naczelnym wodzem może być także dziewczynka, jeśli się zgodzą związkowcy.

Kto należy do Zeterha, temu nie wolno kłamać ani męczyć zwierząt, ani palić papierosów, ani drażnić i śmiać się z małych dzieci; ale powinien bronić je39 w niebezpieczeństwie i pomagać.

Jeżeli na podwórku jest dziecko chore, kaleka albo głuchoniema, a erha, to jest rycerz honoru, ma karmelek, powinien oddać karmelek małemu albo nieszczęśliwemu; tak samo ma zrobić z zabawką, jeżeli rodzice pozwolą.

Erha powinien brać książki z czytelni, ale nie wolno mu niszczyć książek. Erha musi co tydzień przeczytać jedną książkę naukową.

Erha nie może kraść choćby na żarty ani wycyganiać40 od głupszego prezentów, ani mówić brzydkich wyrazów, ani błaznować.

Jeżeli erha ma nieczystą głowę, musi ją umyć. Także musi czyścić sobie ubranie. Jeżeli szyć nie umie, dziewczynki przyszyją mu guziki.

Erha będą zbierali się w zimie co dzień w innym mieszkaniu i będą czytali głośno, jeżeli kto czytać nie umie.

Naczelny wódz naznacza co dzień naczelnika podwórka i schodów, żeby pilnowali.

Obowiązki naczelnika podwórka:

1. Żeby malcy się nie bili.

2. Żeby nie byli nieprzyzwoici.

3. Żeby nie oszukiwali.

4. Żeby nie śmiecili.

5. Żeby się nie sprzeciwiali.

Naczelnikiem może być tak samo chłopiec, jak dziewczyna.

Jeżeli naczelnik podwórza sam nie da rady, daje hasło kukułki i wszyscy erha muszą mu przyjść na pomoc.

Naczelnik podwórka ma buławę, którą otrzymuje od naczelnego wodza.

Wszystko to samo robi naczelnik schodów na schodach. Także musi zbierać pestki, kawałki szkła i wszystko, o co można się skaleczyć albo przewrócić.

Wszyscy erha pomagają stróżowi, żeby było czysto.

Żadnych pieniędzy ani składek tymczasem nie zbieramy, bo musimy zobaczyć, czy nam się uda.

Jeżeli rodzice niesprawiedliwie biją dzieci, dwaj posłowie z Zeterha idą tam i proszą, żeby tego nie robili.

Każdy nowy rycerz odczytuje taką rotę przysięgi:

„Ja… (imię i nazwisko) przystępuję do Zeterha, to jest do Związku Rycerzy Honoru. Przyjmuję hasło: Sława, która jest rzeczownikiem nieśmiertelnym. Wiem, czego mi robić nie wolno, a jeżeli coś takiego zrobię, przyznam się, powiem prawdę i niech mnie osądzą, na jaką zasłużyłem karę”.

Pięć razy trzeba było przepisać statut Związku Rycerzy Honoru, bo jeden egzemplarz wziął Władek, jeden Olek, po jednym Natalka i Mania, a piąty włożono do butelki i zakopano późnym wieczorem koło telegraficznego słupa jako statut węgielny.

34.wierzyciel – osoba, która pożyczyła pieniądze, ktoś, u kogo został zaciągnięty dług. [przypis edytorski]
35.żyć nad stan – żyć rozrzutnie, wydawać więcej, niż się ma. [przypis edytorski]
36.ośm – dziś popr.: osiem. [przypis edytorski]
37.andrus (daw.) – łobuz. [przypis edytorski]
38.myśl, o której musi naradzić się – dziś popr.: myśl, co do której musi naradzić się. [przypis edytorski]
39.bronić je – dziś popr.: bronić ich. [przypis edytorski]
40.wycyganiać – uzyskiwać za pomocą oszustwa; słowo wycyganić w sposób stereotypowy i krzywdzący łączy przynależność do grupy etnicznej (Cyganie, dziś raczej: Romowie) z zachowaniami przestępczymi (oszustwo, kradzież). [przypis edytorski]
Возрастное ограничение:
0+
Дата выхода на Литрес:
01 июля 2020
Объем:
50 стр. 1 иллюстрация
Правообладатель:
Public Domain
Формат скачивания:
epub, fb2, fb3, ios.epub, mobi, pdf, txt, zip

С этой книгой читают