Читать книгу: «Chłopi, Część czwarta – Lato», страница 15

Шрифт:

Mateusz jaże się zatrząsł i obcierał z twarzy zimny, lodowaty pot.

– Wyznałam się przed nim… na nic już by się zdały cygaństwa… Topora chycił na mnie… myślałam, że już koniec, i pierwsza mu rzekłam: „Zabij! ulży nam obojgu!”. Ale me2560 nie tknął nawet palcem! Jeno2561 popatrzył we mnie, przysiadł pod oknem i zapłakał!… Jezu miłościwy, żeby me chociaż sprał, skopał, sponiewierał, lżej by mi było, lżej, a on siedzi i płacze! I cóż ja teraz pocznę nieszczęsna, co? kaj2562 się podzieję! Ratuj me, bo się rzucę do studni albo se2563 co złego zrobię, ratuj! – wrzasnęła padając mu do nóg.

– Cóż ja ci poredzę, sieroto, co? – jąkał bezradnie.

Zerwała się nagle z dzikim warkotem gniewnego szaleństwa.

– To po coś me brał? po coś me stumanił? po coś me przywiódł do grzechu?

– Cała wieś tu się zleci, cichoj!

Przypadła mu znowu do piersi, objęła sobą i pokrywając pocałunkami zaskamlała całą mocą strachu, miłowania i rozpaczy:

– O mój jedyny, o mój wybrany z tysiąca, zabij me, a nie odpędzaj od siebie! Miłujesz to me, co? Miłujesz? Dyć me utul ten ostatni razik, dyć me weź, ogarnij sobą i nie daj na mękę, nie daj płakania, nie daj zatracenia! Jedynego cię mam na wszyćkim2564 świecie, jedynego… Ino2565 me ostaw przy sobie, a służyła ci będę za tego psa wiernego, za tę ostatnią dziewkę!

Jęczała rzewliwymi słowy, rwanymi ze samego dna udręczonej duszy.

A Mateusz wił się jakby w kleszczach i jak mógł, wykręcał się od stanowczej odpowiedzi zbywając ją całunkami a przygłaskaniem i przytakując wszystkiemu, co jeno2566 chciała, rozglądał się trwożniej i niecierpliwiej, gdyż mu się uwidziało, że Jasiek siedzi na przełazie.

Ale w jakiejś minucie Tereska przejrzawszy prawdę do dna odepchnęła go od siebie i zakrzyczała, bijąc słowami kieby2567 biczem:

– Cyganisz jak pies! Zawdyś me ocyganiał! Już me teraz nie zwiedziesz! Strach ci Jaśkowego kija, to się wijesz kiej2568 ta przydeptana glista! A ja mu zawierzyłam jak komu najlepszemu! Mój Boże, mój Boże! A Jasiek taki poczciwy, nawiózł mi podarunków, nigdy mi nie powiedział marnego słowa i ja mu tak odpłaciłam. I takiemu przeniewiercy zawierzyłam, takiemu zbójowi! takiemu psu! Idź se za Jagusią! – zawrzeszczała przyskakując do niego z pięściami – idź, i niech was pożeni hycel, pasujeta do siebie, lakudra i złodziej.

Padła na ziemię zanosząc się strasznym, obłąkanym płaczem.

Mateusz stał nad nią, nie wiedząc, co począć, matka chlipała kajś2569 pod ścianą, gdy wyszedł ze sadu Jasiek i przystąpiwszy do żony jął jej szeptać tkliwe, przesiąkłe łzami, a pełne dobrości słowa:

– Chodź do dom, chodź, sieroto. Nie bój się, nie ukrzywdzę cię, masz ty już dosyć za swoje, chodź, żono…

Wziął ją na ręce i przeniósłszy na przełaz krzyknął do Mateusza:

– Pókim żyw, to ci jej krzywdy nie daruję, tak mi dopomóż, Panie Boże!

Mateusz milczał, dusił go wstyd i zalewał mu serce taką gorzkością i taką dojmującą udręką, że poniósł się do karczmy i pił przez całą noc.

Cała historia migiem się rozniesła po wsi, a ku niemałemu podziwowi, z wielkim też uważaniem rozpowiadali o Jaśkowym postąpieniu.

– Ze świecą nie najdzie takiego drugiego – mówiły rozrzewnione kobiety, srodze przy tym powstając na Tereskę, ale Jagustynka zapalczywie broniła.

– Tereska niewinowata2570! – wrzeszczała po różnych opłotkach, kaj jeno posłyszała, że bierą2571 ją na ozory – smarkul to był jeszcze, kiej2572 Jaśka wzieni2573 do wojska, ostała sama jedna, nawet przez2574 dziecka, to i nie dziwota, co bez2575 tyla roków zacniło się2576 jej za chłopem. Żadna by nie przetrzymała takiego postu. A Mateusz zwietrzył kiej2577 pies i dalejże bakę świecić2578, cudeńka prawić, na muzykę prowadzić, jaże2579 i głupią zdurzył2580.

– Że to nie ma sądu na takich zwodzicieli – westchnęła któraś.

– Łeb mu już lenieje, a za kobietami jeszcze ciągnie.

– Kawalerska sierota, to kajże się pożywi, jak nie z cudzego – kpili parobcy.

– Mateusz też niewinowaty, nie wiecie to, że jak suczka nie da, to i piesek nie weźmie! – zaśmiał się Stacho Płoszka i dziw go za to nie pobiły.

Ale wnet przestali o tym deliberować2581, gdyż żniwa były za pasem, dnie szły wybrane, suche i upalne, po wzgórkach żyta jakby się prosiły o kosy, a jęczmiona już dochodziły, to co dnia ktosik wychodził penetrować pola, zaś bogatsze już się oglądali za najemnikiem.

Zaś na pierwszego ruszył organista, wywiódłszy do żniwa kilkanaście kobiet, stanęła do sierpa nawet sama organiścina, wzięły żąć i córki, a stary miał nad wszystkim czuwające oko. Jasio przyleciał dopiero po mszy i niedługo się cieszył żniwami, bo skoro jeno2582 podniesła się przypołudniowa spieka, wypędziła go matka, żeby se głowy nie przepalił na słońcu.

– Poszuka se cienia u Jagusi, w to mu graj – warknęła za nim Kozłowa.

W domu jednak było mu gorąco, nudnie i muchy tak cięły zapamiętale, że wybrał się na wieś i przechodząc koło Kłębów dosłyszał jakieś przyduszone jęki, rozchodzące się z wywartej na rozcież chałupy.

Jagata leżała w sieniach pod progiem, w izbie było pusto, cały bowiem dom poszedł do żniwa.

Przeniósł ją do izby, położył na łóżko, napoił i tak cucił, jaże przyszła nieco do siebie i otworzyła załzawione oczy.

– Dyć już kończę, paniczku – uśmiechnęła się kiej rozbudzone dziecko.

Chciał zaraz bieżyć po księdza, przytrzymała go za sutannę.

– Panienka mi dzisia rzekła: „Gotuj się na jutro, duszo umęczona!”. Mam czas jeszcze, paniczku! Jutro… dzięki ci, Boże miłosierny, dzięki! – jąkała coraz słabiej, prześmiech zatlił się na jej wargach, złożyła ręce i zapatrzona kajś2583, w jakoweś dalekości, zapadła jakby w głęboką duszną modlitwę, a Jasio, rozumiejąc, co2584 już zaczęło się konanie, poleciał zwoływać Kłębów.

Zajrzał do niej dopiero po południu, leżała w łóżku całkiem przytomna, skrzynka stała przy niej na ławie, wyjmowała z niej stygnącymi rękami wszystko, co se była nagotowała na tę porę ostatnią; czystą płachtę pod siebie i świeże obleczenie na pościele, wodę święconą, całkiem jeszcze dobre kropidło i spory kawał gromnicy, i obrazek Częstochowskiej do ręki, i nową koszulę, suty wełniak, czepek bujnie ururkowany nad czołem, wraz z chustą do zawiązania, i zupełnie nowe trzewiki, wszyćko śmiertelne wiano, użebrane przez całe życie, rozłożyła koło siebie, ciesząc się każdą rzeczą i chwaląc przed kobietami, zaś czepek nawet przymierzyła i przejrzawszy się w lusterku szepnęła wielce szczęśliwa:

– Będzie galancie2585, na sielną2586 gospodynię patrzę.

Przykazała, bych2587 ją w te skarby przystroili jutro, zaraz od samego rana.

Juści, co nikto2588 się jej nie sprzeciwił, chodzili kole2589 niej na palcach, umilając jej te ostatnie chwile, jak jeno2590 poredzili2591.

Jasio przesiedział przy niej do zmierzchu czytając w głos modlitwy, powtarzała za nim, zasypiając co chwila z jakimś leciuśkim pośmiechem.

A gdy zasiadali do wieczerzy, zapragnęła jajecznicy, juści2592, że jeno2593 dziobnęła raz i drugi, odsuwając jadło od razu, i już cały wieczór leżała cichuśko, dopiero kiedy zabierali się do spania, przywołała Tomka.

– Nie bój się, nie będę ci zawadzała długo, nie – wyrzekła lękliwie.

Na drugi dzień z rana przybrali ją, jak przykazała, położyli ją na Kłębowej łóżko, a na jej własnej pościeli, sama pilnowała, żeby wszystko było jak się patrzy, sama strzepywała drżąc chudą pierzynę, sama nalała wody święconej na talerz i położyła na nim kropidło, a spenetrowawszy, że już jest, jak być powinno w taką godzinę u gospodarzy, poprosiła o księdza.

Przyszedł z Panem Jezusem, przygotował ją na tę drogę ostatnią i zalecił Jasiowi pozostać do końca, że to jemu samemu gdziesik2594 się śpieszyło.

Jasio zasiadł przy niej i czytał se2595 po cichu z brewiarza, Kłębowie też ostali w domu, a wkrótce przyleciała Jagusia, przywarowawszy kajś2596 w kącie cichuśko niby trusia. W izbie jeno muchy brzęczały, gdyż ludzie snuli się bez głosu jak cienie, trwożnie jeno2597 spozierając na Jagatę… Leżała z różańcem w ręku, jeszcze całkiem przytomnie żegnając się z każdym, kto ino2598 zajrzał do chałupy, zaś poniektórym dzieciom, cisnącym się w sieniach i pod oknem, rozdawała po parę groszy.

– Naści2599, a zmów paciorek za Jagatę! – szeptała z lubością.

A potem już całe godziny nie odzywała się do nikogo.

I leżała se2600 godnie, po gospodarsku, na łóżku i pod obrazami, jak se była roiła2601 przez całe życie. Leżała pełna cichej dumy i nieopowiedzianej szczęśliwości, radosne łzy siwiły się w jej oczach. Poruchiwała2602 cosik2603 wargami, błogo uśmiechnięta i zapatrzona przez okno w niebo głębokie, w pola nieobjęte, gdzie już kaj niekaj2604 błyskały z brzękiem kosy i kładły się źrałe2605, ciężkie żyta, w jakieś dale, widne jeno2606 jej duszy zamierającej.

Ale w jakiejś minucie, gdy dzień miał się już ku schyłkowi, a izbę zalały czerwone zorze zachodu, wstrząsnęła się gwałtownie, usiadła i wyciągnąwszy ręce zawołała mocnym, a jakoby cudzym głosem:

– Pora już na mnie, pora.

I padła wznak.

W izbie zrobiło się straszno, buchnęły płacze, poprzyklękali kole2607 łóżka, Jasio jął czytać modlitwę za konających, Kłębowa zapaliła gromnicę, umierająca powtarzała za Jasiem, ale coraz słabiej, coraz ciszej, coraz bełkotliwiej, oczy jej gasły niby ten dzień letni znojami utrudzony, twarz grążyła się2608 w tuman wiecznego zmierzchu, wypuściła gromnicę i skonała.

I pomarła se ta dziadówka, kieby2609 najpierwsza we wsi, a Jambroż, któren2610 akuratnie zdążył na sam koniec, zawarł jej oczy, sam Jasio zmówił za nią gorący pacierz i cała wieś przychodziła się modlić przy jej zwłokach, popłakać a zazdrośnie się dziwować szczęśliwej śmierci i lekkiemu skonaniu.

Tylko Jasia, skoro zajrzał w jej martwe oczy i w tę stężałą na grudę twarz, poradloną pazurami śmierci, zatrząsł taki strach, że uciekł do domu, rzucił się na łóżko, wcisnął głowę w poduszki i zapłakał.

Poleciała wnet za nim Jagusia i chociaż sama była pełna przerażenia i żałości, jęła2611 go uspokajać i obcierać mu twarz zapłakaną. Przytulił się do niej kieby2612 do matki, kładł rozbolałą głowę na jej piersiach, obejmował ją za szyję, i jaże2613 się zanosząc szlochaniem, skarżył się rzewliwie:

– Boże mój, jakie to straszne, jakie to okropne!…

Weszła na to organiścina, zobaczyła i srogi gniew nią zatargał.

– Co się tu dzieje! – postąpiła na środek izby i zasyczała, ledwie się już hamując: – Widzisz ją, jaka mi czuła opiekunka, szkoda tylko, że Jasio już niańki nie potrzebuje i sam sobie poradzi nos obetrzeć!

Jagusia podniesła2614 na nią zapłakane oczy i dygocąc w zalęknieniu, jęła rozpowiadać o śmierci starej, Jasio też rzucił się skwapnie, tłumacząc matce, co mu się to przygodziło2615, ale organiścina, snadź już dobrze przódzi podbechtana przez kumy, wywarła na niego gębę:

– Głupiś jak cielę! Nie odzywaj się lepiej, byś i ty czego nie oberwał!

Skoczyła naraz do drzwi, wywarła2616 je na rozcież2617 i zawrzeszczała do Jagusi:

– A ty się wynoś, i żeby tutaj nie postała więcej twoja noga, bo cię wyszczuję!

– Cóżem to winowata, co? – jąkała, zgoła już nieprzytomna ze wstydu i boleści.

– Poszła precz i w tej minucie, bo każę psy pospuszczać! Już ja nie będę płakała przez ciebie, jak Hanka albo wójtowa! Ja cię nauczę jamorów2618, małpo jedna, już ty mnie popamiętasz, tłumoku! – darła się na cały głos.

Jagusia buchnęła płaczem, wypadła przed dom i pognała w cały świat.

A Jasio stanął jakby rażony piorunem.

XII

Naraz porwał się za nią lecieć.

– A to gdzie? – warknęła groźnie matka zapierając mu sobą drzwi.

– Dlaczego ją mama wypędziła, za co? Że była dla mnie taka poczciwa! To niesprawiedliwie, ja na to nie pozwolę! Cóż ona zrobiła złego? co? – wykrzykiwał gorączkowo, wydzierając się z twardych rąk matczynych.

– Usiądź spokojnie, bo zawołam ojca… Za co? Zaraz ci powiem: masz być księdzem, to nie chcę, abyś pod moim dachem sposobił sobie kochanicę, nie chcę dożyć takiego wstydu i hańby, żeby cię ludzie wytykali palcami! Dlatego ją wypędziłam, rozumiesz teraz?

– W imię Ojca i Syna! Co mama mówi! – jęknął w najgłębszym oburzeniu.

– Mówię to, co wiem! Juści, wiedziałam, że ją spotykasz tu i owdzie, ale Bóg mi świadkiem, jako cię nie podejrzewałam o nic zdrożnego! Myślałam sobie zawsze, że skoro mój syn nosi kapłańską sukienkę, to splamić się jej nigdy nie poważy! Ady bym cię przeklęła na wieki i wydarła ze serca, choćby wraz pęknąć miało… – Oczy jej zapłonęły taką świętą zgrozą i nieubłaganiem, że Jasio zdrętwiał ze strachu. – Dopiero Kozłowa otworzyła mi oczy, a teraz już sama zobaczyłam, do czego chciała cię przywieść ta suka…

Rozpłakał się żałośnie i wśród szlochań i skarg na te okropne posądzenia z taką szczerością opowiedział wszystkie spotykania, że całkiem zawierzyła i przygarnąwszy go do piersi jęła2619 mu obcierać łzy a uspokajać.

– Nie dziw się, że zlękłam się o ciebie, przecież to łajdus najgorszy we wsi…

– Jagusia! Najgorszy we wsi! – Nie wierzył własnym uszom.

– Wstyd mi, ale dla twojego dobra muszę ci wszystko rozpowiedzieć.

I opowiedziała o niej przeróżne historie, nie szczędząc na dokładkę ni plotów, ani też najrozmaitszych wymysłów.

Jasiowi włosy powstały na głowie, jaże2620 się porwał z miejsca i zakrzyknął:

– To nieprawda, nigdy nie uwierzę, żeby Jagusia była taka podła, nigdy…

– Matka ci to mówi, rozumiesz? Z palca sobie tego nie wyssałam.

– Bajki, nic więcej! Przecież to byłoby straszne! – załamał rozpaczliwie ręce.

– A czemuż ją bronisz tak zawzięcie, co?

– Bronię każdego niewinnego, każdego.

– Głupiś jak baran. – Rozgniewała się, dotknięta srodze jego niewiarą.

– Jak mama uważa. Ale jeżeli Jagusia taka najgorsza, to czemu mama pozwalała jej przychodzić do nas? – Zaperzył się zapalczywie kiej młody kogut.

– Nie będę się tłumaczyła przed tobą, kiedyś taki głupi, że niczego nie rozumiesz, ale ci zapowiadam: trzymaj się od niej z daleka, bo jak was gdzie razem przydybię, to chociażby przy całej wsi, a sprawię jej taką frycówkę, że mnie popamięta z ruski miesiąc! A i tobie może się przy tym co oberwać…

Odeszła trzaskając drzwiami ze złości.

A Jasio, nawet nie rozumiejąc, czemu go tak obchodzi Jagusina osława2621, przeżuwał matczyne słowa niby te kolczate osty, dławił się nimi, sycąc duszę ich piołunową gorzkością.

– Toś ty taka, Jaguś! Toś ty taka! – skarżył się z żałosnym wyrzutem, że gdyby się była w tej chwili zjawiła, odwróciłby się od niej ze wzgardą i gniewem. Albo to mógł spodziewać się czegoś podobnego? Że nawet w myślach nie postały mu takie straszne rzeczy. Rozważał je jednak z coraz większą udręką i już sto razy się zrywał, aby do niej bieżyć, aby stanąć do oczów i rzucić jej w twarz tę całą litanię grzechów… Niech posłyszy, co mówią o niej, i niechaj się wyprze, jeżeli może… Niech głośno powie: nieprawda! Dumał gorączkowo, ale coraz głębiej wierzył w jej niewinność i ogarniał go żal, i wstawała w nim cicha tęsknota, i budziły się jakieś słodkie, radosne przypomnienia spotykań, a jakiś słoneczny tuman niepojętej rozkoszy przysłonił mu oczy i serce dręczył, że naraz się zerwał i zaczął krzyczeć jakby do wszystkiego2622 świata:

– Nieprawda! nieprawda! nieprawda!

Ale przy kolacji uparcie patrzył w talerz, unikając matczynych oczów, i chociaż mówiono o śmierci Jagaty, nie wtrącał się do rozmowy, a jeno2623 cięgiem2624 matyjasił2625, przebierał w jadle, sprzeciwiał się siostrom, wyrzekał na gorąc w izbie i skoro tylko sprzątnęli miski, poniósł się2626 na plebanię – proboszcz siedział se na ganku z fają w zębach i cosik pilnie pogadywał z Jambrożem, obszedł ich z dala i spacerując kajś2627 pod drzewinami frasobliwie2628 medytował.

– A może to i prawda! Mama by sobie tego nie stworzyła.

Z okien plebanii lały się smugi światła na klomb, gdzie baraszkowały pieski warcząc na się przyjacielsko, a z ganku roznosił się grubachny głos.

– A jęczmień na Świńskim Dołku obejrzałeś?

– Słoma jeszcze ździebko zielona, ale ziarno już kiej2629 pieprz.

– Trza2630 by ci jutro przewietrzyć ornaty, na nic spleśnieją. Komżę i alby zanieś Dominikowej, niech Jagusia upierze. Ale kto to był po południu z krową?

– Któryś z Modlicy. Młynarz spotkał go na moście i próbował przeciągnąć do swojego byka, obiecywał go nawet dopuścić za darmo, ale chłop wolał naszego…

– Ma rozum, za rubla będzie miał profit na całe życie, przynajmniej krów się dochowa. Nie wiesz, Kłęby wyprawią to pogrzeb Jagacie?

– Przeciek ostawiła na pochowek całe dziesięć złotych.

– Pochowa się ją z paradą jak gospodynię. A powiedz tam brackim2631, że wosku im sprzedam, niech sobie tylko dokupią blichowanego2632. Jutro Michał obrządzi w kościele, a ty idź z ludźmi do żniwa i poganiaj, barometr jakiś niepewny, może być burza! Kiedyż to się zbiera kompania do Częstochowy?

– Wotywę2633 zamówiły na czwartek, to juści2634, zaraz po mszy ruszą…

Jasia drażniła nieco ta rozmowa, odszedł dalej aż pod niski pleciony płot, dzielący sad od pasieki, na wąską, zarosłą dróżkę i spacerował trącając niekiedy głową w obwisłe, ciężkie od jabłek gałęzie.

Wieczór był nagrzany i duszny, pachniał miód i żyto skoszone kajś2635 za ogrodami, powietrze było ciężkie, przejęte spieką2636, bielone pnie majaczyły w mrokach niby gzła2637 porozwieszane do przeschnięcia, kajś nad stawem naszczekiwały psy wielce swarliwie, a od Kłębów buchały niekiej2638 żałobne, jękliwe zawodzenia.

Jasio, strudzony wreszcie deliberacjami, zawrócił już ku domowi, gdy naraz posłyszał jakby z pasieki jakieś przyduszone, gorące szepty.

Nie dojrzał nikogo, ale przystanął i słuchał z zapartym tchem.

– …byś skisł… puść me2639, puść, bo będę krzyczeć!…

– …głupia… Czego się wydzierasz? Krzywdy ci to chcę, krzywdy?…

– …jeszcze kto posłyszy. Laboga, dyć mi ziobra zgnieciesz… puść…

Pietrek Borynów i księża Maryna! Rozpoznał ich po głosach i odszedł z uśmiechem, lecz po paru krokach zawrócił na dawne miejsce i nasłuchiwał z dziwnie bijącym sercem. Gęste krze2640 ich przysłaniały i ciemnica, nie sposób było rozeznać, ale coraz wyraźniej słyszał krótkie, rwane i warem kipiące słowa, buchały kiej płomienie, a niekiedy przez długie chwile wrzały gorączkowe, dyszące oddechy i szamotania.

– …takusieńką, jak ma Jagusia, obaczysz… ino mi nie broń, Maryś, ino…

– …zarno2641 ci zawierzę… bo ja to taka… loboga, dajże odzipnąć…

Zaszeleściały gwałtownie krzaki, coś ciężko zwaliło się na ziem2642, ale po chwili zatrzęsły się, i znowu krótkie, rozpalone szepty, ściszone śmiechy i całunki.

– …że już i nie sipiam2643, a ino2644 cięgiem2645 o tobie, Maryś… o tobie, najmilejsza…

– …każdej prawisz to samo… czekałam cię do północka… u drugiej byłeś…

Jasio jakby z nagła ogłuchł i zatrząsł się kieby2646 osika. Wiater poszedł po sadzie, zaruchały się2647 drzewa i zagwarzyły cichuśko kieby we śpiku2648, z pasieki zawiały takie miodne zapachy, jaże2649 go sparło pod piersiami, a oczy nalały się łzami, przejął go jakiś dygotliwy war i cosik2650 tak lubego jęło2651 udręczać, że ino2652 się raz po raz przeciągał a wzdychał.

– …tyla mi do niej, co do tych gwiazdów… Jasia se tera2653 namówiła…

Oprzytomniał, wcisnął się w płot i nasłuchiwał coraz silniej rozdygotany.

– …prawda… co noc wychodzi do niego… Kozłowa przydybała ich w lesie…

Świat się z nim zakręcił i rozciemniało mu w oczach, ledwie się już trzymał na nogach, a tam w gąszczach wciąż mlaskały drażniąco całunki, prześmiechy i szepty…

– …to ci łeb wrzątkiem oparzę kieby temu psu…

– …ino ten razik, najmilejsza… dyć cię nie ukrzywdzę… obaczysz…

– …Pietruś, loboga, Pietruś…

Jasio odskoczył i uciekał niby wiatr, rozdzierając sutannę o krzaki, wpadł do domu czerwony jak burak, oblany potem i zgorączkowany, szczęściem nikto2654 nie zwrócił na niego uwagi. Matka siedziała przed kominem z kądzielą i przędła śpiewając z cicha: „Wszystkie nasze dzienne sprawy”, siostry wtórowały cieniuśko wraz z Michałem, któren2655 pucował kościelne lichtarze, ojciec już spał.

Jasio zawarł się w swoim pokoju i zabrał się do brewiarza, ale cóż, kiej2656 chociaż uparcie powtarzał łacińskie słowa, to i tak cięgiem słyszał tamte szepty i tamte całunki, że w końcu sparł czoło na książce i dał się już poniewoli jakowymś myślom, kieby tym wichrom palącym.

– Więc to tak? – dumał z coraz większą zgrozą i wraz z jakimś lubym dreszczem. – Więc to tak! – powtórzył naraz głośno, i chcąc się oderwać od tych obmierzłych myśleń, wziął brewiarz pod pachę i poszedł do matki.

– Zmówię pacierz przy Jagacie – wyrzekł cicho i pokornie.

– A idź, synu, przyjdę później po ciebie. – Spojrzała bardzo miłościwie.

W chałupie Kłębów nie było już prawie nikogo, tylko jeden Jambroż cosik tam mamrotał z książki przy zmarłej, która leżała nakryta płachtą; na poręczy łóżka tliła się gromnica zatknięta w dzbanuszek, przez wywarte2657 okna zaglądały gałęzie pełne jabłek, noc roziskrzona gwiazdami, a kiej niekiej2658 wsadzał zdumioną twarz jakiś zapóźniony przechodzień, w sieniach warczały cięgiem2659 pieski.

Jasio przyklęknął pod światłem i tak się był gorąco oddał pacierzom, że ani wiedział, kiej2660 Jambroż pokusztykał do dom, Kłęby pokładły się spać kajś2661 w sadzie i zapiały pierwsze kury, szczęściem, co matka o nim nie zapomniała.

Ale cóż, kiej śpik prawie się go nie imał, bo co jeno zaczynało go morzyć, to zjawiała się przed nim Jagusia niby żywa, że zrywał się z pościeli, przecierał oczy i rozglądał się wystraszony, juści, co nie było nikogo, cały dom leżał pogrążony w twardym śnie, a z drugiej izby rozlegało się ojcowe chrapanie.

– To może ona dlatego… – Zamyślił spominając jej gorące całunki, oczy rozjarzone i drżący głos. – A ja myślałem! – Zatrząsł się ze wstydu, zeskoczył z łóżka, otworzył okno i przysiadłszy w nim, do samego świtania medytował i kajał się z mimowolnych przewin i pokuszeń.

Zaś rano przy mszy nie śmiał nawet podnieść oczów na ludzi ni się rozejrzeć po kościele, ale tym goręcej modlił się za Jagusię, bo już był całkiem uwierzył w jej straszne przewiny, nie poredził2662 tylko w sobie zbudzić do niej gniewu i odrazy.

– Co ci jest? Wzdychałeś, że dziw nie pogasły świece! – pytał go proboszcz w zakrystii.

– Tak mnie parzy sutanna! – zaskarżył się odwracając prędko twarz.

– Jak się przyzwyczaisz, to będziesz ją nosił niby drugą skórę.

Jasio pocałował go w rękę i poszedł na śniadanie przebierając się cieniami nad stawem, gdyż słońce prażyło już nie do wytrzymania, i natkał się na księżą Marynę, ciągnęła za grzywę ślepego konia i zawodziła wrzaskliwie.

Przypomnienia źgnęły go niby szydłem, iż przystąpił do niej zeźlony.

– Z czegóż to Marysia tak się cieszy? – patrzał w nią ze wstydliwą ciekawością.

– A bo mi wesoło! – zaśmiała się, jaże2663 zagrały jej białe zęby, szarpnęła konia i wyśpiewywała jeszcze rozgłośniej.

– Po wczorajszym taka wesoła! – Odwrócił się prędko, gdyż spod ugiętej wysoko kiecki błyskały jej białe podkolania, rozłożył bezradnie ręce i wstąpił do Kłębów. Jagata leżała już z całą paradą na środku izby, przybrana w odświętne szaty, w czepcu o sutym białym zburzeniu nad czołem, w paciorkach na szyi, w nowym wełniaku i w trzewikach, zaścibniętych2664 na czerwone sznurowadła; twarz miała kieby2665 odlaną z blichowanego wosku, a dziwnie rozradowaną, w zesztywniałych palcach tkwił krzywo obrazik, dwie świece paliły się pobok2666 jej głowy, Jagustynka odganiała muchy wielką gałęzią, jałowcowy dym ciągnął się z komina i rozwłóczył po całej izbie, co trochę ktoś wchodził zmówić pacierz za nieboszczkę, a kilkoro dzieci plątało się pod ścianami.

Jasio jakoś trwożnie rozglądał się po mrocznej chałupie.

– Kłęby pojechały do miasta – zaszeptała mu Jagustynka. – Ostawiła im sporo, to muszą się wypuczyć na pochowek, krewniaczka przeciek2667! Eksporta2668 dopiero będzie wieczorkiem, bo Mateusz jeszcze nie zdążył z trumną…

Zaduch był w izbie i taką trwogą przejmowała go ta żółta, znieruchomiała w prześmiech twarz umarłej, że jeno się przeżegnał i wyszedł spotykając się tuż przed progiem oko w oko z Jagusią, szła z matką i ujrzawszy go przystanęła, ale przeszedł bez słowa, nawet Boga nie pochwalił, dopiero z opłotków obejrzał się na nią bezwolnie, jeszcze stojała2669 w miejscu wpatrzona w niego smutnymi oczami.

W domu nie chciał jeść śniadania, wyrzekając na srogi ból głowy.

– Przejdź się trochę, może przestanie – radziła mu matka.

– A gdzież pójdę? Żeby mama zaraz myślała Bóg wie co!

– Jasiu, co ty wygadujesz!

– Przecież mama nie pozwala mi się ruszyć z domu! Przecież to mama zabroniła mi nawet rozmawiać z ludźmi! Przecież… – Mścił się wielce rozdrażniony. A skończyło się na tym, że mu obwiązała głowę szmatą skropioną octem, ułożyła go spać w ciemnym pokoju i przegnawszy dzieci na podwórze czuwała nad nim kiej2670 kokosz, póki się dobrze nie wyspał i nie podjadł jak się patrzy.

– A teraz idź się przejść, idź na topolową, tam większy cień i chłodniej. – Nic się nie odezwał, ale czując, że matka pilnie za nim naglądała, na złość jej poszedł całkiem w drugą stronę; włóczył się po wsi, patrzył na kowali grzmiących młotami, zajrzał do młyna, łaził po ogrodach, skwapnie zazierając na lniska i wszędy2671, kaj2672 się ino2673 czerwieniły kobiece przyodziewy, posiedział z panem Jackiem pasącym na jakiejś miedzy Weronczyne krowy, napił się mleka u Szymków na Podlesiu i wrócił do wsi dopiero na samym zmierzchu, nie napotkawszy nikaj2674 Jagusi.

Zobaczył ją dopiero nazajutrz na pogrzebie Jagaty, tak patrzała w niego przez całe nabożeństwo, jaże2675 litery skakały mu w oczach i mylił się w śpiewaniach, a kiej2676 ciało prowadzili na smętarz2677, to nie bacząc na groźne spojrzenia organiściny, szła prawie pobok2678 niego, że nasłuchując jej żałośliwych wzdychów topniał w sobie kieby2679 śnieg pod tym zwiesnowym2680 słońcem.

Zaś kiedy trumnę spuszczali do dołu i wybuchnęły lamenta, posłyszał i jej płacz rzewliwy, ale zrozumiał, co nie po umarłej tak szlocha, a jeno2681 z ciężkiej udręki zbolałego, pokrzywdzonego serca.

– Muszę się z nią rozmówić. – Postanowił wracając z pogrzebu, ale nie mógł się prędko wydostać na wolę2682, gdyż zarno2683 z południa zaczęli się zjeżdżać do Lipiec ludzie z dalszych wsi, a nawet i z drugich parafii na jutrzejszą pielgrzymkę do Częstochowy. Kompania miała wyjść rankiem, zaraz po solennej wotywie2684, to się z wolna ściągali napełniając drogi nad stawem wozami a gwarem, sporo też przychodziło na plebanię, że Jasio musiał siedzieć i załatwiać za proboszcza przeróżne sprawy, ale jakoś pod sam wieczór upatrzywszy sposobną porę wziął książkę i niepostrzeżenie wyniósł się na miedzę za stodołami, pod gruszę, kaj2685 nieraz siadywali wraz z Jagusią.

Juści, co ani tknął oczami książki, a cisnął ją kajś2686 w trawę i rozejrzawszy się po polach skoczył w żyta i chyłkiem, prawie na czworakach, przebierał się na ogrody Dominikowej.

Jagusia właśnie podbierała ziemniaki ani się spodziewając, że ktosik2687 na nią patrzy, raz po raz bowiem prostowała się ociężale i wsparta na motyczce, powłócząc smutnymi oczami po świecie, wzdychała długo i ciężko.

– Jagusia! – zawołał lękliwie.

Pobladła na płótno i stanęła kiej2688 wryta, zaledwie już wierząc własnym oczom, tchu jej brakło i ścisnęło pod piersiami, ale patrzała w niego kieby2689 w to cudne zwidzenie, a słodki prześmiech zatlił się na spąsowiałych z nagła wargach, rozmigotał się płomieniami i wybuchnął kiej słońce.

Jasiowi również rozjarzyły się oczy i miody zalały serce, nie dał se jednak folgi, milczał, a jeno2690 przysiadł na zagonie i patrzał w nią z dziwną lubością.

– Bojałam się2691, co pana Jasia już nigdy nie obaczę…

Kieby2692 pachnący wiater2693 zawiał z łąk i uderzył w niego, jaże2694 pochylił głowę, tak mu ten głos rozdzwaniał się w duszy prawie niepojętą szczęśliwością.

– A przed Kłębami, wczoraj, to pan Jasio ani spojrzał…

Stojała przed nim spłoniona kieby2695 ten kierz2696 różany, kieby ten jabłoniowy kwiat, mdlejący w skwarze tęsknicy, śliczności pełna i zgoła jakiemuś cudowi podobna.

– A to dziw mi serce nie pękło! A to dziw me2697 rozum nie odszedł.

Łzy błysnęły jej u rzęs przysłaniając niby diamentami modre nieba oczów.

– Jagusia! – wyrwało mu się kajś2698 spod samego serca.

Przyklękła w bruździe i cisnąc mu się do kolan wpierała w niego oczy, przepaści ogniste, oczy modre jak niebo i jak niebo niezgłębione, oczy upojne niby całunki i niby przygarnięcia rąk umiłowanych, oczy pokuszeń i niewinnego dzieciństwa zarazem.

Wstrząsnął się gwałtownie i jakby się broniąc przed czarami zaczął ostro wymawiać wszystkie jej grzechy, wszystkie, jakie mu była powiedziała matka. Piła każde słowo nie spuszczając z niego oczów, ale mało wiele2699 poredziła2700 wymiarkować2701, wiedziała bowiem tylko jedno, że oto siedzi przed nią ten ponad wszystko wybrany, że se cosik2702 gaworzy, że oczy mu się jarzą, a ona klęczy se przed nim kieby przed tym świątkiem i modli się niezgłębioną wiarą miłowania.

– Powiedz, Jaguś, że to wszystko nieprawda? powiedz! – nalegał prosząco.

– Nieprawda! Nieprawda! – przytwierdziła z taką szczerością, że uwierzył od razu, uwierzyć musiał, a ona sparła się piersiami o jego kolana i zatonąwszy mu w oczach wyznawała się cichuśko ze swego miłowania… Jakby na świętej spowiedzi otwarła przed nim duszę na ścieżaj, rzuciła mu ją pod nogi kiej2703 zbłąkaną ptaszkę i modlitewną, gorącą prośbą dawała się wszystka na jego zmiłowanie i na jego wolę i niewolę.

Jasio rozdygotał się kiej listek wstrząsany gwałtowną nawałnicą, chciał ją odepchnąć i uciekać, ale jeno2704 szeptał omdlałym, nieprzytomnym głosem:

– Cicho, Jaguś, tak nie można, grzech, cicho!

Aż umilkła, całkiem wyzbyta ze sił, milczeli już oboje unikając swoich oczów, a wraz cisnąc się do siebie tak z bliska, że słyszeli bicie serc własnych i ciche, palące dychania, było im strasznie dobrze i radośnie, obojgu łzy spływały po zbladłych twarzach, obojgu śmiały się czerwone wargi, a dusze kieby2705 w czas Podniesienia były zatopione w jakąś najświętszą cichość i tajnię jaśniejącą gdzieś na wysokościach i unosiły się jeszcze wyżej, ponad światy.

Słońce już zaszło i ziemia spłynęła zorzami kieby tą rosą pozłocistą, wszystko przycichło, wszystko przytaiło dech i wszystko kieby zmartwiało w zasłuchaniu dzwonów, co zabiły na Anioł Pański, i wszystko jakby się zamodliło cichym dziękczynnym pacierzem za świętą łaskę dnia odebranego. Poszli w pola, zasypane pyłem zórz, szli jakimiś miedzami pełnymi kwiatów, wskroś zbóż dojrzałych, wlekąc rękami po kłosach, zwisających im do kolan, szli w łuny zachodu wpatrzeni, w szerokie, złociste przepaście nieba i z niebem w duszach, i z niebem w oczach, i jakby w niebiańskich otęczach nad głowami.

2560.me (gw.) – mnie. [przypis edytorski]
2561.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
2562.kaj (gw.) – gdzie. [przypis edytorski]
2563.se (gw.) – sobie. [przypis edytorski]
2564.wszyćki (gw.) – wszystek; tu: cały. [przypis edytorski]
2565.ino (gw.) – tylko. [przypis edytorski]
2566.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
2567.kieby (gw.) – niby, jakby, jak. [przypis edytorski]
2568.kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
2569.kajś (gw.) – gdzieś. [przypis edytorski]
2570.niewinowaty (gw.) – niewinny. [przypis edytorski]
2571.bierą (gw.) – biorą. [przypis edytorski]
2572.kiej (gw.) – kiedy. [przypis edytorski]
2573.wzieni (gw.) – wzięli. [przypis edytorski]
2574.przez (gw.) – bez. [przypis edytorski]
2575.bez (gw.) – przez. [przypis edytorski]
2576.zacnić się (daw., gw.) – zatęsknić. [przypis edytorski]
2577.kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
2578.bakę świecić (daw., gw.) – mydlić oczy; pochlebiać. [przypis edytorski]
2579.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
2580.zdurzyć (daw., gw.) – odurzyć, oszołomić. [przypis edytorski]
2581.deliberować (daw., gw.) – rozprawiać, rozmyślać. [przypis edytorski]
2582.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
2583.kajś (gw.) – gdzieś. [przypis edytorski]
2584.co (gw.) – że. [przypis edytorski]
2585.galancie (gw.) – porządnie, elegancko. [przypis edytorski]
2586.sielna (gw.) – mocna; tu: wielka. [przypis edytorski]
2587.bych (gw.) – żeby. [przypis edytorski]
2588.nikto (gw.) – nikt. [przypis edytorski]
2589.kole (gw.) – koło. [przypis edytorski]
2590.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
2591.poredzić (gw.) – zdołać. [przypis edytorski]
2592.juści (gw.) – oczywiście, pewnie. [przypis edytorski]
2593.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
2594.gdziesik (gw.) – gdzieś. [przypis edytorski]
2595.se (gw.) – sobie. [przypis edytorski]
2596.kajś (gw.) – gdzieś. [przypis edytorski]
2597.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
2598.ino (gw.) – tylko. [przypis edytorski]
2599.naści (gw.) – masz. [przypis edytorski]
2600.se (gw.) – sobie. [przypis edytorski]
2601.roić (daw., gw.) – marzyć. [przypis edytorski]
2602.poruchiwać (gw.) – poruszać. [przypis edytorski]
2603.cosik (gw.) – coś. [przypis edytorski]
2604.kaj niekaj (gw.) – gdzieniegdzie. [przypis edytorski]
2605.źrały (daw., gw.) – dojrzały. [przypis edytorski]
2606.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
2607.kole (gw.) – koło. [przypis edytorski]
2608.grążyć się – pogrążać się. [przypis edytorski]
2609.kieby (gw.) – niby, jak. [przypis edytorski]
2610.któren (gw.) – który. [przypis edytorski]
2611.jąć (daw., gw.) – zacząć. [przypis edytorski]
2612.kieby (gw.) – niby, jak. [przypis edytorski]
2613.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
2614.podniesła (gw.) – podniosła. [przypis edytorski]
2615.przygodzić się (daw., gw.) – przytrafić się; przydarzyć się. [przypis edytorski]
2616.wywrzeć (gw.) – otworzyć. [przypis edytorski]
2617.na rozcież (gw.) – na oścież; na całą szerokość. [przypis edytorski]
2618.jamory (gw.) – amory; miłostki. [przypis edytorski]
2619.jąć (daw., gw.) – zacząć. [przypis edytorski]
2620.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
2621.osława – osławienie; utrata reputacji. [przypis edytorski]
2622.wszystek (daw., gw.) – tu: cały. [przypis edytorski]
2623.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
2624.cięgiem (gw.) – ciągle. [przypis edytorski]
2625.matyjasić (gw.) – marudzić, grymasić. [przypis edytorski]
2626.ponieść się (gw.) – pójść. [przypis edytorski]
2627.kajś (gw.) – gdzieś. [przypis edytorski]
2628.frasobliwie (daw., gw.) – martwiąc się. [przypis edytorski]
2629.kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
2630.trza (gw.) – trzeba. [przypis edytorski]
2631.bracki – członek bractwa religijnego. [przypis edytorski]
2632.blichowany a. blechowany – wybielony. [przypis edytorski]
2633.wotywa – msza odprawiana w określonej intencji w kościele katolickim. [przypis edytorski]
2634.juści (gw.) – pewnie. [przypis edytorski]
2635.kajś (gw.) – gdzieś. [przypis edytorski]
2636.spieka (gw.) – spiekota. [przypis edytorski]
2637.gzło a. giezło (daw., gw.) – koszula, szczególnie bieliźniana. [przypis edytorski]
2638.niekiej (gw.) – niekiedy. [przypis edytorski]
2639.me (gw.) – mnie. [przypis edytorski]
2640.kierz (daw.) – krzak; tu lm: krze: krzaki. [przypis edytorski]
2641.zarno (gw.) – zaraz. [przypis edytorski]
2642.na ziem (daw., gw.) – na ziemię. [przypis edytorski]
2643.sipiam (gw.) – sypiam. [przypis edytorski]
2644.ino (gw.) – tylko. [przypis edytorski]
2645.cięgiem (gw.) – ciągle. [przypis edytorski]
2646.kieby (gw.) – niby, jak. [przypis edytorski]
2647.zaruchać się (gw.) – poruszyć się. [przypis edytorski]
2648.śpik (gw.) – sen. [przypis edytorski]
2649.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
2650.cosik (gw.) – coś. [przypis edytorski]
2651.jąć (daw., gw.) – zacząć. [przypis edytorski]
2652.ino (gw.) – tylko. [przypis edytorski]
2653.tera (gw.) – teraz. [przypis edytorski]
2654.nikto (gw.) – nikt. [przypis edytorski]
2655.któren (gw.) – który. [przypis edytorski]
2656.kiej (gw.) – kiedy. [przypis edytorski]
2657.wywarty (gw.) – otwarty. [przypis edytorski]
2658.kiej niekiej (gw.) – niekiedy. [przypis edytorski]
2659.cięgiem (gw.) – ciągle. [przypis edytorski]
2660.kiej (gw.) – kiedy. [przypis edytorski]
2661.kajś (gw.) – gdzieś. [przypis edytorski]
2662.poredzić (gw.) – zdołać. [przypis edytorski]
2663.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
2664.zaścibnięty (gw.) – zawiązany. [przypis edytorski]
2665.kieby (gw.) – niby, jak. [przypis edytorski]
2666.pobok (gw.) – obok, z boku. [przypis edytorski]
2667.przeciek (gw.) – przecież. [przypis edytorski]
2668.eksporta – przeprowadzenie ciała zmarłego z domu do kościoła. [przypis edytorski]
2669.stojała (gw.) – stała. [przypis edytorski]
2670.kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
2671.wszędy (gw.) – wszędzie. [przypis edytorski]
2672.kaj (gw.) – gdzie. [przypis edytorski]
2673.ino (gw.) – tylko. [przypis edytorski]
2674.nikaj (gw.) – nigdzie. [przypis edytorski]
2675.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
2676.kiej (gw.) – kiedy. [przypis edytorski]
2677.smętarz (daw., gw.) – cmentarz. [przypis edytorski]
2678.pobok (gw.) – obok, z boku. [przypis edytorski]
2679.kieby (gw.) – niby, jak. [przypis edytorski]
2680.zwiesnowy (gw.) – wiosenny. [przypis edytorski]
2681.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
2682.wola (gw.) – wolność. [przypis edytorski]
2683.zarno (gw.) – zaraz. [przypis edytorski]
2684.wotywie – msza odprawiana w jakiejś intencji w kościele katolickim. [przypis edytorski]
2685.kaj (gw.) – gdzie. [przypis edytorski]
2686.kajś (gw.) – gdzieś. [przypis edytorski]
2687.ktosik (gw.) – ktoś. [przypis edytorski]
2688.kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
2689.kieby (gw.) – niby, jakby. [przypis edytorski]
2690.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
2691.bojałam się (gw.) – bałam się. [przypis edytorski]
2692.kieby (gw.) – niby, jakby. [przypis edytorski]
2693.wiater (gw.) – wiatr. [przypis edytorski]
2694.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
2695.kieby (gw.) – niby, jak. [przypis edytorski]
2696.kierz (daw.) – krzak. [przypis edytorski]
2697.me (gw.) – mnie. [przypis edytorski]
2698.kajś (gw.) – gdzieś. [przypis edytorski]
2699.mało wiele (gw.) – niewiele. [przypis edytorski]
2700.poredzić (gw.) – dać radę, zdołać. [przypis edytorski]
2701.wymiarkować (gw.) – zrozumieć. [przypis edytorski]
2702.cosik (gw.) – coś. [przypis edytorski]
2703.kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
2704.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
2705.kieby (gw.) – niby, jakby. [przypis edytorski]
Возрастное ограничение:
0+
Дата выхода на Литрес:
19 июня 2020
Объем:
420 стр. 1 иллюстрация
Правообладатель:
Public Domain
Формат скачивания:
epub, fb2, fb3, ios.epub, mobi, pdf, txt, zip

С этой книгой читают