Читать книгу: «Litwa za Witolda», страница 7

Шрифт:

1397

Witold z obu stron naglony, za biskupem dorpackim poczynał się nakłaniać, gdy uwiadomiony o tem Zakon wysłał do niego posłów z pismem przynaglającem do zawarcia stalszego z nim przymierza [Dat. Marienb. am Abend Epiphan. 1397]. Ale Witold już z drugiej strony wprzód uproszony, odpowiedział, że nie inaczej zawrze układ nowy, jak zajmując weń biskupa dorpackiego, bez którego nic począć nie chce.

Może też ostatecznie sam kończyć wstrzymując się, zwlekając i spuszczając się na gdzie indziej toczące się, a Litwę obchodzące, układy; użył tylko pretekstu, bo biskupa dorpackiego i jego posłów wstrzymując się od zawarcia pokoju. W Dorpacie z rozkazu cesarza dla pojednania Zakonu z biskupem, zasiedali w tej chwili pełnomocnicy, biskup Henryk ermlandzki i komandor Schönsee. Mistrz zapewnił Witolda, że jeśliby ci w Dorpacie nic nie zrobili i nie potrafili uspokoić zajścia między biskupem, Zakonem i Litwą, sprawa Litwy z Krzyżakami popieraną być może na dworze rzymskim lub sądzie polubownym z rycerzy, prałatów i starszyzny złożonym.

Gdy zaś w istocie przyszło do pewnych układów o pokój z biskupem dorpackim, zdawało się, iż traktatowi z Litwą nic na przeszkodzie nie stanie, gdyż Witold za warunek kładł umowę z biskupem dorpackim.

We wszystkiem jednak nie tyle widać chęć usłużenia biskupowi, ile wahanie się, ściąganie i zwłoki umyślne dla niewiadomych nam przyczyn. Niespodzianie przybył od króla rzymskiego rycerz Mikołaj Temeretz wysłany dla wezwania do zawarcia pokoju między Litwą, Polską i Zakonem, na zjazd do Wrocławia.

We Wrocławiu miały się rozstrzygnąć trudności między Krzyżakami a biskupem dorpackim, Polską i Litwą zachodzące.

Wkrótce potem król rzymski zażądał przez innego posłańca, aby mu Zakon wydał Witoldowego brata Zygmunta, który w niewoli (zakładzie) dotąd u mistrza zostawał; dowodząc, iż w rękach cesarza bezpieczniejszy będzie niż w Prusiech.

Zakon postrzegł, że cesarz przychylniejszym jest do króla polskiego; lękał się wszakże obrazić go, a nie dowierzając, Zygmunta wydać nie chciał. Szukano sposobów pozornego wywikłania się z tego: odpisano, iż Zakon na czas przeznaczony do Wrocławia stawić się nie może, gdyż posłowie jego w tym przedmiocie wysłani do papieża, króla rzymskiego i książąt niemieckich, dotąd z odpowiedzią nie powrócili; że z Witoldem układy są rozpoczęte i w pewnym oznaczonym dniu już do skutku przyjść mają; że Witold żądał pokoju i obiecał uczynić co tylko będzie w mocy jego dla zawarcia go. (Układy wszakże pomimo tych zapewnień rozpoczęte nawet nie były). Co się tycze Zygmunta, tego Zakon wraz z innemi więźniami musi dla bezpieczeństwa chrześcijan zatrzymać u siebie, gdyż sam ks. Witold dał go Krzyżakom jako zakładnika, a ci uwolnić go nie omieszkają, jak tylko pewne nadgraniczne zameczki dla ubezpieczenia od pogan odbudowane zostaną.

Taką całkiem67 tylko wybiegami utkaną odpowiedź posłano, starając się tym sposobem pojednać z biskupem dorpackim, bo Witold do układów przystępować nie chciał. Nareście68 d. 15 lipca 1397 zawarte z nim punkta zgody; pozostawało kończyć z W. Ks. Litewskim, od którego teraz pokój zależał.

Pokój ten był jeśli nie podobnym całkowicie, to nadzwyczaj trudnym. Zakon chciał jeśli nie Litwy całej, to części jej przynajmniej i Żmudzi, pomnąc na dawne nadania, a dotąd oswoić się z tem nie mogąc, że mu Polska wydarła krainę pogan, cel wypraw i nieustanne pobojowisko. Witold zdawał się żądać pokoju, ale na takich warunkach, które by posiadanie tego, co trzymał, upewniły, Litwę zachowały całą. Stosunki Witolda z mistrzem nie bez przyczyny zaczęły Jagiełłę zatrważać i o zawarcie pokoju przestraszać; wcześnie bowiem starano się Witolda oderwać od Polski i osłabić go, odosabniając. Przybycie Władysława Jagiełły do Litwy, zerwało nareście układy i nie zostawiło nadziei zawarcia pokoju.

Krzyżacy chcieli traktować, dopóki nie przystąpiono do traktowania, póki zgoda była niepodobieństwem; a zbliżenie się do Witolda dawało zręczność rzucania nasion rozdziału między bracią; gdy wszystko składać się poczynało po ich myśli na pozór, wynajdowali nowe trudności.

Tymczasem w maju zebrał się sejm Rzeszy Niemieckiej w Frankfurcie nad Menem; w. mistrz zaproszonym był także dla układów z Polską i Litwą, ale wysłał tylko dwóch pełnomocników: w. szpitalnika hr. Konrada Kyburg i komandora Wolfa Zolnhart, dla złożenia skarg tylko i zażaleń: „Zakon – mówili oni – zagrożony jest zawojowaniem, bo codziennie niewierna Litwa i Ruś, przez Polaków posiłkowani, sił nabierają. Między Polakami, Litwą i Rusią zupełna stała się jedność; mówią otwarcie, że co się tycze Litwy i Rusi, to i Polskę obchodzi, chociaż Litwa i Ruś są poganie i nieprzyjaciele wiary, a król polski uznaje się podległym Stolicy Apostolskiej, ale króla rzymskiego głową swą nie uznaje. Gdy niedawno zaniechały się układy między mistrzem a w. ks. Witoldem, a ten ostatni wyrzekł, że Rzymskiemu Kościołowi i Państwu Rzymskiemu winien jest to, co inni książęta chrześcijańscy; wkrótce król przybył do Litwy, wyrzucił ten artykuł z umowy i położył natomiast: «Co Królestwo Polskie Kościołowi Rzymskiemu winno jest, toż Witold z Litwą i Rusią, spełniać powinien będzie». Codziennie z Polski dosyłają do Litwy poganom oręż, zbroje, miecze, rynsztunek, konie, namiestników, strzelców itd. tak, że wojowanie nieprzyjaciół chrześcijaństwa, co dzień staje się trudniejszem. Wszystkich, którzy się z pogany wiążą i w pomoc im idą, puszcza król przez kraje swoje, jako książąt szczecińskich i meklemburskich, z któremi się Witold związał, także z biskupem dorpackim i vitalianami. Zakon w roku przeszłym z przyczyny króla, ciężkie z temi ostatniemi miał przejścia. Król także przeszkadza Zakonowi w jego wojnach z pogany, już to ostrzegając ich, by się wcześnie do obrony gotowali, już to obwarowując ich grody. Jego przymierze z sąsiedniemi książęty zaledwie połowę dawnych sił dozwala zebrać Zakonowi, który niegdyś pod wodzą marszałka dwa razy liczniejszy wyciągał w pole. We wszystkich układach Zakonu z Litwą mających na celu skłonienie jej do wiary chrześcijańskiej, występuje król przeciwko Krzyżakom, a gdy Witold na ostatnim zjeździe w lipcu zgadzał się już, zabezpieczając chrześcijaństwo od Litwy daniem zakładników, ustąpieniem niektórych krajów i odbudowaniem pewnych gródków, obowiązując się żyć po chrześcijańsku w posłuszeństwie Kościołowi i Państwu Rzymskiemu, chrześcijańskich krajów nie najeżdżając, niechrzczonych chrzcić każąc i z nieprzyjaciółmi wiary się nie wiązać; wszystko to przez króla zerwanem zostało.

Gdy niedawno na jednym zjeździe, wielki książę starszyźnie krzyżackiej dawał bardzo pocieszające zapewnienia i obietnice utrzymania wiary chrześcijańskiej, posłuszeństwo Kościołowi i Państwu Rzymskiemu, pokoju z pany chrześcijańskiemi; – przyjęto przez mistrza z radością – przybył król, dowiedziawszy się o tem, do Litwy, odrzucił umówione punkta i wprowadził traktowanie o rzeczy obcej, o ziemi dobrzyńskiej, kraj ten ks. opolskiemu i Państwu Rzymskiemu, chociaż jest jego poddanym, odebrać usiłując. Zakon oświadczył, że jeśli mu król sumę zastawną opłaci, a książę zezwoli na oddanie jej Polsce, chętnie się na to zgodzi. Inaczej postąpić ani może, ani powinien. Ale kraj ten związku nie ma żadnego ze sprawami Litwy i Rusi. Król staje tylko na zawadzie powszechnemu dobru całego chrześcijaństwa”.

Poseł krzyżacki poleconem miał między innemi przedstawić na zjeździe, że król polski skłonił króla rzymskiego do wezwania w. mistrza do Wrocławia pozornie dla ugody, a w rzeczy na jego i całego chrześcijaństwa szkodę; że Wacław żądał wydania sobie ks. Zygmunta, brata Witolda, aby przez niego od Turków swoich jeńców oswobodzić (??), a z tego powodu w. mistrz nie wydał ks. Zygmunta, – poseł miał przedstawić także, iż król polski z Turkami ma związki ciągłe, a Litwa wzmacnia się z jednej strony od Polski, z drugiej Tatarami, co już oczewistem jest dla wszystkich. – To poselstwo miało, jak widzimy, na celu rozproszyć złe wyobrażenie o Zakonie, jakie listy i odezwy króla polskiego rozsiewały; a czynności Krzyżaków wytłumaczyć jakkolwiek.

Ale wszystko to na nic się na zjeździe nie przydało; to Krzyżacy po większej części fałsze rzucali w oczy chrześcijańskiemu państwu, którego się mienili obrońcami. Staraniem króla i Witolda Litwa co dzień widoczniej chrześcijańską się stawała, w krajach ruskich obrządek katolicki się krzewił; nazwa pogan obelżywem stawała się kłamstwem. Zakon pomimo swych pretensji począł traktować z królem o ziemię dobrzyńską; gdyż Jagiełło wprzód, nim by przyszło do układów o Litwę, chciał to ukończyć.

Umowy o ziemię dobrzyńską, obce są naszej historii, ubocznie tylko się z nią wiążąc. Pośrednikiem w nich był król węgierski Zygmunt.

Krzyżacy różnych używali wybiegów, aby się utrzymać przy nadziei przynajmniej zagarnienia krajów, z których wygnało ich połączenie Litwy z Polską.

Witolda osobiście zdawali się oszczędzać, bojąc [się] z nim wojny, chcieli go poróżnić z królem, na zjeździe frankfurckim wszystkę winę z w. księcia zwalając na króla. Zawarty chwilowy rozejm, z niedowierzaniem dla omyłki w dacie, którą wzięli za podstęp i oszukaństwo, odesłali [Am S. Margarethen Abend 1397. Danzig. Schreiben des 4. M. am Witowd].

Witold groźnym był w istocie dla Krzyżaków, nie tylko własną siłą, polskiemi pomocnikami, ale podbitemi Tatary. Nikomu więcej nad Zakon nie groziło pomnażanie się potęgi w. księcia. Wstawienie się i pośrednictwo legatów, cesarza, króla rzymskiego, węgierskiego, przyjmowane i odrzucane, nic ukończyć nie mogło.

Chcieli ukończyć, a zawsze pragnąć Litwy lub udziału w niej, jaki im uczyniły zapisy Mindowsa, cesarza, papieża, Witolda samego; nie mogąc oswoić się z myślą, iżby im to, co swojem mienili, wydartem być miało na wieki; a nie umiejąc zdobyć siłą braci pożądanych; bili się w fałszywem kole, z którego wyjść nie podobna im było. Prawo służące papieżom i cesarzom nadawania ziem pogańskich, gdy te dobrowolnie chrzest przyjęły, upadało – Zakon więc chrzest całej Litwy uważał za nieważny dlatego, że nie przezeń był dany, a kraj spod władzy jego oswobadzał.

Króla węgierskiego pośrednictwo ofiarowane, grzecznie usunięte. W. mistrz w piśmie swem do niego, odmawiając układów, starał się dowieść, że „długi pokój z Litwą niedobry był dla Zakonu i dla chrześcijaństwa, że przezeń wzmacniają się poganie, że Witold podbija się o jedną Ruś i Tatarów, a jeśli nie podbije, to się z niemi sprzymierzy. Co widocznem już jest, gdyż w czasie pokoju, chciał zawładnąć Rzeczpospolitą Nowogrodu W., przez co by dla Zakonu stał się niebezpiecznym. Pokój też z Witoldem trwały, niełatwy, powinien być obmyślany długo, gdyż obchodzi nie tylko Zakon, ale chrześcijaństwo całe”!!

To nieustanne przebieranie osobistej sprawy Zakonu w suknię dobrą całego chrześcijaństwa, chociaż formułą tylko było, jakiej Zakon używał w potrzebie; uwalniało go od wielu rzeczy i do wielu skłaniało, gdy ich pragnął. Wszystko czyniono w imię dobra świata, chociaż świat o tem nie wiedział.

Konrad Jungingen pokoju z Witoldem i Litwą nie chciał, jak mówił, zawierać inaczej jak pod opieką i za zgodą Kościoła, króla rzymskiego i książąt Niemieckiej Rzeszy; uważając pogan jako nieprzyjaciół naturalnych chrześcijaństwa.

Od myśli tej, że Litwa jest pogańską, odstąpić nie chciano; to było fałszywą podstawą budowy; której przecież obalić jeszcze było niepodobna w lat dziesięć po chrzcie Litwy, zbudowaniu licznych kościołów, osadzeniu duchowieństwa itp. – gdyż w istocie zapadłe kąty kraju dotąd w pogaństwie zostawały, a wojna z Zakonem w innych stronach apostołować nie dozwalała. Cała Litwa zwała się więc pogańską jeszcze. Starania Witolda o zaprowadzenie wiary w nadaniach jego są widoczne; ale z drugiej strony opieka dawana Tatarom, związki z niemi, Ruś niepojednana z powszechnym Kościołem, szczątki pogaństwa, dawały pewne powody twierdzeniom Zakonu. Krzyżacy dawali za warunek pokoju rzecz niepodobną do wykonania: aby Witold natychmiast kraje swe całe chrzcścijańskiemi uczynił (przez co rozumiano i zjednoczenie Rusi także).

Dopóki choć jeden poganin znajdował się w Litwie, ślub Zakonu obowiązywał go do walki. Skutkiem starannie pielęgnowanego wyobrażenia o pogaństwie litewskiem, było przybywanie pobożnych pielgrzymów; w tym roku nawet z Włoch ciągnęli się goście krzyżowi. Żmudź, która wyjęta była z przymierza, gdyż Zakon nigdy jej w rozejmach nawet umieścić nie dozwalał, najechana została w czterechset ludzi z obcemi, pod wodzą komandora Ragnedy.

Ale wcześnie ostrzeżeni o niebezpieczeństwie Żmudzini, osadzili las, przez który ciągnął komandor, napadli nań, wzięli mu dwóchset ludzi i łup już zagarniony, z pięciuset koni składający się odebrali.

Krzyżacy wrócili ze znaczną stratą.

Świdrygiełło znowu przypuszczony do łaski, uwolniony z więzienia (czy zbiegły) i uposażony dzielnicą nową. Niewyczerpana była dobroć Jagiełły dla braci, którym gdy tylko mógł przebaczyć, przebaczał – Świdrygiełło najmniej zasługiwał na to.

Na Podolu nad Dniestrowem otrzymał udział wprost od Polski zależący, z dodatkiem (za służbę, którą miał pełnić) tysiąca czterechset grzywien z żup solnych. Później obdarzył go król obszerniejszemi jeszcze w Podolu (1401) posiadłościami, odkupionemi od dziedziców Spytka z Melsztyna; przydając w Polsce: Stryj, Żydaczew, Szydłów, Stobnicę, Drugnią i Ujście.

Nie przerywając ciągu rzeczy tyczących się układów z Zakonem, nie wspomnieliśmy wyżej o wyprawie Witoldowej, jak wszystkie jego dotąd przedsiębrane, szczęśliwej, która była dla Zakonu postrachem nowym.

Ośmielony zwycięstwy na Rusi, zwrócił się Witold na Tatarów, wespół z ks. Moskwy, umocniwszy się i mając go po sobie.

Tatarzy lidzcy Tochtamysza wyciągnęli z nim razem; wojska przebyły Don i ścigały pod Asowem Ordy Mongoło-Tatarów, które rozbite zostały i przepędzone ku Wołdze. O tej wyprawie mało bardzo mamy wiadomości; to pewna, że kilka ułusów tatarskich w niewolę zajęte zostały. Część ich odesłana królowi polskiemu, i ci osadzeni w Polsce, zmuszeni byli do przyjęcia chrztu; większa liczba osiadła w Litwie. Osady te tatarskie dlatego zwłaszcza zasługują na uwagę, że Witold nie zważając na to, jak go oczerniano, bo w tej chwili Zakon właśnie we Frankfurcie zwycięstwo jego malował jako zamach na chrześcijaństwo i wołał o zemstę na pogan; – Witold osadzał zabranych i poddających się z prawami obywatelstwa na ziemi litewskiej, z obowiązkiem tylko służenia na wojnę; lecz nie zmuszając ani do odmiany wiary, ani do tajenia się upokarzającego z jej obrzędami.

Było to, na owe czasy, wielkiej odwagi i wyższego umysłu dziełem. Tatarzy też umieli dobrodziejstwo zawdzięczyć wiernością krajowi, w którym nie jak pojmańcy i niewolnicy, ale jak bracia przyjęci byli. Osiedli oni w Wileńskiem nad Waką, w Trockiem, Lidzkiem, Nowogródzkiem, Oszmiańskiem, Brzeskiem, na Wołyniu i w Zapuszczańskiem [Narbutt].

Nie wszystkie wszakże osady Tatarów od tych brańców wojennych pochodzić się zdają. Mamy ślady, że daleko dawniej osiadali w Litwie, już jako sprzymierzeńcy na wojnę służąc, a potem po długim pobycie, zamieszkując w kraju; już jako wygnańcy dobrowolnie przenosząc się do Litwy.

Jednakże i obejście się z jeńcami Witolda zgodnie malują historycy, nad wiek i przykłady obce, ludzkiem, a głębokiej polityki dziełem. Tą łagodnością i tolerowaniem ich wiary, którą cały naówczas świat prześladował, bezprzykładnym jeszcze, Witold pozyskał sobie Tatarów wszystkich. Krzyżacy nie bez przyczyny lękali się pomnożenia sił Witoldowych niemi.

Ilekroć stykają się Tatarowie z Litwą, zastanowienia godne ich stosunki. W wojnie Litwa ich prawie zawsze zwycięża, często też przymierzy się z niemi i jednoczy. W chwili gdy Ruś zawojowują, Litwa albo ich przemaga lub wespół idzie z niemi. Gdy nam mówią o dziwnem podobieństwie języka Tatarów białogrodzkich z litewskim, nie jestli to także dowodem, że między temi narody było jakieś pokrewieństwo stare? Stosunki zdają się to potwierdzać.

Tochtamysz po tej wyprawie Witolda znika nam z oczu.

Nie wiem, czy skargom i wykrzykom krzyżackim, czy może staraniu i pieczy, jakie ciągle okazywała Jadwiga o nawrócenie Litwy, winną ona była zakład naukowy dla niej służący, w tym roku uczyniony [Długosz]. Przy Akademii Praskiej założyła Jadwiga Collegium, przeznaczone dla kształcenia się młodzieży litewskiej. Był to zapewne w pierwotnej myśli rozsadnik duchowieństwa. Na ten przedmiot zakupiony został dom murowany, niedaleko pałacu króla i królowej, obrócony czołem ku miastu nowemu, blisko Collegium św. Wacława. Obdarzono Collegium Litewskie rocznym dochodem dwóchset kop szerokich groszy praskich, skupiwszy na ten przedmiot, za zezwoleniem króla Wacława, sąsiednie pod Pragą wioski, które dochód ten dawać miały. Błogosławiona ta myśl królowej, która w owych czasach inaczej jak za granicą uskutecznić się nie mogła; a może dla tego w Pradze dopełnioną została, żeby Europa zachodnia widziała Litwę chrześcijańską; – niewielkich dla Litwy była skutków, naprzód z powodu oddalenia, potem dla rozgałęzionej w Czechach herezji, której unikając, zabroniono nawet przystępu do zarażonego nią kraju i powrotu z niego do ojczyzny.

Z Zakonem nie ustawały próby pokoju i starania układów. Król węgierski wezwał w. mistrza na zjazd dla polskich spraw, zwłaszcza (o ziemię dobrzyńską) do Gniezna. Tu znowu mistrz przedstawiał niepodobieństwo zawarcia stałego przymierza, nie tykając Litwy, w której chciał naprzód zmian zupełnych, wedle myśli swojej. Znowu nic nie uczyniono. Czy to szło o Litwę samą, czy o układy z królestwem polskiem, Zakon dawał do zrozumienia, że dopiąć musi posiadania ziem, których się właścicielem z prawa uważał. W tym celu dla ujęcia sobie sędziów i kierujących naówczas opinią monarchów, u książąt, rozdawano podarki, posyłano z Prus sokoły i białozory, wyborne godło Zakonu!

Z ks. mazowieckim Ziemowitem, zawarł Zakon umowę nową, dając mu sumę pewną na zastaw Płuńska nad Narwią. Czy to było w przewidzeniu wojny uczynione i zmierzało do zapewnienia sobie jego pomocy?

1398

Do roku 1398 nic nowego i stanowczego w stosunkach Zakonu z Litwą nie zaszło. Co dzień straszniejszą była dlań potęga Witolda, jego wpływ na Rusi, zawojowania Tatar69 i związki; z radością więc zapewne powitano pismo Świdrygiełły, który uciekłszy z Podola tylko co mu wydzielonego, wzywał ich pomocy, zbiegiem już będąc w Węgrzech. Zakon otwarcie nie podał mu ręki, obawiając się Witolda; ale strasząc wielkiego księcia Świdrygiełłą, nim jak narzędziem zbliżyć chciał pomyślne zawarcie pokoju, obu stronom potrzebnego.

Tymczasem też skargi i żale co przedtem, o usilności prowadzenia wojny z pogany, znów na Zachodzie szerzono (Jan Rymann do Niemiec wysłany). Ubolewano nad tem, że król polski Litwę zbogaca orężem i końmi, i pielgrzymów do Prus przez księstwo szczecińskie nie puszcza. Skargi te były powtórzeniem wyżej przywiedzionych, zawsze z większą na króla niż Witolda zaciętością. Lecz to w nich nowego wyczytujemy, że król polski i Witold starają się o Koronę dla Litwy i Rusi, którą Witold ma lennem prawem od Polski trzymać; o co u papieża zabiegi poczyniono. Przedstawiono to jako myśl silniejszego połączenia tych krajów, na zgubę Zakonu przedsięwziętą. Proszono książąt chrześcijańskich, aby się przeciw temu u papieża stawili; bo na słowo Witolda rachować nie można, a człowiek ten niebezpiecznym jest dla chrześcijaństwa!

Ta wieść była czysto zmyśloną. Ujrzemy później, że korona litewska była myślą Witolda, który Litwę odrębnem państwem starał się uczynić, za poduszczeniem cesarza i Zakonu; – ale Polska nigdy temu sprzyjać nie mogła; poglądając tylko, rychło li połączoną Litwę wcielić, zjednoczyć z sobą istotnie i zupełnie spolszczyć będzie mogła. Sami kronikarze Zakonu (Limlebladt) pod tymże rokiem oznajmują jakby początek walki przyszłej o koronę litewską, która ostatnie dni ostatniego bohatera Litwy zatruć miała.

Podług niego, królowa Jadwiga posłała w tym roku do Witolda, wymagając dani od niego, pisząc, że Litwę w darze ślubnym przyniósł jej państwu Jagiełło, że jej się należy danina. Witold miał zwołać radę bajorasów i przedniejszych swoich, list ten jej odczytał i spytał:

– Chcecieli iść w niewolę polską i haracz płacić?

Odpowiedzieli jednogłośnie, że nigdy nikomu nie płacili dani i płacić jej nie myślą. To przedstawia kronikarz jako powód zbliżenia się Witolda w tym czasie do Zakonu. Sądzim, że wypadek ten cały źle jest pojęty i wystawiony w kronice; niemniej jednak prawdopodobna, że naówczas już zależność od Polski ciężyć mogła Witoldowi, że myślał, jak Litwę odrębną i niepodległą uczynić.

Zawsze jedną odpowiedź dając w spraw ie o ziemię dobrzyńską, Zakon zawarł znowu z Witoldem rozejm [Friedebrief des 4 M. dat Marienb. Dienst. nach Palmtag 1398 – do trzech tygodni po W. Nocy]. Poprzedzić to miało, wedle niemieckich kronik, żądanie Jadwigi, którem oburzony Witold zbliżył się do Zakonu.

Zakon już mu okazać musiał tę nieszczęsną Koronę, o którą nie Władysław Jagiełło, ale Witold miał się usilnie starać, dla której miał umrzeć.

Jakoż widziemy zaraz, że Witold zapragnął sam już o pokój mówić i układać się bez dołożenia króla. Po naradzie ze starszemi wysłani do Grodna w. komandor Wilhelm Helfenstein, w. szpitalnik Konrad hr. Kyburg, komandor Ragnedy Marquard Salzbach i Jan Schönfeld komandor w Osterode. Witold z panami litewskiemi sam w Grodnie się znajdował.

Po rozmaitych wnioskach z obu stron czynionych, przyszło do zgody na punkta następujące:

W. ks. Witold ustępował Zakonowi część Żmudzi, której granice opisane zostały. Między Prusami a Litwą oznaczono też stałą granicę, a mianowicie od wyspy Salin (salla po lit. wyspa) u ujścia Niewiaży do rzeki Narwi. Jeśliby ks. Ziemowit lub jego następca okupili Wiznę, z tej strony też miała być oznaczona granica wedle ukazania starych ludzi.

Ks. Witoldowi i jego następcom (równie i w. mistrzowi) pozostawiono wolność łowów około Szeszuppy i nad Bobrem. Na zjeździe w. księcia z w. mistrzem oznaczyć się mającym, opisać miano granice, umówić o nie i opieczętować akt. Jeśli w. mistrz żądać tego będzie, a w. książę zezwoli, wyjedna się utwierdzenie umowy przez króla polskiego; naówczas obowiąże się Witold dopomóc Zakonowi do zbudowania dwóch lub trzech zamków nad granicą, gdzie w. mistrz zechce, za co książę Zygmunt z zakładu i niewoli uwolniony być ma. Z obu stron oswobodzeni będą jeńcy; Witold przestanie rościć prawa do Pskowa i owszem dopomóc ma do podbicia go Zakonowi; a Zakon wzajemnie posiłkować go będzie do zdobycia Nowogrodu Wielkiego. W obu krajach handel swobodny być ma od nowych ceł i opłat, oprócz starego zwyczajnego myta. Obie strony zbiegów przyjmować i osadzać ich bez wiedzy swej nie będą. Witold obowiązuje się kraj swój i lud do chrztu przywieść i poddać władzy Kościoła i Państwa Rzymskiego (ten warunek chytrze podrzucony został; gdyż na mocy jego Krzyżacy spodziewali się odzyskać dawne nadania) jak inni książęta podlegli byli państwu; – obowiązuje się nie najeżdżać państw chrześcijańskich, chyba go gwałt i niesprawiedliwość wyrządzona zmusi do tego; uczyni co będzie mógł tylko dla rozszerzenia wiary w swym kraju. Obie strony wzajemne szkody i krzywdy sobie darują i zapomną ich na zawsze. Witold nie będzie przepuszczał przez kraj swój żadnych wojsk przeciw Zakonowi idących, Zakon też wzajemnie. Więźniów zbiegłych kryć obie strony nie będą, lecz wydawać sobie. Żadna strona bez wiedzy i zezwolenia drugiej nie będzie przeprowadzać wojsk przez kraj sąsiedni; a czyniąc to za zgodą sprzymierzenia, żadnej nie dopuści się szkody. Obie strony wiernie i bez podstępu obowiązały się zachować umówione punkta. Nareszcie postanowiono zjazd mistrza i Witolda osobisty w poczcie panów i starszyzny z obu stron dla spisania traktatu i opieczętowania go, w dzień św. Michała, na wyspie Salin.

Ten dla Litwy ze wszech miar nieszczęśliwy traktat zawarty został d. 23 kwietnia. Cały on dowodzi, że Witold mieczem raczej niż piórem z Zakonem działać był powinien. Krzyżacy wszystko prawie otrzymali, czego chcieli. Dla przyszłości zaś dwa zwłaszcza punkta umowy były nasieniem wiela złego, zarodem nieznacznym upadku. Pierwszym było działanie odrębne od Polski, bez porady jej i zgody; drugim ustępstwo części Żmudzi, które było jakby potwierdzeniem praw roszczonych do niej przez Zakon. Ustępstwo to najszkodliwszym w przyszłości się stało. Wreszcie poddanie się państwu rzymskiemu i Stolicy Apostolskiej w rzeczach politycznych, groziło wyprowadzeniem na jaw dawnych nadań papieża i cesarza.

Nie wiemy, co zmusić mogło Witolda do zawarcia tak nieszczęśliwego traktatu; ale ani myśl zawojowania Tatarów, ani zamiar podbicia Nowogrodu Wielkiego, nie usprawiedliwiała nieopatrznie uczynionego pokoju.

Pisarze Niemieccy mówią, że litewscy bajoras i panowie przyjęli radośnie wieść o zawartym pokoju; że się nań chętnie zgodzili. Lecz znaczenie ich ówczesne tak było małe, podległość tak wielka, wola Witolda tak stanowcza, że sprzeciwiać się mu nikt nie śmiał, nikt nie mógł. Odmówienie dani Polsce, grożące przyszłości Litwy, mogłoli do tyła zaślepiać, że pokój z Zakonem haniebnym uczyniło pożądanym? Nie lepiej li było zapłacić dań Polsce, niż Żmudź dać w ręce Zakonu?

Zakon zaraz okazał, jak umowy cenił i jak je spełniać myślał. Wezwany do uwolnienia ks. Zygmunta wedle zobowiązania; odpowiedział, że nie wprzód to uczyni, aż zamki odbudowane zostaną. W. mistrz nie dowierzając Witoldowi i chcąc się o jego szczerości przekonać, do roku postanowił go zatrzymać.

Zakon przy tem widząc, że Witold zawarł traktat bez wiedzy i dołożenia się króla, lękał się już o jego spełnienie. Sam nie dowierzał temu, czego dokazał, tak mu się to wielkiem zdawało. Tymczasem Witold wahając się z ukazaniem traktatu, nie mogąc i nie chcąc zrywać z Polską, począł wtrącać nowe punkta do umowy o ziemię dobrzyńską, rozpatrzył się za późno, iż nieostrożnie poddał się władzy państwa rzymskiego. Co dzień nowe powstawały trudności. Mistrz widział wielkie swe dzieło bliskiem spełznienia; pisał nalegając na Witolda, aby obcej rzeczy (ziemi dobrzyńskiej) nie wtrącał do umowy i już poczętych układów nie zrywał, nowy zjazd proponując dla porozumienia lepszego.

Traktowania rozpoczęły się na nowo i zaszły tak daleko, że dozwolono mistrzowi około Zielonych Świąt, wysłać ludzi na granicę litewską dla rozpoczęcia budowy dwóch zamków. Witold uplątany przez Krzyżaków, dozwolił im wznieść warownie w Angeruppe i nad Łykiem. Codziennie silniej owładany przez chytrych zakonników, poczynał skłaniać się ku nim, odrywać od Polski i szukać zbawienia Litwy w środkach, które ją o zupełną zgubę przyprawić mogły. Zabierano się do uroczystego zawarcia stałego przymierza; z Niemiec na świadka i współdziałacza przysłany rycerz jakiś, miał książętom cesarstwa donieść o jego spełnieniu.

W końcu września w. mistrz przedsięwziął w tym celu podróż do granic litewskich, z w. komandorem, marszałkiem, w. szpitalnikiem, w. szatnym i wielu innemi Zakonu starszemi, komandorami, mistrzem inflanckim, marszałkiem Inflant, biskupami Ermlandii, Samlandii, prałatami, rycerzami, ślachtą itd.

Witold, przybył sam z żoną, biskupem wileńskim Wasiłło, w wielkim poczcie książąt, bajorasów i panów. Rozpoczęto umowy na wyspie Salin, wedle punktów wprzód przyjętych w Grodnie i dnia 12 października traktat na wyżej wyszczególnionych warunkach zawarty i opieczętowany został. W. mistrz przyrzekł jeszcze, z nikim nigdy przeciwko Witoldowi się nie wiązać, krajów jego nie nachodzić; Witold wiarę rozszerzać, Stolicy Apostolskiej i państwu rzymskiemu podlegać itd. Witold nic tu już nie wspominał o zatwierdzeniu przymierza przez króla polskiego, co nowym było błędem; wymienieni ze strony W. Ks. Litewskiego byli tylko: Włodzimierz stryjeczny brat, Zygmunt rodzony, Aleksander ks. Starodubia, Iwan ks. olszańskie i Jan książę drucki.

Okupiony tak drogo Zygmunt Kiejstutowicz i inni zakładnicy, uwolnieni nareszcie zostali. W kilka dni potem w Kownie zobowiązał się jeszcze Witold na piśmie dopomóc do budowy dwóch zamków na granicy i w przeciągu lat ośmiu dozwolić wywozu z Litwy materiałów, jako: kamienia, wapna, drzewa znad Niemna, Strawy, Neris, aż do Szwentuppy (Szwenta); łowy dla w. mistrza do jego życia dozwolone nad Szeszuppą i Bobrem. Określenie granic odłożono na czas późniejszy, co też dopełnione zostało.

Pokój ten uroczyście zawarty, wiązał silnie Litwę do Zakonu i – był tylko dowodem, że losem kraju było zginąć, gdyż broniąc się od jednej podległości, wpadał w drugą, daleko cięższą i niebezpieczniejszą. Układy te natchnione jakąś niechęcią ku Polsce, są wielkim błędem panowania Witolda.

Po zawarciu pokoju nastąpiły uczty i biesiady wzajemnie sprawiane przez w. księcia i mistrza, którzy się na nich z całym dworem znajdowali. Niemcy dziwili się ze wspaniałości sukien i drogości klejnotów ks. Anny.

Nieszczęściem, poddmuchnione przez Zakon dały się słyszeć wykrzyki bajorasów obwołujące Witolda królem Litwy i Rusi. Głosy te były umyślnie wzniesione, do duszy dumnej trafiające, które Polskę z Litwą poróżnić miały na chwilę i zagrozić im rozdziałem. Jak gdyby wyższa jakaś ręka o błędzie popełnionym i niebezpieczeństwie grożącem ostrzec chciała Witolda, zaraz za powrotem do Grodna z żoną, o mało nie zginęli przypadkowo. W komnacie ich zajął się pożar tak silnie, że gdyby ulubiony kotek morski nie zbudził wielkich książąt, byliby skonali w płomieniach.

Suknie, klejnoty i wytworne stroje ks. Anny padły tylko ofiarą.

Nie wiemy, jak przyjętą została w Polsce wiadomość o zawarciu tego przymierza, które zastraszyć było powinno. Król Władysław zupełnie zerwał układy o ziemię dobrzyńską, królowa pisała tylko do mistrza w rzeczach handlu między Prusami a Polską, starając się nowym zajściom zapobiec.

67.całkiem (daw.) – tu: całkowicie, w całości. [przypis edytorski]
68.nareście – dziś: nareszcie. [przypis edytorski]
69.Tatar (daw.) – dziś popr. forma D.lm: Tatrów. [przypis edytorski]
Возрастное ограничение:
0+
Дата выхода на Литрес:
19 июня 2020
Объем:
390 стр. 1 иллюстрация
Правообладатель:
Public Domain
Формат скачивания:
epub, fb2, fb3, ios.epub, mobi, pdf, txt, zip

С этой книгой читают