Читать книгу: «Atala», страница 5

Шрифт:

– Córko – odparł dobry zakonnik, wylewając łzy i wycierając je drżącymi i okaleczałymi palcami – córko, wszystkie twe niedole pochodzą z niewiedzy; dzikie wychowanie i brak potrzebnego oświecenia zgubiły cię; nie wiedziałaś, że chrześcijance nie wolno rozrządzać swym życiem. Pociesz się, droga owieczko; Bóg ci przebaczy; przebaczy dla prostoty twego serca. Matka twoja i nieopatrzny misjonarz, który nią kierował, winniejsi byli od ciebie; przekroczyli swoje prawo, wydzierając ci nierozsądne śluby; ale niechaj pokój Boży będzie z nimi! Wszyscy troje jawicie straszliwy przykład niebezpieczeństw, jakimi grozi w religii gorliwość nie dość oświecona. Uspokój się, moje dziecię; ten, który bada serca i nerki245, osądzi cię wedle intencji, które były czyste, a nie wedle uczynku, który był naganny.

Co się tyczy życia, jeżeli nadeszła chwila, w której przyjdzie ci usnąć w Panu, ach, drogie dziecię, jakże niewiele tracisz, tracąc ten świat! Mimo samotności w jakiej żyłaś, poznałaś zgryzoty; cóż byś pomyślała tedy, gdybyś była świadkiem niedoli społeczeństwa; gdyby, zbliżając się do wybrzeży Europy, ucho twoje posłyszało przeciągły krzyk boleści, wznoszący się z tego starego lądu? Mieszkaniec chaty, zarówno jak pałacu, wszyscy cierpią, wszyscy jęczą tu na ziemi; widziano królowe płaczące jak proste kobiety i dziwiono się, ile łez mieści się w oczach królów!

Czy swej miłości żałujesz? Moja córko, to tak, jak gdybyś płakała za snem. Czy znasz serce człowieka, czy zdołałabyś zliczyć niestałości jego pragnienia? Raczej zliczyłabyś ilość fal, jakie morze toczy w czasie burzy. Dziecko moje, poświęcenia, dobrodziejstwa nie tworzą wiecznych węzłów: pewnego dnia, być może, sytość sprowadziłaby odrazę, przeszłość stałaby się niczym, wystąpiłyby na jaw jedynie niedomagania związku biednego i bez blasku. Zaiste, moja córko, najpiękniejszą miłością w świecie była miłość mężczyzny i niewiasty, wyszłych z ręki Stworzyciela. Za pomieszkanie246 mieli raj, byli niewinni i nieśmiertelni. Doskonali duszą i ciałem, odpowiadali sobie we wszystkim: Ewa była stworzona dla Adama, Adam dla Ewy. Jeżeli, mimo to, nie zdołali się utrzymać w tym stanie szczęścia, któreż stadło potrafi to po nich? Nie będę ci mówił o małżeństwach pierworodnych synów ludzi, o tych nadziemskich niemal związkach, kiedy siostra była małżonką brata, kiedy braterska miłość i przyjaźń zlewały się w jednym i tym samym sercu, a czystość jednej potęgowała słodycze drugiej. Wszystkie te związki uległy zmąceniu: zazdrość wślizgnęła się w ołtarz z darni, na którym ofiarowano koźlątko247; panoszyła się pod namiotem Abrahama248, zgoła nawet w tych łożach, w których patriarchowie kosztowali tyle słodyczy, iż zapominali śmierci własnych matek.

Miałażbyś tedy sobie pochlebiać, drogie dziecię, iż zdołasz być bardziej niewinna i szczęśliwa w stadle niż owe święte rodziny, od których Jezus Chrystus raczył pochodzić? Oszczędzam ci szczegółów, tyczących trosk gospodarstwa, kłótni, wzajemnych wymówek, niepokojów i wszystkich tajemnych utrapień, które czyhają u poduszki małżeńskiego łoża. Kobieta odczuwa swe bóle za każdym razem, kiedy się staje matką, i wchodzi w zamęście, płacząc. Ileż cierpień chociażby w utracie nowo narodzonego dziecięcia, które karmiła swym mlekiem, a które umiera przy piersi! Góra pełna była jęków; nic nie mogło pocieszyć Racheli, ponieważ nie stało jej synów249. Te gorycze przywiązane do tkliwości ludzkich są tak silne, iż widziałem w ojczyźnie mojej wielkie panie, miłowane przez królów, jak opuszczały dwór, aby zagrzebać się w klasztorach i umartwiać to harde ciało, którego rozkosze są jeno cierpieniem.

Powiesz może, że te ostatnie przykłady cię nie dotyczą; że cała twa ambicja ograniczała się do tego, aby żyć w ustronnej chatce z mężem wedle twego serca; że szukałaś nie tyle słodyczy małżeńskiego stadła, ile uroków owego szaleństwa, które młodość nazywa miłością? Złudzenie, chimera250, marność, majak zbłąkanej wyobraźni! I ja także, moja córko, znałem zamęty serca; ta głowa nie zawsze była łysa, ani ta pierś zawsze równie spokojna, jak się wam zdaje w tej chwili. Wierz memu doświadczeniu: gdyby człowiek, stały w swoich przywiązaniach, mógł bez ustanku nastarczyć wciąż odradzającemu się uczuciu, bez wątpienia samotność i miłość czyniłyby go równym samemu Bogu; to są bowiem dwie wiekuiste rozkosze wielkiej Istoty. Ale dusza człowieka nuży się i nie umie długo kochać jednego i tego samego przedmiotu całą pełnią. Zawsze są jakieś punkty, na których dwa serca nie schodzą się, i te punkty wystarczają, na dłuższą metę, aby życie uczynić nieznośnym.

Wreszcie, droga córko, wielkim błędem ludzi w ich snach o szczęściu jest to, iż zapominają o tej ułomności przywiązanej do ich natury: o śmierci. Trzeba skończyć. Wcześniej lub później, jakakolwiek byłaby twoja szczęśliwość, ta piękna twarz zmieniłaby się w ową jednostajną fizjonomię, jaką grób daje rodzinie Adama: nawet oko Szaktasa nie zdołałoby cię odróżnić pośród twoich sióstr grobu. Miłość nie rozciąga swego władztwa na robaki trumienne. Co mówię? (o, próżność próżności!) co mówię o potędze uczuć ziemskich? Czy chcesz, droga córko, poznać, dokąd sięgają? Gdyby człowiek wrócił na ziemię w kilka lat po śmierci, wątpię, iżby był przyjęty z radością przez tych nawet, którzy najwięcej łez poświęcili jego pamięci: tak szybko tworzą się inne związki, tak łatwo człowiek nabiera innych przyzwyczajeń, tak bardzo mu jest wrodzona niestałość, tak życie nasze jest małą rzeczą nawet w sercu najbliższych!

Podziękuj tedy, droga córko, dobroci bożej, iż zabiera cię tak rychło z tego padołu nędzy. Już biała szata i lśniący wieniec dziewiczy gotują się dla ciebie tam w górze: już słyszę Królową Aniołów, jak woła do ciebie: „Pójdź, godna służebnico, pójdź, gołębico moja, pójdź, usiądź na tronie niewinności, między wszystkimi dziewicami, które poświęciły swą piękność i młodość służbom ludzkości, wychowaniu dzieci i dziełom pokuty. Pójdź, różo mistyczna, odpocząć na łonie Jezusa Chrystusa. Ta trumna, to łoże ślubne, które sobie wybrałaś, nie zawiedzie cię; a pieszczoty twego niebiańskiego małżonka nie skończą się nigdy!”

Podobnie jak ostatni promień dnia uśmierza wiatry i rozlewa spokój na niebie, tak łagodne słowa starca ukoiły namiętności w łonie mej kochanki. Zdawała się już tylko zaprzątnięta mą boleścią i sposobami złagodzenia mi straty. To zapewniała, że umrze szczęśliwa, jeżeli przyrzeknę jej osuszyć swoje łzy; to mówiła mi o matce, o ojczyźnie; starała się odwrócić obecną boleść, budząc wspomnienia boleści minionych. Zachęcała do wytrwania, do cnoty.

– Nie zawsze będziesz nieszczęśliwym – mówiła. – Jeśli niebo doświadcza cię dziś, to jedynie po to, aby cię uczynić bardziej współczującym na niedole drugich. Serce, o Szaktasie, jest jak owo drzewo, które wydaje balsam na rany ludzkie dopiero wówczas, kiedy je skaleczy żelazo.

Mówiąc w ten sposób, obracała się ku misjonarzowi, szukała u niego ulgi, jaką mnie sprawiła, i tak, na przemian pocieszając i żądając pociechy, dawała i przyjmowała słowo życia na posłaniu śmierci.

Tymczasem pustelnik krzątał się ze zdwojonym poświęceniem. Jego stare kości ożywiły się zapałem miłosierdzia; wciąż przygotowując leki, podsycając ogień, poprawiając posłanie, mówił cudowne słowa o Bogu i o szczęściu sprawiedliwych. Z pochodnią religii w dłoni poprzedzał niejako Atalę do grobu, aby jej odsłonić jego tajemne uroki. Uboga grota zdawała się wypełniona wielkością tego chrześcijańskiego zgonu, a duchy niebiańskie przyglądały się z pewnością z uwagą tej scenie, w której religia walczyła, sama jedna, przeciw miłości, młodości i śmierci.

Zwyciężyła ta boska religia i można było poznać jej triumf po owym świętym smutku, jaki nastąpił w naszych sercach po pierwszych wybuchach namiętności. Około północy Atala jak gdyby skrzepiła się nieco, aby powtarzać modlitwy, które zakonnik odmawiał przy jej łożu. Wkrótce potem wyciągnęła ku mnie rękę i głosem, który zaledwie było słychać, rzekła:

– Synu Utalissiego, czy przypominasz sobie tę pierwszą noc, kiedy mnie wziąłeś za Dziewicę Ostatniej Pieszczoty? Osobliwa wróżba naszego losu! – Zatrzymała się, po czym podjęła: – Kiedy myślę, że opuszczam cię na zawsze, serce moje czyni taki wysiłek, aby odżyć, iż czuję w sobie nieomal władzę stania się nieśmiertelną mocą swej miłości. Ale, o mój Boże, niechaj twoja wola się spełni! – Umilkła na chwilę, po czym dodała: – Pozostaje mi jedynie prosić cię o przebaczenie za cierpienia, jakie ci sprawiłam. Wiele cię dręczyłam przez moją dumę i kaprysy. Szaktasie, nieco ziemi, rzuconej na me ciało, stworzy cały świat między tobą a mną i oswobodzi cię na zawsze od ciężaru mych niedoli.

– Przebaczyć tobie? – odparłem, tonąc we łzach. – Czyż to nie ja jestem sprawcą wszystkich twoich nieszczęść?

– Mój najdroższy – rzekła, przerywając – uczyniłeś mnie bardzo szczęśliwą; i gdybym miała rozpoczynać życie na nowo, wolałabym jeszcze szczęście kochania cię przez kilka chwil w nędzy i na wygnaniu, niż całe życie spokoju w ojczyźnie.

Tutaj głos Atali załamał się; cienie śmierci rozsnuły się dokoła oczu i ust; palce jej, błądząc, starały się dotknąć czegoś; rozmawiała po cichu z niewidzialnymi duchami. Następnie, czyniąc wysiłek, siliła się, ale na próżno, odczepić z szyi mały krucyfiks; poprosiła mnie, abym go odczepił sam, i rzekła:

– Kiedy mówiłam z tobą po raz pierwszy, ujrzałeś ten krzyż migocący w blasku ognia na mej piersi; to jedyne mienie, jakie posiada Atala. Lopez, twój i mój ojciec, przesłał go matce w niewiele dni po mym urodzeniu. Przyjm ode mnie to dziedzictwo, o mój bracie, zachowaj je na pamiątkę mych nieszczęść. Będziesz uciekał się do tego Boga nieszczęśliwych w czas utrapień swojego życia. Szaktasie, mam ostatnią prośbę do ciebie. Drogi mój, związek nasz był krótki na ziemi, ale po tym życiu istnieje inne, dłuższe. Jakże okropnym byłoby mi żyć rozdzielonej z tobą na zawsze! Wyprzedzam cię jedynie; będę cię oczekiwać w królestwie niebieskim. Jeżeli mnie kochałeś, przyjm światło religii chrześcijańskiej, która przygotowała nasze połączenie. Ta religia sprawia oto w twych oczach wielki cud, skoro czyni mnie zdolną opuścić cię, nie konając w męczarniach rozpaczy. Wszelako, Szaktasie, żądam od ciebie jedynie prostego przyrzeczenia; zanadto wiem, co to kosztuje, abym miała wymagać przysięgi. Być może, ślub ten oddzieliłby cię od innej kobiety, szczęśliwszej ode mnie… O, matko moja, przebacz córce. O Dziewico! wstrzymaj swój gniew. Znowu staję się słaba i kradnę ci, o mój Boże, myśli, które powinny by iść jedynie ku tobie!

Przepełniony boleścią, przyrzekłem Atali przyjąć kiedyś religię chrześcijańską. Na ten widok Samotnik, powstając z natchnioną twarzą i wyciągając ramiona ku sklepieniu groty:

– Czas! – wykrzyknął – czas przywołać Boga tutaj!

Zaledwie wymówił te słowa, jakaś nadnaturalna siła zmusiła mnie, bym upadł na kolana i skłonił głowę do stóp łoża Atali. Kapłan otwiera tajemne miejsce, gdzie była zamknięta złota urna pokryta zasłoną z jedwabiu, i pochyla się w głębokim uwielbieniu. Nagle grota wypełniła się jak gdyby światłem; słychać było w powietrzu głosy aniołów i drżenie harf niebieskich; i kiedy Samotnik wydobył święte naczynie z zamknięcia, zdało mi się, że widzę samego Boga wychodzącego z łona góry.

Kapłan otworzył kielich, ujął w dwa palce białą jak śnieg hostię i zbliżył się do Atali, wypowiadając tajemnicze słowa. Święta miała oczy wzniesione ku niebu, w ekstazie. Wszystkie boleści zdały się milknąć, całe jej życie skupiło się na ustach; wargi rozwarły się i wyciągnęły ze czcią po Boga ukrytego w postaci mistycznego chleba. Następnie starzec umoczył nieco bawełny w poświęcanej oliwie; natarł nią skronie Atali, popatrzył przez chwilę na umierającą dziewczynę i nagle z ust jego wyszły te silne słowa:

– Idź, duszo chrześcijańska: idź połączyć się ze swoim Stwórcą!

Podnosząc wówczas znękaną głowę, wykrzyknąłem, patrząc na naczynie, w którym mieściła się święta oliwa:

– Mój ojcze, czy to lekarstwo wróci życie Atali?

– Tak, synu – rzekł starzec, otwierając mi ramiona – życie wieczne!

Atala właśnie oddała ducha.

W tym miejscu po raz drugi od początku opowiadania Szaktas zmuszony był przerwać. Łzy dławiły go, z gardła dobywały się jedynie przerywane słowa. Ślepy sachem odkrył łono i ukazał krzyżyk Atali.

– Oto – wykrzyknął – oto ów zakład zbawienia! O, René! o synu mój, ty go widzisz: ja już nie widzę! Powiedz mi, po tylu latach, czy złoto się nie skaziło? Czy nie widzisz na nim śladów moich łez? Czy mógłbyś poznać miejsce, którego święta moja dotknęła wargami? W jaki sposób Szaktas nie jest jeszcze chrześcijaninem? Jakie błahe polityczne i narodowe względy utrzymały go aż dotąd w błędach ojców? Nie, nie chcę już zwlekać dłużej. Ziemia krzyczy do mnie: „Kiedyż tedy zstąpisz wreszcie do grobu; na cóż czekasz, aby przyjąć boską religię?…” O ziemio! nie będziesz mnie już czekała długo: skoro tylko kapłan odmłodzi wodą tę głowę zbielałą od zgryzot, mam nadzieję połączyć się z Atalą… Ale pozwól, niech ci do końca opowiem mą historię.

Pogrzeb

Nie będę próbował, o René, odmalować ci rozpaczy, jaka ogarnęła mą duszę, kiedy Atala oddała ostatnie tchnienie. Trzeba by na to więcej żaru, niż mi go pozostało; trzeba by, aby moje zamknięte oczy mogły się rozewrzeć dla słońca i zażądać odeń rachunku z łez, które wylały przy jego świetle. Tak, ten księżyc, który błyszczy teraz nad naszymi głowami, sprzykrzy sobie oświecać pustkowia Kentucky; tak, ta rzeka, która niesie w tej chwili nasze czółna, powstrzyma bieg swoich fal, zanim moje łzy przestaną płynąć za Atalą! Przez całe dwa dni byłem nieczuły na upomnienia pustelnika. Starając się ukoić me cierpienia, zacny ten człowiek nie posługiwał się czczymi racjami ziemskimi; poprzestawał na tych słowach: „Mój synu, taka wola boża”; i tulił mnie w ramionach. Nigdy nie byłbym mniemał, iż może być tyle pociechy w tych niewielu słowach poddanego chrześcijanina, gdybym tego sam nie doświadczył.

Tkliwość, namaszczenie, niezmącona cierpliwość starego sługi bożego zwyciężyły wreszcie zakamieniałość mego bólu. Wstyd mi było łez, jakie wyciskałem mu z oczu.

– Ojcze – rzekłem – to za wiele: niechaj namiętności młodzieńca nie mącą już spokoju twoich dni. Pozwól mi zabrać szczątki mej małżonki; pogrzebię je w jakim zakącie251 puszczy i jeżeli będę jeszcze skazany na życie, będę się starał stać się godnym tych wiecznych zaślubin, których obietnicę dała mi Atala.

Na ten niespodziewany przypływ odwagi dobry ojciec zadrżał z radości i wykrzyknął:

– O krwi Jezusa Chrystusa, krwi mego boskiego Mistrza, poznaję twoje dzieło! Ocalisz, ocalisz bez wątpienia tego młodzieńca. Mój Boże, dokończ swego dzieła. Wróć pokój tej zmęczonej duszy; niechaj ze swoich nieszczęść zachowa jedynie korne i użyteczne wspomnienia.

Mąż sprawiedliwy odmówił mi wydania ciała córki Lopeza, ale ofiarował się sprowadzić gromadkę wiernych i pogrzebać ją z całym chrześcijańskim ceremoniałem; ale ja znowuż odmówiłem.

– Nieszczęścia i cnoty Atali – rzekłem – nieznane były ludziom; niechaj jej grób, wykopany ukradkiem naszymi rękoma, będzie jej w tym podobny.

Nad wieczorem przenieśliśmy cenne szczątki do jednego z ujść groty, wychodzącego na północ. Pustelnik zawinął je w sztukę płótna pochodzącego z Europy, utkanego przez jego matkę: było to jedyne mienie, jakie zachował z ojczyzny, i od dawna przeznaczał je na własny grób. Atala spoczywała na posłaniu z czułków252 górskich; stopy jej, głowa, ramiona i nieco piersi, były odsłonięte. We włosach widniał zwiędły kwiat magnolii… ten sam, który złożyłem na łożu dziewicy, iżby się stała płodna. Wargi jej, jak pączek róży zerwanej od dwu poranków, zdawały się tęsknić i uśmiechać. Na policzkach olśniewającej białości widniało parę błękitnych żyłek. Piękne oczy były zamknięte, stopy skromnie złączone; alabastrowe ręce przyciskały do piersi krucyfiks z hebanu; szkaplerz, znak jej ślubów, wisiał na szyi. Zdawała się niby zaczarowana przez Anioła melancholii i przez podwójny sen niewinności i grobu. Nie widziałem nic bardziej niebiańskiego. Ktokolwiek by nie wiedział, że ta młoda dziewczyna wprzódy cieszyła się światłem dnia, wziąłby ją za posąg uśpionej dziewicy.

Zakonnik nie przestał modlić się przez całą noc. Usiadłem w milczeniu w głowach żałobnego łoża. Ileż razy podczas jej snu dźwigałem na swoich kolanach tę uroczą główkę! Ileż razy pochylałem się, aby słyszeć i wdychać jej oddech! Ale teraz żaden szmer nie dobywał się z nieruchomego łona, na próżno oczekiwałem przebudzenia tej piękności!

Księżyc użyczył swej bladej pochodni żałobnemu czuwaniu. Wyszedł w połowie nocy jak biała westalka253, która przychodzi płakać na trumnie towarzyszki. Niebawem rozlał po lasach ową wielką tajemnicę melancholii, którą lubi opowiadać starym dębom i odwiecznym wybrzeżom morskim. Od czasu do czasu zakonnik zanurzał ukwieconą gałąź w poświęconą wodę; następnie, potrząsając wilgotną kiścią, napawał noc balsamami nieba. Niekiedy powtarzał na starodawną nutę parę wierszy dawnego poety imieniem Hiob, mówił:

– „Minąłem jak kwiat254; uschłem jak ziele polne.

Dlaczego dano światło nędzarzowi, a życie tym, którzy są w goryczy serca?255

Tak śpiewał starzec. Poważny i jak gdyby rytmiczny jego głos toczył się w milczeniu pustyni. Imię Boga i grobu wychodziło ze wszystkich ech, ze wszystkich strumieni, wszystkich lasów. Gruchania wirgińskiego gołębia, spadek potoku w górach, brzęczenie dzwonu, który wołał podróżnych, mieszały się z tymi żałobnymi pieśniami; zdawało się, iż w Gajach Śmierci rozbrzmiewa odległy chór tych, co minęli, i że odpowiada głosowi Samotnika.

Tymczasem na wschodzie zarysowała się smuga złota. Jastrzębie krzyczały na skałach, a kuny skryły się w dziuplach wiązów: był to sygnał do konduktu żałobnego Atali. Wziąłem ciało na ramiona; pustelnik szedł przede mną z łopatą w ręce. Zaczęliśmy zstępować ze skały na skałę; starość i śmierć zarówno zwalniały nasze kroki. Na widok psa, który odnalazł nas w lesie i który teraz, skacząc z radości, znaczył nam inną drogę, wybuchnąłem płaczem. Często długie włosy Atali, poruszane podmuchem rannego wiatru, rozpościerały się złotą zasłoną na mych oczach; często, uginając się pod ciężarem, musiałem złożyć ją na mchu i usiąść obok, aby odzyskać siły. Wreszcie przybyliśmy do miejsca, które obrała moja boleść; zstąpiliśmy pod łuk mostu. O mój synu, trzeba było widzieć młodego dzikiego i starego pustelnika, żłobiących własnymi rękami grób dla biednej dziewczyny, której ciało leżało rozciągnięte tuż obok, w bruździe wyschłego potoku.

Ukończywszy robotę, przenieśliśmy martwą piękność w gliniane łoże. Ach, spodziewałem się zgotować dla niej inne posłanie! Zaczem256, wziąwszy nieco prochu w rękę i zachowując straszliwe milczenie, utkwiłem po ostatni raz me oczy w twarzy Atali. Następnie rozsypałem ziemię snu na czole liczącym osiemnaście wiosen; ujrzałem, jak stopniowo znikają rysy mej siostry, jak uroki jej kryją się poza zasłonę wieczności; pierś widniała przez chwilę ponad sczerniałą ziemię, jak biała lilia wznosi się pośród ciemnej gliny.

– Lopezie! – wykrzyknąłem – patrz, jak twój syn grzebie twoją córkę! – i do reszty pokryłem Atalę ziemią snu.

Wróciliśmy do groty; oznajmiłem misjonarzowi zamiar, który powziąłem, a mianowicie, aby się na stałe osiedlić wpodle257 niego. Święty, który cudownie znał serce człowieka, odgadł moją myśl i podstęp mej boleści. Rzekł:

– Szaktasie, synu Utalissiego, dopóki Atala żyła, sam nakłaniałem cię, abyś pozostał w mym pobliżu; ale obecnie los twój jest inny: ojczyzna cię potrzebuje. Wierzaj mi, synu, boleść nie jest wieczna; wcześniej lub później trzeba jej się skończyć, serce ludzkie bowiem jest skończone; taka już nasza nędzna dola: nie jesteśmy nawet zdolni być długo nieszczęśliwi. Wróć na wybrzeża Meszasebe: idź pocieszyć matkę, która opłakuje cię co dzień i która potrzebuje twej podpory. Zapoznaj się, kiedy znajdziesz sposobność po temu, z religią Atali i pamiętaj, że przyrzekłeś jej stać się cnotliwym i chrześcijaninem. Ja będę czuwał nad jej grobem. Jedź, synu. Bóg, dusza twej siostry i serce starego przyjaciela będą ci towarzyszyć.

Takie były słowa mieszkańca skał; powaga jego była zbyt wielka, mądrość zbyt głęboka, abym mógł nie usłuchać. Następnego dnia opuściłem czcigodnego gospodarza, który przyciskając mnie do serca, dał mi swe ostatnie rady, ostatnie błogosławieństwo i ostatnie łzy. Udałem się na grób: ze zdziwieniem ujrzałem mały krzyżyk wznoszący się nad zmarłą, tak jak widzi się jeszcze maszt okrętu, który uległ rozbiciu. Domyśliłem się, że Samotnik zaszedł w ciągu nocy pomodlić się u grobu; ten objaw pamięci i pobożności wycisnął mi na nowo strumień łez. Miałem pokusę otworzyć grób i ujrzeć jeszcze raz ukochaną; pełen czci lęk powstrzymał mnie. Usiadłem na wzruszonej świeżo ziemi. Z łokciem wspartym na kolanach, z głową zatopioną w dłoniach, trwałem zagrzebany w bolesnej zadumie. O René, wówczas to po raz pierwszy zastanowiłem się poważnie nad czczością naszych zamysłów! Ach, dziecko moje, i któż nie zaznał tych myśli! Jestem już jeno starym jeleniem pobielonym mnogością zim; lata moje idą o lepsze z wiekiem kruka; otóż mimo tylu dni nagromadzonych na mej głowie, mimo długich doświadczeń życia, nie spotkałem jeszcze człowieka, który by się nie zawiódł w marzeniach o szczęściu, nie spotkałem serca, które by nie chowało ukrytej rany. Najpogodniejsze na pozór serce podobne jest do studni w prerii Alachua: powierzchnia zdaje się spokojna i czysta, ale kiedy spojrzysz na dno, ujrzysz wielkiego krokodyla, kryjącego się w źródlanych wodach.

Przetrwawszy w tym miejscu boleści wschód i zachód słońca, nazajutrz z pierwszym krzykiem bociana gotowałem się opuścić święty grób. Ruszyłem zeń, niby od mety, z której chciałem się rzucić w szranki258 cnoty. Po trzykroć wywołałem duszę Atali; po trzykroć Geniusz puszczy odpowiedział pod żałobną arkadą259 memu wezwaniu. Skłoniłem się następnie ku wschodowi i ujrzałem z daleka, na ścieżce górskiej, pustelnika, który dążył do chaty jakiegoś nieszczęśliwego. Padając na kolana i obejmując kurczowo grób, wykrzyknąłem:

– Śpij w pokoju na tej obcej ziemi, nieszczęsna, zbyt nieszczęsna dziewczyno! W odpłatę swej miłości, swego wygnania i śmierci, zostajesz opuszczona, nawet przez Szaktasa!

Zaczem, wylewając strumienie łez, rozłączyłem się z córką Lopeza, wyrwałem się z tych miejsc, zostawiając u stóp pomnika natury bardziej dostojny pomnik: skromny nagrobek cnoty.

245.ten, który bada serca i nerki – wyrażenie biblijne opisujące Boga jako wnikliwego, sprawiedliwego sędziego (Jer 11, 20). [przypis edytorski]
246.pomieszkanie (daw.) – stałe miejsce zamieszkania, mieszkanie. [przypis edytorski]
247.zazdrość wślizgnęła się w ołtarz z darni, na którym ofiarowano koźlątko – rolnik Kain, syn Adama i Ewy, zabił swojego brata, pasterza Abla, z zazdrości o to, że Bóg przyjął złożoną przez Abla ofiarę ze zwierzęcia, ale nie chciał spojrzeć na płody rolne, jakie ofiarował Kain. [przypis edytorski]
248.panoszyła się (zazdrość) pod namiotem Abrahama – pomiędzy żoną Abrahama, Sarą, oraz jej niewolnicą Hagar, z którą Abraham miał pierwszego potomka, Izmaela. [przypis edytorski]
249.nic nie mogło pocieszyć Racheli, ponieważ nie stało jej synów – Rachela, żona biblijnego patriarchy Jakuba, miała dwóch synów: Józefa i Beniamina. Obaj zmarli później niż ona. Autor przywołuje poetycką metaforę z Księgi Jeremiasza (Jer 31, 15), wyrażającą żal nad uprowadzeniem do niewoli asyryjskiej północnych plemion żydowskich, których pochodzenie wywodzono od synów Racheli. [przypis edytorski]
250.chimera (mit. gr.) – ziejący ogniem potwór z głową lwa, ciałem kozy i ogonem węża; przen.: coś o niezwykłej naturze, dziwacznego, nierzeczywistego a. wydumanego. [przypis edytorski]
251.zakąt (daw.) – zgr. od zakątek. [przypis edytorski]
252.czułek (bot.) – mimoza, rodzaj tropikalnych i subtropikalnych roślin z rodziny bobowatych, w którym najbardziej znana jest mimoza wstydliwa, wyróżniająca się wrażliwością na dotyk. [przypis edytorski]
253.westalki – w staroż. Rzymie: kapłanki strzegące świętego ognia w świątyni bogini Westy, patronki ogniska domowego; pełniły służbę przez 30 lat, obowiązane do zachowania dziewictwa. [przypis edytorski]
254.Minąłem jak kwiat – parafraza Hi 14, 2. [przypis edytorski]
255.Dlaczego dano światło nędzarzowi, a życie tym, którzy są w goryczy serca? – Hi 3, 20. [przypis edytorski]
256.zaczem (daw.) – po czym, następnie. [przypis edytorski]
257.wpodle (daw.) – obok, w pobliżu. [przypis edytorski]
258.szranki – ogrodzenie placu, na którym odbywał się turniej rycerski; przen. walka, zmagania. [przypis edytorski]
259.arkada – element architektoniczny składający się z dwóch podpór (filarów, kolumn) połączonych od góry łukiem. [przypis edytorski]
Возрастное ограничение:
12+
Дата выхода на Литрес:
02 июня 2020
Объем:
130 стр. 1 иллюстрация
Правообладатель:
Public Domain
Формат скачивания:
epub, fb2, fb3, ios.epub, mobi, pdf, txt, zip

С этой книгой читают