Читать книгу: «Uparty chłopiec»
Pasteur, Ludwik (1822–1895) – francuski uczony, odkrywca mechanizmu procesu fermentacji, jako pierwszy opisał rolę, jaką odgrywają w nim mikroorganizmy. Wynalazca pasteryzacji, czyli sposobu oczyszczenia produktu spożywczego z bakterii bez pozbywania się witamin. Badacz chorób zakaźnych, wobec których ówczesna medycyna była bezradna. Jego badania z zakresu wirusologii i bakteriologii przyczyniły się do opracowania szczepionki ochronnej dla ludzi przeciwko wściekliźnie. [przypis edytorski]
Siostrze mojej Annie Lui w upominku
1
To nie bajka. To jest prawda.
To nie bajka. To jest prawda o upartym chłopaku.
Zaczynam tak.
Był ubogi dom.
Małe miasto1 i mały, ubogi domek.
Tu urodził się Ludwik.
Matka jego była córką ogrodnika.
Ludwik bawi się z chłopakami, a matka woła go do domu.
Ludwik czyta, pisze, rysuje. Chodzi do szkoły.
Bawi się, czyta, pisze, rysuje i chodzi do szkoły. Jest taki, jak każdy chłopiec. Jest taki, jak każdy; ale będzie wielki.
Nie duży, nie wysoki, ale wielki uczony. Sławny uczony.
Będą pisali o nim w gazetach. Będą pisali o nim książki.
Będą mówili:
– Oto mały dom Pasteura. Tu się urodził. Oto jego miasto. Oto szkoła, gdzie uczył się Ludwik. Oto dom, gdzie żył wielki Ludwik Pasteur. – Rzeka, gdzie kąpał się z kolegami, pływał i łowił ryby.
Ojciec Ludwika był sierotą. Nazywał się Jan. Na drugie imię było mu Józef. Jan Józef Pasteur był ojcem Ludwika.
Biedny był. Domek jego był mały. I miasto było małe. Ulica wąska i uboga.
Matka Ludwika była córką ogrodnika.
Tak było.
A teraz w Paryżu wielki dom nazywa się: szpital Ludwika Pasteura. Jest w Paryżu teraz ulica Pasteura. W Paryżu, w stolicy Francji.
To nie bajka, to prawda o upartym chłopaku, który urodził się w ubogim domu małego miasta.
Jest gruba książka o tym, jak żył Ludwik Pasteur, co robił.
Czytałem tę książkę.
Ma 685 stronic.
Tę książkę drukowali 20 razy, bo jest ciekawa. Ludzie chcą wiedzieć, jak żył wielki uczony, co robił i jak pracował.
Jak żył Ludwik, jak żył jego ojciec, dziadek i pradziadek.
Szkoda, że to książka francuska2; ale można ją przetłumaczyć, żeby ją każdy przeczytał.
2
Cesarzem Francji był wtedy Napoleon3.
Wódz Napoleon Bonaparte.
Napoleon prowadził wojny i wygrywał bitwy.
Były to czasy bardzo niespokojne.
Były to czasy wojenne.
Bili się Francuzi i Niemcy.
Biły się i wojowały Rosja, Włochy, Hiszpania.
Były pożary. Był głód i zarazy.
Biły się narody w górach wysokich i w lasach.
Wojna.
Jednego kula zabiła, drugiego raniła. Jednego szabla zabiła, drugiego zraniła tylko.
Wojsko ma doktorów, oni leczą żołnierzy.
Kto ma ranę, idzie do szpitala i doktor go wyleczy.
Ale wtedy było inaczej. Ranny w rękę umierał. Ranny w nogę umierał. Nawet mała rana bywała wtedy śmiertelna.
Dopiero Ludwik Pasteur nauczy doktorów, jak opatrywać rany. Dopiero Ludwik nauczył tak leczyć ludzi, żeby nie umierali od małych ran.
Wtedy nie było jeszcze Ludwika, bo jeszcze się nie urodził. On będzie dopiero.
A jego ojciec, Jan Józef, jest młodym żołnierzem armii Napoleona. Młody Jean Joseph.
Walecznym żołnierzem był ojciec Ludwika. A trudna była jego służba wojenna.
Dwa lata walczył w górach Hiszpanii. Tam wrogiem Francji był dzielny Espoz y Mina4.
Dwa lata walczył ojciec Ludwika i został kapralem.
Batalion jego wraca do Francji. Formują dywizję Lavala5.
Bitwa: 8000 Francuzów, 40 000 wrogów6. Jan Pasteur zostaje sierżantem. Dostaje krzyż Legii Honorowej7.
Druga bitwa8. Na dywizję Lavala uderza 50000 wojsk różnych narodów. Było 8000 Francuzów, zostało tylko 276 żołnierzy i 8 oficerów.
276
+ 8
––
284
8000
– 284
––
7716
Tylu zabili: 7716.
Takie to były bitwy. Taki był rok. Takie były czasy.
Po wojnach trudne przychodzą lata. Trudno o pracę, trudno zarobić, trudno o chleb i o dach nad głową.
Kręcił się ojciec Ludwika tu i tam, szukał tu i tam. Próbował tak i tak. Nie będę pisał, jak nazywały się te różne miasta francuskie; bo inaczej pisze się i inaczej czyta. Inna jest francuska mowa, inne francuskie słowa, inna gramatyka.
W miasteczku Salins (Salę) został Jan Pasteur garbarzem, tu ożenił się z Janiną Stefanią Roqui (Roki).
3
Urodziła się biednemu garbarzowi córka. Żyła cztery miesiące i umarła.
Potem Jan Pasteur i żona jego nie mieli dzieci. Cztery lata nie mieli dzieci.
Potem urodził im się syn, Ludwik. Ten syn miał być sławny.
Była zima. Był miesiąc grudzień.
W ubogim pokoju ciemnego domu garbarza przyszedł na świat mały Ludwik Pasteur.
Zapisali w metryce:
„Dnia 27 grudnia 1822 roku urodziło się dziecię płci męskiej; dano mu imię Ludwik”.
Tak zapisano w urzędowym papierze.
Urodził się mały chłopiec, a ojciec nie wie, że dziecko będzie uczone; i matka nie wie, że to będzie wielki i sławny uczony, który powie światu całemu nowe prawdy, jakich nikt przed nim nie znał.
Urodził się mały Francuz, któremu kłaniać się będą królowie.
Rośnie Ludwik. Już mówi, już chodzi. Już czyta. Już bawi się z chłopakami i kąpie się w rzece.
Ma dobrego kolegę – Julka.
Jest powolny, cierpliwy. Słucha uważnie, bo chce dobrze rozumieć.
Gdy nie rozumie, pyta się i prosi, żeby mu wytłumaczyć.
Uparty jest. Jeżeli mu się nie uda, robi to samo drugi raz i trzeci, i czwarty raz, i piąty. Nie chwali się, że już wie, może i umie.
Dobry jest. Rozgniewał się, kiedy chłopcy zabili skowronka.
Lubi rysować i malować. Stara się, dużo razy poprawia.
Mówią ludzie:
– Będzie malarzem.
Zrobił Ludwik obraz matki, jak idzie na targ. Taki obraz nazywa się portret.
Gdy mu się podoba jakiś człowiek, bierze ołówek i farby – rysuje, maluje. Gdy kogoś lubi, chce mieć jego portret.
Teraz ludzie fotografują, ale to było dawno, kiedy nie znano fotografii9.
Ojciec jego też lubił rysować.
Takie są portrety, które malował Ludwik:
Sąsiad, bednarz, staruszek Gaidot (po polsku mówi się Gedo).
Cała rodzina Roch (Rosz): pan Roch, jego syn i dwie córki – Zofia i Lidia.
Młoda pani w białej sukni. Portret zakonnicy staruszki. Obraz dziecka.
Mówili ludzie:
– Będzie malarzem.
Bo pan rejent prosił go o portret, i nawet pan burmistrz.
Nauczycielem rysunków w jego szkole był pan Pointurier (Puętirie).
4
Dobrym kolegą Ludwika był Julek.
Kolega pomaga. Poradzi dobrze, nauczy; można z nim rozmawiać wesoło i poważnie.
Trudno wybrać dobrego kolegę, bo i on szuka i długo wybiera.
Chce być sam, jeżeli nie natrafił na takiego, który mu się podoba.
Sam może się bawić, czytać, rysować, rodzicom pomagać albo bawić się w domu z bratem i siostrą.
Ludwik ma dwie siostry, nie ma brata.
Ważne to, bardzo ważne, jakich ma chłopiec kolegów; i ważne, jakich ma ojciec kolegów.
Ktoś powie: życzliwy sąsiad. Ktoś inny powie: miły gość. Jeszcze inny: przyjaciel. Albo: znajomy, dobry znajomy. Albo: towarzysz młodych lat, towarzysz lat dziecinnych.
Trzech takich dobrych znajomych miał ojciec Ludwika. Przychodzili często do ubogiego domu garbarza.
Pierwszym był pan Dumont (mówi się Dimą), dawny lekarz wojskowy.
Przychodził pogwarzyć o Napoleonie. Rozmawiają o wojnie, o bitwach, o krajach, w których byli.
A młody Ludwik słucha i rysuje.
Mówi doktor o ranach, które nie goją się. Co robić? Mała rana, a człowiek umiera.
Chce doktor wyleczyć chorego, ale nie może.
Są uczone książki, ale i w nich nie znajdzie się rada.
Tak mówi lekarz. Tak się żali.
Ludwik rysuje i słucha uważnie.
Drugim znajomym ojca był pan Mairet (Mere). Ten lubił czytać, zawsze miał książkę w kieszeni.
Opowiada o Francji, o całej wielkiej Francji, o bohaterstwie małego kawałka ziemi francuskiej, gdzie urodził się i on, i ojciec Ludwika, i Ludwik Pasteur.
– My jesteśmy zawsze gotowi, zawsze wierni. Kiedy trzeba, to walczymy szablą, kiedy trzeba – to pracą.
Mały jest ten zakątek ziemi francuskiej, ale szanowany.
Ludwik słucha i rysuje.
Ojciec słucha, sam czasem coś powie, chociaż nie lubi dużo mówić.
Trzecim dobrym znajomym ojca był pan Romanet (czyta się Romane).
Ten był najważniejszy.
Pan Romanet powiedział pierwszy, że młody Ludwik powinien się uczyć.
On pierwszy powiedział:
– Wiem, że twój Ludwik niełatwo uczy się w szkole. Są tacy, którzy lepiej się uczą. Ale Ludwik jest uparty w pracy. On dogoni, przegoni kolegów. Jest cierpliwy, chce umieć i wiedzieć. Trzeba go uczyć, bo szkoda chłopaka.
Pan Romanet wiedział. Mówi się: przewidział. Pan Romanet zgadł.
5
Ważne jest to, jakiego kolegę ma chłopiec; ważne jest, jakiego nauczyciela ma w szkole.
Nauczycielem Ludwika w szkole był pan Renaud (mówi się Reno).
Ludwik jest teraz uczniem, a potem będzie sławnym uczonym. Będzie to dla szkoły radość i duma, i sława. Dla ojca, dla szkoły, dla miasta, dla nauczyciela.
Tak sobie uczył się Ludwik. Nie źle i nie dobrze.
Z historii i z geografii miał dostateczne.
Inne to były czasy. Inna była nauka. Książek było mało.
Nie było książek z obrazkami. Trudno było się uczyć. Trudno było pamiętać, bardzo trudno zrozumieć. Nauczyciel mało wykładał. Kazał czytać i pisać, a starszy chłopiec pilnował. Taki chłopak nazywał się „monitor”.
W bogatych szkołach było lepiej, ale Ludwik chodził do ubogiej szkoły powszechnej.
Nie poznał pan Renaud, jakiego ma ucznia w klasie, bo Ludwik był cichy i mało mówił.
Potem uczył go inny nauczyciel, pan Darlay (Darlej). Ten gniewał się nawet, gdy Ludwik pytał, bo dobrze nie rozumiał.
Trzeba umieć to, co jest wydrukowane. Po co się pytać? Trzeba pamiętać, że jest tak i tak. Nie zawracać głowy.
Za to pan Daunas (Dona) pokazał Ludwikowi, jak należy uczyć. I tak będzie uczył Ludwik, kiedy już sam zostanie profesorem.
A pan Romanet uważnie patrzył, jak Ludwik siedzi w ławce, jak słucha; rozmawia z nim w szkole i w domu, słucha, o co uczeń się pyta.
Cierpliwy uczeń, cierpliwy nauczyciel.
Dobrze poznał pan Romanet Ludwika Pasteura.
Teraz różne miasta mają dobre szkoły. Ale to było dawno. Było to po wielkiej wojnie, kiedy nie można było myśleć o nauce, rodzice pilnowali wtedy, żeby im dziecka nie zabili, żeby nie było głodne. Kto miał czas myśleć o szkole?
Miała Francja różne inne miasta, ale pan Romanet radził i prosił ojca Ludwika:
– Posłać chłopca do stolicy. Niech uczy się w Paryżu.
Nie udało się. Źle poradził pan Romanet. Ojciec lepiej znał syna.
Ale Ludwik pokochał nauczyciela, będzie później posyłał mu książki, które napisze, i w długich listach będzie opowiadał, co robi w Paryżu, co robią inni sławni uczeni.
A pan Romanet powie uczniom w szkole: „Wielki Ludwik Pasteur jest moim uczniem i przyjacielem”.
6
Ojciec lepiej znał syna.
Mówił:
– Paryż za daleko.
Bo nie było jeszcze wtedy samochodów. Nawet we Francji nie było. Do Paryża trzeba było jechać dwa dni i dwie noce. Konie woziły ludzi. Nazywało się to – poczta.
Mówił ojciec, że daleko, a Ludwik kocha rodziców, dom i miasto. A tam, w Paryżu, będzie sam.
Ale jedzie Julek. Julek to przyjaciel Ludwika. Pojadą razem.
Mówił ojciec:
– Trudno mu tam będzie. Niespokojne są duże miasta. Inaczej żyją tam ludzie. Co będzie, jeżeli syn zachoruje?
A pan Romanet:
– Ludwik nie zachoruje. Będzie zdrów. Ma tam szkołę nasz ziomek, dobry pan Barbet. Zaopiekuje się chłopcem.
Jeszcze bronił się ojciec. Mówił:
– Mało mam pieniędzy. Za drogo.
Będzie mało płacił. Pan Barbet poradzi swojakowi. Ludwik będzie pomagał bogatym chłopcom, którym trudno się uczyć.
– Już my to urządzimy.
– Ano trudno: niech jedzie.
Listopad. Zimno. Smutno. Pada deszcz ze śniegiem.
Idą chłopcy na stację, na pocztę.
Julek pociesza Ludwika:
– Nie bój się. Będzie dobrze.
Żegnają się. Siadają. Jadą.
Jadą dzień i noc. Coraz dalej od domu i dalej. Jadą drugi dzień i noc.
Niewygodnie. Ciasno. Duszno. Trudno było wtedy podróżować.
Są w Paryżu.
Nareszcie są już w Paryżu.
Kto chce wiedzieć, jaki był Pasteur – uczony, niech czyta jego książki; kto chce wiedzieć, jaki był Ludwik Pasteur – syn i brat, niech czyta jego listy.
W książce uczony pisze, co myśli, co ma w głowie; z listów można wyczytać, co czuje, jak żyje jego serce.
Myślą ludzie, że list – to mało ważny papierek. Nieprawda. Myślą ludzie, że list można wyrzucić. Nieprawda.
Wiele listów Ludwika zaginęło. Nie wiemy, co pisał z Paryża do domu. Wiemy tylko, że mu się nie udało.
Tylko miesiąc był Ludwik w stolicy. Zachorował.
Nie może spać, nie chce jeść, nie może się uczyć. Smutny. Tęskni. A taka choroba nazywa się: nostalgia.
Zaniepokoił się pan Barbet i napisał do ojca o chorobie Ludwika.
Tylko miesiąc był Ludwik w Paryżu.
Ojciec przyjechał, żeby go zabrać do domu.
Nie lubił ojciec wiele mówić. Powiedział tylko:
– Przyjechałem po ciebie.
I znów długa droga, znów podróż daleka.
Wrócili do domu.
7
Nie gniewał się ojciec na Ludwika.
Wspomina własne życie.
Po wojnie trudne były czasy. A wielkie były wojny Napoleona.
Trudno było o zarobek. Trudno o dach nad głową. Trudno i o naukę.
Kręcił się ojciec Ludwika tu i tam. Szukał tu i tam, próbował tak i tak. Już nawet ożenił się, a jeszcze szuka miejsca.
Źle było w Salins (wymawia się Salę). Pojechał do Dôle (wymawia się Dol). Źle było w Dôle. Pojechał do Marnoz (wymawia się Marno). Aż znalazł zarobek w Arbois (Arbua). Odtąd tam pracuje i mieszka.
Wie ojciec, że i syn, który szuka nauki, różnie musi próbować.
Nie gniewa się na Ludwika.
Nie udało się w Paryżu. Dobrze będzie w Besançon (Bezansą). Miasto małe, szkoła nie taka mądra jak w stolicy, ale – kto chce się uczyć, kto chce naprawdę, ten wszędzie znajdzie książkę i nauczyciela.
A Ludwik jest uparty.
Chce wiedzieć, co napisane jest w książkach. I więcej chce. Chce Ludwik poznać to, czego nikt nie może, czego nikt na świecie nie wie i nie umie. Żaden uczony.
Pojechał Ludwik do nowej szkoły, niedaleko. Udało się.
Czy uczył się dobrze? – Tak. – Czy był pierwszym w klasie? – Nie. – Czy jednym z pierwszych? – Nie.
Ale był pracowity i uparty. Jeżeli nie rozumiał czegoś w szkole, szedł do apteki. Nauczyciel dobrze nie wytłumaczył, szedł Ludwik do aptekarza i prosił, żeby pan aptekarz pomógł, bo chce dobrze rozumieć.
Napisał list. Tak pisał:
– Kto raz pokocha pracę, nie może już żyć bez pracy.
Napisał tak do siostry:
– Są trzy rzeczy ważne: silna wola, praca i powodzenie. Po francusku: la volonté, le travail et le succès.
Napisał Ludwik do domu:
– Kupiłem dla siostry ciekawą książkę.
Potem będzie zarabiał i napisze, że chce płacić za szkołę, żeby się siostry uczyły.
Napisze:
– Nie będzie mi trudno płacić. Daję lekcje. Zarabiam.
Prosi, żeby się nie martwili, że pracuje dużo, bo jest zdrów, ma czas na czytanie i na odpoczynek.
Dostał książkę od pana Droza10:
Sposób na to, żeby być szczęśliwym. I jest zadowolony.
Uczy się, daje lekcje, zarabia, ma przyjaciela Karola.
Ma własny pokój.
– Mam własny pokój. Nikt mi teraz nie przeszkadza. Mogę być sam. Czuję się doskonale.
Cieszą się rodzice, że Ludwik będzie nauczycielem.
Odwiedza go ojciec, który przywozi ze swojej garbarni skóry na jarmarki, na sprzedaż.